Reklama

Ach! Lalka! – zatracam się w nich całkowicie...

– To było przedświąteczne sprzątanie... Gdzieś na dnie szafy znalazłam skrawki włóczki. Zrobiłam z nich pierwszą lalę, taką kukłę, ale bardzo mi się wtedy podobała. Była taka przytulaśna... – mówi nasza rozmówczyni. Pewnego dnia dostała wiadomość... Ktoś znalazł ją na instagramie, albo na Facebooku i poprosił, aby wzięła udział w programie „Mam talent”. Nie zgodziła się.

–  Ja nie chcę,  lubię działać na swoim, lokalnym terenie. Dla pasji, nie dla szumu, nie dla rozgłosu... – opowiada. O niezwykłych lalkach z duszą, znanych m.in. w Kanadzie, Francji, Niemczech, Holandii czy Stanach Zjednoczonych opowiada Beata Samsel, lokalna twórczyni makram, lalek waldorfskich i amigurumi – przyjaciół na całe dzieciństwo, lingeristka, założycielka, jednego z pierwszych w Pułtusku, salonu manicure, wielbicielka kotów devon rex... Rozmowie z Anną Jadaś przysłuchują się dwa – Demi i Heniuś. 

Wywiad przesłaliśmy do autoryzacji i otrzymaliśmy jedną uwagę: Proszę tylko, aby Pani dopisała, że tak mnie wywiad zainspirował, że powstała nowa lala – Amelka – napisała p. Beata. Dopisaliśmy, jesteśmy zaszczyceni i zapraszamy do lektury…

Jeżeli ktoś ma szczęście i otrzyma od Pani tajemnicze pudełeczko, co na nim przeczyta...

„Witaj Królewno/ Królewiczu, jestem Twoją nową lalą. Musisz mnie tylko przytulać, być blisko mnie, możesz mi powierzyć każdy swój sekret, a ja będę Cię kochać na zawsze”. To jest napisane przeze mnie ręcznie. I taką lalę, która już ma imię, dziecko dostaje w pudełeczku. Jak wysyłam lalkę, do dziewczynki, do chłopca, zawsze jest spersonalizowana.

Jest Pani artystyczną duszą. Jaka jest Pani filozofia życia?

Przede wszystkim nikomu nie szkodzić. To jest najważniejsze i dużo się uśmiechać. Uwielbiam ludzi, którzy się uśmiechają. Są wśród nich moi przyjaciele. Nie mam wokół siebie zbyt wielu przyjaciół, ale to są takie osoby, na które zawsze mogę liczyć, ale one na mnie też. Zawsze.

Dzierganie to moja pasja, odskocznia, zatracam się przy tym bezgranicznie... – pisze Pani na jednym z portali...

...i tak jest. Moja przygoda z szydełkiem, z drutami zaczęła się od moich babć. Obie dziergały. Jedna robiła głównie na drutach, druga i szydełkiem, i drutami. Do szóstego roku życia praktycznie wychowywałam się u jednej z babć na wsi. Zawsze poświęcała mi dużo czasu. Miałam też tam dziadka, a także ciocię i wujka, którzy nie mieli dzieci, więc ciocia uczyła mnie dodatkowo szyć, babcia dziergać. A mnie to bardzo interesowało. Zawsze lubiłam historie związane z takimi „dłubaniami”, żeby wytworzyć coś z niczego... Babcia udostępniała mi materiały – kiedyś nie było takiego wyboru włóczek, jak teraz – trzeba było jednak je odzyskać, np. spruć stare swetry, itp. Dzięki niej, mając sześć lat, już potrafiłam robić na drutach.

Cały wywiad w najnowszym, świątecznym numerze Pułtuskiej Gazety Powiatowej, dostępnym w sprzedaży od wtorku 15 kwietnia. 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do