Reklama

Dzielenie się opłatkiem – tradycja godna kontynuacji

24/12/2021 09:00

Kilka lat po spotkaniu opłatkowym Stowarzyszenia Wspólnota Polska, które odbyło się w gościnnym Domu Polonii, jeden z uczestników opowiedział mi o swojej i kilku towarzyszy „traumie”, którą przeżyli uczestnicząc w tym spotkaniu. Gościem spotkania był ks. bp Zygmunt Kamiński, piszący ten felieton oraz kilku innych księży. Po odczytaniu Ewangelii ksiądz biskup wygłosił kilka refleksji związanych z Bożym Narodzeniem i złożył uczestnikom życzenia świąteczne. Nastąpił czas dzielenia się opłatkiem. Ludzie mówili sobie dobre słowa, uśmiechali się do siebie, obdarowywali uściskiem.

„Stanęliśmy przed dylematem – opowiada uczestnik, członek lewicowej partii. Zebraliśmy się w rogu sali i poddałem pod dyskusję temat: Jak mamy się w zaistniałej sytuacji zachować? Podejść do biskupa, złożyć mu życzenia, podzielić się z nim opłatkiem, czy go pominąć? Po krótkiej wymianie poglądów, ponieważ nie było wśród nas jednomyślności, zdecydowałem, że podejdziemy całą grupą i złożymy życzenia. I tak zrobiliśmy. Biskup się do nas uśmiechnął, odpowiedział dobrymi życzeniami. Uścisnęliśmy sobie dłonie. Odczuliśmy, że coś nas łączy”.
Dzielenie się opłatkiem w wigilię Bożego Narodzenia to jedna z piękniejszych polskich tradycji. Rodziny w Polsce z ogromnym namaszczeniem pielęgnują ten zwyczaj. Dzielenie się chlebem to okazywanie sobie bliskości, miłości. To umacnianie jedności rodziny. Wiele osób wysyła opłatek do swoich bliskich, którzy wyemigrowali z Polski i nie mogą przyjechać na Święta do swoich bliskich. W ten sposób łączą się z nieobecnymi.
Po odzyskaniu pełnej wolności w naszej Ojczyźnie ten piękny zwyczaj zaczęto upowszechniać tak, że zaczyna wywoływać wątpliwości. Wspaniały zwyczaj rozszerzył się poza dom rodzinny, zatracił prywatność, wszedł do oficjalnych dziedzin życia społecznego, a nawet politycznego. Rodzi się pytanie, ile zachował z autentycznego przekazu? Czy nadal pozostaje tym samym, co wówczas, gdy wyciągamy z nim rękę do najbliższych, szukając ich nawet na innym kontynencie?
Czy zachowuje swoją symbolikę „opłatek” WiP-ów, samorządowców, polityków? Przyłączam się do głosów wzywających pod tym względem do wstrzemięźliwości. Nie chciałbym oglądać „opłatka” sejmowego, bo trudno jest mi uwierzyć, że byłby to gest pojednania, że ci ludzie, często ziejący nienawiścią, potrafiliby szczerze wyciągnąć do siebie ręce.

Jak uwierzyć w opłatkowe pojednanie, że będzie prawdziwe, kiedy w naszym życiu społecznym i politycznym doświadczamy przeciwnych świadectw: narastające podziały nie do pokonania, usypywanie potężnych okopów, wzajemna wrogość, dyskryminacja, nieubłagalny sąd jednych nad drugimi, potępienia... Wystarczy włączyć telewizor, wejść na konto Facebooka, po prostu posłuchać ludzi, aby zauważyć, że jeśli coś się zmienia, to nie na lepsze.
Patrzę na opłatek, który Pan organista położył na moim stole. Należy się z nim bardzo delikatnie obchodzić. Jest kruchy. Może się połamać, a byłoby szkoda, bo pięknie prezentuje się w całości. Przychodzi myśl, że może podobnie kruchy jest także znak, który ten, specyficznie upieczony kawałek chleba, w sobie niesie. Ludzie dzielący się opłatkiem przywdzieją piękne ubrania, spożyją sutą wieczerzę wigilijną, obdarują się prezentami i po kilku dniach zapomną o wypowiedzianych słowach, gestach pełnych emocji. Politycy wrócą na mównicę w niczym niezmienieni, a sąsiad nadal nie odzywa się do sąsiada.
Czy te chwile, w których ludzie są mniej podzieleni, w których poczują się odrobinę lepiej, nawet jeżeli nie potrafią tego dobrego czasu i postaw przedłużyć, są bez wartości?
Ważne jest, jak my podchodzimy do dzielenia się opłatkiem. Sądzę, że w większości rodzin ta czynność jest traktowana z ogromną powagą i namaszczeniem. Łamliwy opłatek niech w naszym życiu, Drodzy Czytelnicy, nie będzie symbolem kruchości i chwilowości naszych uczuć i postaw. Starajmy się w nim widzieć wiele różnych ziaren, które łączą się w chleb dający siłę, wspomagający życie, jednoczący ludzi. Od każdego z nas zależy, czy przyczyniamy się do spowszednienia, zubożenia tego pięknego znaku, czy korzystamy z jego daru umacniania, niekiedy wskrzeszania wartości?
Pamiętam z dzieciństwa scenę, która rozegrała się w moim rodzinnym domu. Było przyjęte, że członkowie najbliższej rodziny, mieszkający w tej samej miejscowości, przychodzili do nas dzielić się opłatkiem. Powód wyboru naszego mieszkania był prosty. Mieszkaliśmy razem z dziadkami. Wszyscy okazywali szacunek najstarszym. Do dzielenia się opłatkiem przywiązywaliśmy ogromną wagę. Zawsze padały słowa przeproszenia i wyrazy radości, że możemy spotkać się w takim gronie. W oczach wszystkich pojawiały się łzy, które wzmagały się w chwili wspomnienia zmarłych. Ci, którzy z jakichś racji oddalili się od rodziny, czekali na ten wieczór, aby wrócić. Byli zawsze oczekiwani i przyjmowani ze łzami radości.
Raz było inaczej. Zebraliśmy się w mieszkaniu dziadków. Wszyscy byliśmy świątecznie ubrani. Dzieci niecierpliwiły się, oczekiwały na prezenty. Pismo Święte i opłatek spoczywały na świątecznym stole. Mama zapaliła świeczki (lampek nie było) na choince. Niestety, brakowało jednej osoby – wujka. Rozpoczęło się niecierpliwe spoglądanie na wskazówki zegara. Wspomniany wujek miał jakiś żal do kogoś z rodziny. Mijały minuty, a on nie przychodził. Dialog był sztucznie podtrzymywany, ale komentarzy o powodach nieobecności wujka nie było. Wszyscy spoglądali na drzwi z nadzieją, że ukaże się w nich oczekiwana osoba. Niestety, tak się nie stało.
Niezręczną i trudną sytuację przerwał wówczas dziadek. Poprosił, aby przynieść mu kożuch, czapkę, rękawiczki i laskę. Wszyscy zaczęli pytać dziadka, co chce zrobić. Odpowiedział krótko: „On nie chce przyjść do mnie, ja pójdę do niego, a zgoda musi być”.
Po kilkudziesięciu minutach dziadek wrócił z wujkiem. Zdjął kożuch i powiedział: Jesteśmy wszyscy. Zacznij śpiewać kolędę! Zwrócił się do wujka, który miał piękny głos. Śpiewał w chórze parafialnym. „Wśród nocnej ciszy” rozbrzmiało w mieszkaniu. Wszyscy odczuliśmy ulgę i radość.
Warto pielęgnować wartości, których symbolem jest opłatek. Nie ulegajmy poglądom głoszonym przez ludzi, którzy utracili korzenie chrześcijańskie lub nigdy ich nie mieli. Chrześcijanie w Polsce z oburzeniem wsłuchiwali się w informacje płynące w ostatnich dniach z Komisji Europejskiej, która opublikowała listę słów i zwrotów, których nie powinno się używać. W przewodniku „komunikacji inkluzywnej” KE znalazło się m. in. Boże Narodzenie. Przerażenie ogarnęło nawet tych, którzy nie wyróżniają się szczególną religijnością. Po fali potężnej krytyki, która spłynęła na KE, ta wycofała się na razie z absurdalnego pomysłu. Niepokój pozostał.
Jesteśmy ludźmi wolnymi i szanujemy przekonania innych osób. Każdy może świętować według własnego pomysłu i nazewnictwa. Zachęcam, aby w polskich rodzinach nie zabrakło wieczerzy wigilijnej, dzielenia się opłatkiem, śpiewu kolęd i udziału w Eucharystii sprawowanej w wieczór wigilijny i Boże Narodzenie. Pielęgnujmy piękne zwyczaje, które wzmacniają naszą wiarę w Boga, scalają nasze rodziny, przywracają jedność, są wyrazem miłości i bliskości. Nie przerażajmy się wrzaskiem tych, którzy uważają nas za znak sprzeciwu.
Szanownym Czytelnikom życzę, aby w Waszych sercach i sercach Waszych bliskich było miejsce na narodziny Chrystusa. On zaś niech obdarza Was darem męstwa w dawaniu świadectwa wiary. Radosnych, pełnych miłości i przebaczenia Świąt Bożego Narodzenia.

Ksiądz Infułat Wiesław Kosek

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do