Jak Polska długa i szeroka, a także jak niska i wysoka, wszyscy szukają oszczędności. Widać rzeczywiście jest kryzys, albo będzie, skoro oszczędności szuka nawet rząd. I to na poważnie, jeśli niektórzy ministrowie musieli przedstawiać swe dokonania po kilkadziesiąt razy. A jeden z ministrów powiedział nawet, że oszczędzić można na pieniądzach dla partii. Ciekawe czy miał na myśli także swoje ugrupowanie, czy tylko te opozycyjne?
Ale to nie ważne. Nie myśl jak może oszczędzać kraj, myśl jak możesz oszczędzać Ty, bo to też wyjdzie krajowi na dobre. Podobno.
Po pierwsze więc - skoro sprzyja nam pogoda i jest coraz cieplej,
można zrezygnować z ogrzewania mieszkania. Co prawda w spółdzielczych
mieszkaniach i tak będziemy musieli płacić, bo tam mają programy
komputerowe nie uwzględniające żadnych zniżek, ale już sama świadomość,
że oszczędzaliśmy w zupełności nam wystarczy. Natomiast w tzw. wyllach
– czysty zysk. Śpi się w zdrowszych, bo chłodniejszych pomieszczeniach,
a nadto gdy jest chłodno, człowiek częściej i chętniej przytula się do
drugiej osoby. Gdy nie ma tej drugiej, co się zdarza, może zaciągnąć do
domu lub łóżka sąsiadkę lub sąsiada albo nawet przyjąć pod dach
bezdomnego. Każdy dobry uczynek zostanie nam na pewno policzony na
sądzie ostatecznym.
Po drugie – coraz dłużej jest widniej możemy więc nie zapalać w domu
wieczorami lamp. Wystarczy pamiętać tylko, gdzie co się położyło. To
dobrze robi też na pamięć. Każdy przecież zna swój dom dokładnie i wie
nawet po ciemku, w którym miejscu musi podnieść wyżej nogę, by ominąć
dziurę w dywanie albo gdzie od lat stoi rozłożona kanapa i trzeba iść
bokiem, by nie mieć siniaków.
Możemy nie oglądać oczywiście telewizji, co – poza oszczędnością -
znacznie podniesie nam poziom inteligencji i poprawi stan zdrowia
psychicznego. W zamian polecamy piesze spacery nad Narew. Powietrze
jest tam znacznie zdrowsze niż w centrum miasta. Ponadto patrzenie na
stada łabędzi i kaczek uspokaja nasze stargane nerwy. Pamiętajmy tylko,
by ptactwa nie karmić. Jak powiedział kiedyś rzecznik rządu – ptactwo
wyżywi się samo.
Zresztą nie będziemy mieli czym karmić kaczuszek i łabądków ponieważ w
pierwszej kolejności powinniśmy ograniczyć wydatki na żywność, które,
jak twierdzą znawcy, najbardziej obciążają nasz budżet. Przede
wszystkim przestajemy jeść kolacje, bo spanie z pełnym żołądkiem jest
najbardziej szkodliwe. Ostatnio wykryto nawet, że im mniej się je, tym
lepsza ma się pamięć. W drugiej więc kolejności rezygnujemy ze śniadań.
Wtedy przypominają się nam – po kilku dniach – sielskie i rzewne sceny
z dzieciństwa, a szczególnie karmienie piersią przez szanowna mamusię.
By wiedzieć jakie to wzruszające, wystarczy popatrzeć na słynny rysunek
Wyspiańskiego.
Obiad jednak powinniśmy jeść zawsze, by nie doszło do powtórzenia
sytuacji z koniem, którego gospodarz zupełnie odzwyczaił od jedzenia.
Tyle, że ów koń padł. Będziemy jednak jeść tak niewiele, że możemy, dla
oszczędności, wyłączyć lodówkę.
Palacze nałogowi mogą w ramach oszczędności palić co drugi lub co
trzeci papieros, kochający trunki mogą pić co drugiego lub co trzeciego
„mamrota”, mole książkowe, dla oszczędności wzroku, niechaj czytają co
drugą książkę. Jeśli ktoś jest tak rozrzutny, że kupuje prasę codzienną
może zaoszczędzić na papierze toaletowym (skup makulatury podobno nie
istnieje). W przypadku prasy tzw. kolorowej ten manewr jest
niewykonalny z powodu brudzącej farby.
A emeryci odbierający zusowską jałmużnę za pośrednictwem pana Stasia
mogą nieco zaoszczędzić nie dając temu miłemu listonoszowi tych
kilkudziesięciu groszy końcówki. (Panie Stasiu przepraszam!)
W czasie rodzinnych uroczystości też możemy oszczędzać i to wcale nie
kosztem gości. Zamiast, na przykład, zapraszać ich do knajpy na risotto
z homarem, borowikami, szalotkami i śmietaną (porcja 68 zł) serwujemy w
domu torebkę ryżu z jedną pieczarką, połową cebuli i wczorajszym
kefirem. A zamiast homara dodajemy dobry humor. Wprawdzie w knajpie
każda para dostaje do tej potrawy gratis (!) butelkę wytrawnego wina (w
Lidlu lub Biedronce – 9 zł), ale my zaoszczędziwszy kupę forsy możemy
nawet gościom podać pół litra ciepłej wódki (lodówka wyłączona).
A przecież nic tak nie poprawia humoru jak ciepła wódka.
I świadomość, że nie jesteśmy rozrzutni.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Komentarze opinie