
Pierwsza wystawa w nowym roku w galerii „4 strony świata” i od razu bardzo wysoko podniesiona poprzeczka. Trudno będzie przez resztę roku utrzymać tak wysoki poziom. A wszystkiemu winni, jak zawsze, dziennikarze, a konkretnie koleżanka Grażyna M. Dzierżanowska, która namówiła Urząd Miasta i jego Biuro Promocji, by pokazać nad Narwią obrazy córki znajomych Bułgarów. I w ten sposób możemy oglądać ciekawą, bardzo ciekawą wystawę: Petya Todorova Deneva – artystka w podróży.
Powiedzmy od razu – artystka to bardzo tajemnicza, zadziwiająca, ale i myląca widza na każdym kroku. No bo Bułgarka urodzona w Bałcziku (którego piękno podziwialiśmy jeszcze przed jej urodzeniem, w latach 70-tych), mieszkająca w Sofii, wystawiająca tam swe prace, nagradzana, ale gdzie w jej twórczości jest ta słoneczna, kolorowa, żywiołowa Bułgaria? Nawet gdy pokazuje Witoszę (taki bułgarski Giewont) to też jakby otoczoną mgłą, daleką, nierzeczywistą...
Mylące są też tytuły obrazów Petyi Denevej. Bo okazuje się, że ”Czarny notes” to widok z pracowni na ogród, widok ograniczony oknem i uchylonymi drzwiami, z notesem leżącym na stoliku pośród innych drobiazgów. A to, wedle samej artystki, jeden z trzech jeden z najważniejszych, czyli najwięcej o niej mówiących obrazów na tej wystawie. Inny - „Na początku” - to niewielki kąt białych ścian i biały stolik, ma którym leżą przygotowane pędzle. Pewno za chwile artystka weźmie je w rękę... Trzeci - „Portret czasu” - to utrzymany w delikatnym fiolecie portret artystki, wcale nie patrzącej na stojący obok wazon i opadające płatki kwiatów. Ważniejsza jest, mało widoczna, trzymana w palcach – jak powiedziała - nić życia... I tu docieramy do istoty jej sztuki. Więcej w kolejnym numerze PGP.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie