Reklama

Kolekcjoner, społecznik, człowiek wielkiego formatu - wspomnienie Edwarda Malinowskiego w 5. rocznicę śmierci

30/01/2022 10:00

30 stycznia 2017 roku, w wieku 89 lat, zmarł Edward Malinowski - regionalista, kolekcjoner i społecznik. Tekst, który publikujemy niżej napisany został na kilka tygodni przed Jego śmiercią. Miał zostać opublikowany na łamach Pułtuskiej Gazety Powiatowej w połowie lutego tego samego roku. Pan Edward nie zdążył już go przeczytać. W związku z Jego śmiercią opublikowany został wcześniej - w 6 (912) numerze PGP z 7 lutego 2017 roku.

Z cyklu „Ludzie pozytywnie zakręceni”

Kolekcjoner, społecznik, człowiek wielkiego format

Są ludzie: pozytywnie, Pozytywnie, POZYTYWNIE i POZYTYWNIE zakręceni. Właściwie ustalając taką kwalifikację ludzi, którzy mają jakieś pasje, jakieś zamiłowania, jakieś życiowe przesłania powinienem przedstawić kryteria zakwalifikowania bohaterów tego cyklu do którejś z tych kategorii. Oczywiście kategorie są, ale kryteriów - chroniczny brak! Bo przecież, nie można do „jednego worka” wrzucić lekarzy, rzemieślników, zbieraczy, społeczników... Każdy z tych ludzi jest innego rodzaju. Ale wydaje mi się, że bohater dzisiejszego artykułu zasługuje na miano zakręconego należącego do tej ostatniej grupy. Pewnie niektórzy moi Czytelnicy zgadują o kim dzisiaj będzie mowa. Tak! O Edwardzie Malinowskim (E.M.)!

Wielu redaktorów prasowych przeprowadzało wywiady z Panem Edwardem. Opisywało jego działalność zawodową, społeczną, pasję zbieractwa. Napisano około 20 artykułów w prasie powiatowej, krajowej, wojewódzkiej. Pisała Grażyna Dzierżanowska, pisał Miron Owsiewski, pisał Stefan Żagiel… Właściwie, gdybym chciał wymienić wszystkich autorów artykułów o E.M., byłby to tekst o ludziach pozytywnie zakręconych, ale tych po mistrzowsku władających piórem. Wymieniłem tylko troje – pozostałych przepraszam. W archiwach Pana Edwarda (i moim prywatnym), wszystkie publikacje dotyczące ww. znajdują swoje poczesne miejsce.
Poprzednicy moi opisywali kolekcjonera z Pułtuska pod określonym kątem. A to kolekcjonerstwa, a to działalności w różnych organizacjach i stowarzyszeniach wyższej użyteczności publicznej, że tylko wymienię: Pułtuskie Towarzystwo Społeczno – Kulturalne, Towarzystwo Miłośników Ziemi Ciechanowskiej, Towarzystwo Przyjaźni Polsko – Radzieckiej, Klubu Miłośników Militariów, a to działalności charytatywnej (bo i taką znajdujemy w życiorysie człowieka wielkiego formatu), a to działalności społecznej. Na „ścianie tradycji”, w pokoiku Pana Edwarda, widnieje ponad 20 odznaczeń, medali, odznak pamiątkowych. Za co? Za to, o czym pisali autorzy testów o E.M. Można by nimi obdzielić (i wcale nie minimalizując ilości odznaczeń) kilku obywateli o zasługach podobnego formatu. Bo na palcach jednej ręki możnaby policzyć mieszkańców Pułtuska, którzy mogliby się pochwalić np. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Z kolei ja, chciałbym napisać o Panu Edwardzie jako o człowieku, wielkim przyjacielu ludzi, najwspanialszym pod słońcem ojcu, dziadku, pradziadku i STRYJU. Tak, tak stryju! Powiecie Państwo, że żeby być stryjem, trzeba by mieć przynajmniej jednego brata. A Pan Edward miał tylko dwie siostry! Skąd to „stryjostwo”? Otóż prawie pięć lat temu, skontaktował mnie z Panem Malinowskim, społecznik (też nieprzeciętnego formatu), pułkownik Kazimierz Karpiński. Po przyjrzeniu się naszym życiorysom, okazało się, że Pan Edward i ja mamy to samo nazwisko, Ojców o tym samym imieniu i mieszaliśmy obok siebie na odległość „rzutu beretem”. Gdy się jeszcze dowiedziałem, że największą pasją Jego życia jest 13 pułk piechoty, stacjonujący w Pułtusku w okresie międzywojennym – byliśmy już prawie przyjaciółmi. Bo mój Ojciec służył, w latach trzydziestych ubiegłego wieku, właśnie w tym bohaterskim pułku. Nie wypadało mi nic innego jak przekazać Panu E.M. dyplom ukończenia, przez mojego Tatę, w 13 pp, szkoły podoficerskiej (na wystawie militariów w Nasielsku). A gdy jeszcze podjęliśmy się wspólnie inwentaryzacji zbiorów Pana Edwarda – pozostał jeden tylko krok, aby „wejść” (w sensie symbolicznym) do Jego rodziny. I od paru lat zwracamy się do siebie w sposób bardzo familijny „Kochany Stryjaszku” i „Kochany Bratanku”. I niech tak pozostanie – oby jak najdłużej!

Spotkania czwartkowe
Z tego okresu przyjął się zwyczaj, że czwartek (podobnie jak organizował król Stanisław August Poniatowski obiady czwartkowe) jest dniem przeznaczonym do spotkań z historią, zbiorami militariów i z ich inwentaryzacją. Stryj opowiadał, opowiadał, opowiadał…, a ja zafascynowany, słuchałem opowieści o bohaterach spod: Dytiatyna, Gruduska, Pułtuska, Monte Casino i Modlina. Słuchałem opowieści o oflagach: IIA – Prenzlau, IIE - Neubrandenburg, IIB – Arnswalde, IID - Gross Born, stalagu IB Hochenstein, o II Korpusie Sił Zbrojnych, o szabli por. Lucjana Borowca, o oficerach z prawdziwego zdarzenia: płk. Janie Zientarskim, ppłk. Alojzym Nowaku, kpt. Edwardzie Cicharskim, kpt. Leonie Jędrzejarzu, kpt. Antonim Falba, lekarzu Tadeuszu Kurze, szer. Pawle Małaczyńskim, o ostatnim paliwodzie na Mazowszu sierż. Stanisławie Żołnierzaku i o setkach innych bohaterskich żołnierzach związanych z Pułtuskiem i jego okolicami. Kiedy zacząłem pisać w Pułtuskiej Gazecie Powiatowej, w rubryce historycznej, opowieści Stryjaszka nabrały innego kształtu. Zostały przekazane Czytelnikowi, a nie tylko zalegały ściany, szafy, piwnice i zakamarki mieszkania przy ulicy Pana Tadeusza w Pułtusku oraz pamięć kolekcjonera militariów z pułtuskiego grodu.
Po kilku latach prac inwentaryzacyjnych przyszedł czas na spotkania towarzyskie (i też w czwartek). Na spotkania przychodzili starzy bywalcy: Lech Chybowski, Tadeusz Gill, Remigiusz Godlewski, Kazimierz Karpiński i ja. Była też i jedna Pani – Genowefa Łukawska. Oczywiście nie mogło zabraknąć i ludzi związanych z historią najnowszą i tą starszą, a związanych z grodem nad Narwią. Bywali: Radosław Lolo, Artur Miler, Henryk Zawistowski, Grzegorz Koper, Krzysztof Turek, Zbigniew Maliszewski, Tadeusz Błaszkowski, Władysława i Edward Biernacki, Stefan Gidyński i wielu, wielu innych. Pan Edward potrafił stworzyć taką atmosferę rodzinną, w której świetnie się czuli i prawie stuletni miłośnicy historii jak i o 50 lat młodsze pokolenie. Ciekawostką jest, że na tych spotkaniach czwartkowych można było rozmawiać na dowolne tematy za wyjątkiem: stanu zdrowia uczestników przyjacielskich poranków i sytuacji politycznej w kraju, wychodząc z założenia (i słusznego), że w pewnym wieku każdego coś boli, a że znajomość medycyny w naszym gronie jest na poziomie zerowym, więc i o fachową pomoc lekarską też byłoby trudno. Z drugiej zaś strony uważaliśmy, że każdy z nas ma jakieś poglądy polityczne (przeważnie rozbieżne) i ich głoszenie na przyjacielskim spotkaniu prowadziłoby raczej do podziałów między jego uczestnikami. A Stryj wychodził z założenia, że spotkania mają przebiegać w przyjaznej atmosferze bez względu na wiek, wykształcenie, pochodzenie społeczne i preferencje polityczne. Z trzeciej zaś strony uczestnicy deklarowali, że są w czasie tych zebrań zdrowsi, po prostu zapominali o cierpieniach i chorobach wieku ludzi wcześniej urodzonych. Po co więc mieliśmy im to zdrowie, tak psychiczne jak i fizyczne nadszarpywać.
Jest jeszcze jedno, co jest naprawdę mistrzostwem świata w wykonaniu Pana Edwarda. Na spotkaniach tych czuli się świetnie wszyscy, bez względu na wykształcenie: i profesorowie i Ci którym zawirowania historii pozwoliły ukończyć tylko 7 klas szkoły powszechnej. Jak to robił? Nie wiem! Ale robił!

Zbiory
W listopadzie 2015 r. Stryjaszek Edward zachorzał. Znalazł się na oddziale kardiologicznym szpitala w Ostrołęce. Wraz z Kazimierzem Karpińskim zostaliśmy wezwani „na dywanik”, do izby odwiedzin ostrołęckiego szpitala i Pan Edward przekazał nam swój testament (przedwczesny bo przedwczesny), a dotyczący przyszłości Jego przeogromnych zbiorów. Wynikiem spotkania ostrołęckiego była wizyta u filantropa, społecznika, przemysłowca pułtuskiego (i nie tylko) – Andrzeja Grabowskiego. Doszliśmy we trzech do wniosku, że przebogate zbiory Pana Edwarda powinny znaleźć swoje miejsce w muzeum 13 pułku piechoty, w budynku byłego szpitala przy ulicy 3 Maja w Pułtusku. Czekamy na jego otwarcie!
Jak mówi stara prawda życiowa: „z wiekiem ubywa nam przyjaciół”. Jakże niesłuszna w przypadku Pana Edwarda. Otóż, pod koniec grudnia „dopadł” Stryjaszka czwarty zawał. Byłem kilkakrotnie, u Niego, na oddziale kardiologicznym pułtuskiego, tym razem, szpitala. Aby odwiedzić i złożyć uszanowanie człowiekowi, który całe swoje dorosłe życie poświęcił militariom i ukochanemu 13 pułkowi piechoty, trzeba było stanąć w kolejce. A najlepiej zapisać się na audiencję. Odwiedzali Pana Edwarda wiekowi przyjaciele, ale dojrzałem w tłoku kolejkowym i twarze dwudziestokilkuletnie. Przyciągał tych ludzi widocznie ponadczasowy magnez uroku osobistego i fascynacji historią. Dochodząc do zdrowia, w domowych pieleszach, pod opieką kochającej, wielopokoleniowej rodziny, też nie może odpocząć – telefony się „urywają”, a Ci co nie mogą lub nie bardzo chcą telefonować, odwiedzają Pana Edwarda osobiście, z troską pytając o zdrowie.
Życzę go jak najwięcej!

Leszek Malinowski

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do