Papier jest cierpliwy – mawiano kiedyś. Ale było to w zamierzchłych
czasach, kiedy istniało coś takiego jak cenzura. Byle kto nie mógł
drukować byle czego. Dbali o to panowie i panie o ładnie brzmiących
kryptonimach K-23, G-16, W-22 itd. Cenzurowali nawet bilety teatralne,
druki firmowe, o książkach dla dzieci, o podręcznikach szkolnych nie
mówiąc. A przede wszystkim książki dla dorosłych i gazety – czołową
broń frontu ideologicznego. Kto nie wierzy, albo zapomniał, niech
zajrzy w stopek redakcyjnych starych gazet, gdzie nie było nazwisk
redaktorów naczelnych, (nikt nie chciał się bowiem tym chwalić) tylko
oznakowania cenzorów.
Dzięki cenzurze starsi nieco wiekiem pisarze i stażem artyści mogą chełpić się teraz szykanami jakie dotykały ich w tamtych czasach. To zmieniano im teksty piosenek, to wyrzucano fragmenty ze wspaniałych powieści, o gazetowych artykułach nie mówiąc. Trzeba było z cenzorami dyskutować, przekonywać, tłumaczyć. I czasami, o dziwo, mimo istniejącego tzw. zapisu, udawało się coś wywalczyć, przemycić jakieś zdanie o przedwojennym polityku, aluzje o współczesnym, niby krytyczne zdanie o ustroju, żarcik z głosujących gromadnie posłów itp. Jak takie dyskusje łączyły ludzi świadczą najlepiej przypadki, nierzadkie, małżeństw dziennikarzy z cenzorkami, i odwrotnie.
Dziwne jednak, że w licznych wypowiedziach pisarzy o szkodliwości cenzury, o tym jak niszczyła ona naszą literaturę i publicystykę, nie ma ani słowa, że dla wielu ówczesnych literatów cenzura była zbawieniem. Czasami okazywało się, że po „przetrawieniu” przez cenzurę dzieło dopiero okazuje się sensowne i warte czytania. „Wychodziło” z Mysiej lepsze niż tam weszło. (Informacja dla młodych historyków, którzy z cenzura nie mają nic wspólnego - przy ul. Mysiej w stolicy mieściła się siedziba owego urzędu).
Teraz papier jest jeszcze bardziej cierpliwy, bo musi znosić wszystko, co na nim drukują. Nie tylko antysemickie książeczki i pisemka byłego posła byłej partii przyjaciół pewnego płynu, nie tylko murzyńską goliznę, nie tylko rozmowy z najrozmaitszymi „aktorami” i „gwiazdami” jednego filmu czy jednej piosenki, nie tylko książki udające prace naukowe, a upowszechniające najzwyklejsze plotki lub wręcz nieprawdziwe wiadomości. Papier musi znosić nawet taką pisaninę jak ta...
Ale już niedługo tych papierowych cierpień. Ostatnie badania niby naukowe wykazały, że tylko 40 proc. Polaków-Europejczyków przeczytało w ciągu roku jakąś książkę. A wliczano w to nawet instrukcję obsługi śrubokręta. Gazet papierowych sprzedaje się też coraz mniej, mimo dołączania do nich różnych zbytecznych gadżetów. Jak tak dalej pójdzie wydawcy prasy, będą musieli nie tylko rozdawać gazety za darmo, ale jeszcze dopłacać za ich czytanie.
Nie wiem czy to źle, czy dobrze. Sól życia, czyli informacje można dziś bowiem czerpać z wielu źródeł. Od lepiej zorientowanej sąsiadki, od żony, która rano poleciała po bułki do sklepu, od zaprzyjaźnionego fryzjera, a nawet z telewizji lub internetu. Bo jednocześnie ponad 70 proc. Polaków-Europejczyków korzysta – podobno – każdego dnia z tego medium, czy jak chcą inni – narzędzia pracy..
Na naszych oczach tworzą się dwa snobizmy. Jedna grupa rodaków chwali się w towarzystwie, że nie potrafiłaby już żyć bez komputera, druga grupa – nawet się tego nie wstydząc podkreśla, że nie potrafi go nawet włączyć i nigdy nie będzie próbować. A rację, jak to często bywa, mają i jedni i drudzy. Bo tak samo jak warto żyć przyjaźnie z internetem, tak samo można go olać. I to bez jakiejkolwiek szkody dla życia umysłowego, uczuciowego i psychicznego.
Ale jeśli już ktoś zaczyna dzień od buszowania po internecie, niechaj czyta też, a może przede wszystkim, internetowe komentarze do informacji. Jakichkolwiek. A szczególnie powinni robić to politycy, socjologowie, psychologowie i ci wszyscy, których interesuje stan umysłów we współczesnej Polsce. Przeważają bowiem sądy zadziwiające swoją głupotą, szokujące nienawiścią, wstrząsające totalną negacją wszystkich i wszystkiego, rozśmieszające naiwnością. Są anonimowe, ale pewno dlatego prawdziwe.
I dobrze. Dobrze, że można gdzieś wylać z siebie całą żółć i wściekłość.
Internet też jest cierpliwy.
I bez cenzury. Jeszcze...
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Komentarze opinie