
W polskich miastach i miasteczkach od czasu pewnego natknąć się można na dość liczne, choć już nie tak spontaniczne zgromadzenia dzieci i młodzieży. W latach 90. tłumy takie ściągała nieśmiertelna Majka Jeżowska, Pan Yapa czy nieodżałowanej pamięci Zulu-Gula. Czasy jednak się zmieniły, a współczesny narybek ma już zupełnie nowych idoli. I tak oto mentzeniada ogarnęła całą Polskę.
Po erze poszukiwania Pokemonów i nagrywania Snapów, wśród nastolatków nastała moda na tępienie lewactwa wszelkiej maści. Wspomniana moda charakteryzuje się przede wszystkim wyraźnym zacięciem proktologicznym. Wśród uczestników zastanawiająco często przewijają się bowiem wątki dotyczące bólu i pieczenia dupy oraz jęku lewactwa o poranku – zapewne pieczeniem odbytu spowodowanym. Chwali się, że tak wielu młodych na poważnie myśli już o konkretnej specjalizacji na studiach medycznych.
Uważni obserwatorzy, jak chociażby autor tego felietonu, mentzeniady takie już jednak w swoim życiu widzieli i nie wykazują tu specjalnego zdziwienia. W psychologii nazywa się to déjà vu. Dokładnie 10 lat temu, czyli w czasach, gdy wielu wyborców Sławomira Mentzena chodziło jeszcze w pieluchach, był już taki jeden niepokorny zbawca, który także gromadził gniewne tłumy i jako jedyny z całej stawki miał wywrócić stolik. Nazywał się Paweł Kukiz. I jak to wszystko się potoczyło? Pamiętamy, Kukiz zrobił to, co obiecywał. Wywrócił stolik, pogonił partyjnych aparatczyków, obalił system, oddał Polskę Polakom, aż w końcu zadzwonił budzik i mokry sen dobiegł końca.
Sławomir Mentzen jest jednak zdecydowanie fajniejszy od Pawła Kukiza, który jak wiemy, wywodził się z co prawda buntowniczej, ale jednak dość poważnej kultury rockowej lat 80. Mentzen kojarzy się raczej z wakacyjnym przebojem disco-polo typu „Oczy zielone”. Wszędzie go słychać, wpada w ucho, odbiór nie wymaga szczególnej gimnastyki umysłowej, ludzie udostępniają go na Facebooku, a jego główne przesłanie ogranicza się do prostej rymowanki w stylu „chodź na kolanka, dostaniesz bananka”. W tym przypadku to np. „druga tura bez bonżura”. I jeszcze jedno: broń boże nie próbuj go krytykować przed znajomymi, bo na pewno nie zaproszą cię na grilla.
Domyślam się, że w chwili tej niejednego czytelnika ręka już świerzbi, aby skomentować, że autora (lewaka) dupa piecze, a po 18 maja piec będzie co niemiara. Uspokajam zatem, że mam się dobrze i humor także mi dopisuje. Moda na tępienie lewactwa również nie wzbudza we mnie większego przerażenia, a co najwyżej wyrozumiałość i przeświadczenie, że młodzież musi się wyszumieć. Ściganie mitycznego lewactwa jest przecież niczym innym, jak nową wersją polowania na Yeti czy Pokemony. W dobie ekspansji religii chłopskiego rozumu i TikTok-owej rewolucji intelektualnej, lewakiem może zostać każdy, kto nie pasuje do aktualnie popularnego modelu normalnego Polaka. Sprzeciwiasz się wyrzucaniu śmieci do lasu? Zachęcasz do oszczędzania wody? Wybrałeś dietę wegetariańską? Czytasz książki? Jesteś lewakiem, ekoterrorystą i pedałem! Dlatego bądź ostrożny Drogi Czytelniku, bo samo śledzenie tego felietonu, może już wzbudzać uzasadnione podejrzenia.
Każda moda ma to do siebie, że w końcu przemija. Mentzeniada także przeminie. Może już za chwilę, a może za kilka miesięcy. Wszystko zależy od jej głównego bohatera. Wydaje się, że im więcej mówić będzie, tym dla mentzeniady gorzej. Kluczowa może też okazać się wytrzymałość baterii w hulajnodze.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie