Reklama

Granica Człowieczeństwa - wywiad z Martyną Kaczmarczyk

27/11/2021 09:00

Dziś czuję, jakby ktoś kazał mi wybierać między byciem Polką a człowiekiem. Granice Państwa są bardzo ważne, ale czy naprawdę w XXI wieku nie mamy innego rozwiązania? – pyta organizatorka pułtuskiej zbiórki dla dzieci, które miały szczęście trafić spod polsko-białoruskiej granicy, z lasu, do Ośrodka dla Cudzoziemców w Czerwonym Borze. Z Maryną Kaczmarczyk rozmawiała Anna Morawska.

W ubiegłym tygodniu zakończyła się zorganizowana przez Ciebie zbiórka dla dzieci przebywających w Ośrodku dla Cudzoziemców w Czerwonym Borze. Jak oceniasz jej efekty?

Tak to prawda, w ubiegłym tygodniu zakończyłam zbiórkę dla dzieci i rodzin przebywających w ośrodku dla Cudzoziemców w Czerwonym Borze. Obecnie na granicy polsko-białoruskiej, w lasach, przebywa mnóstwo malutkich dzieci z rodzinami. Ci, którzy mieli szczęście i nie trafili z powrotem do lasu, trafiają do ośrodków takich jak ten, do którego zawiozłam zebrane rzeczy. Dzięki mieszkańcom Pułtuska i okolic do tych dzieciaczków trafiły zabawki, gry, książeczki, ale również pomoc w postaci podstawowych artykułów higieny osobistej. Chociaż tyle mogliśmy zrobić i na pewno przekazane rzeczy wywoływanie uśmiech na twarzy niejednego dziecka.

Dziś mogę powiedzieć jedno w tej całej niesprawiedliwości, z jaką przyszło nam się dziś zmierzyć – cieszę się, że są w naszym mieście ludzie o wielkich sercach, mających potrzebę jakiejkolwiek pomocy tym ludziom, którzy naprawdę cierpią i dziś potrzebują pomocy Polek i Polaków.

Podczas zbiórki wiele osób dziękowało za zorganizowanie jej. Wiem, że podobnie jak ja, nie chcieli siedzieć bezczynnie, chcieli zrobić cokolwiek, dlatego tak chętnie się do niej włączyli. Bywały też momenty wzruszenia; któregoś dnia, wieczorem, odebrałam telefon – zadzwoniła znajoma, przydźwigała do mnie z córką (wiem, że nie maja auta) tak wiele rzeczy: proszek do prania, płyny do płukania… Ten obraz małej dziewczynki, która wnosi po schodach wielką torbę ze swoimi zabawkami i książeczkami i mówi, że odda je teraz innym dzieciom…

To jest naprawdę wielkie, że rodzice uczą swoje dzieci, rozmawiają i pokazują, że można w życiu się podzielić. Tutaj chcę wspomnieć, że gdyby nie zaangażowanie mieszkańców naszego miasta, znajomych, rodziny, moich sąsiadów, nie byłoby tej zbiórki, więc na jej efekt pracowaliśmy razem. Dzięki zaangażowaniu mojej koleżanki z drużyny Szpilki – Kasi Skwarskiej – mogłam te rzeczy dostarczyć.

Nie jest to pierwsza tego typu akcja zorganizowana przez Ciebie. Co Cię skłania do poświęcania swojego czasu i energii na bezinteresowną pomoc dla innych?

Gdy prowadziłam klubokawiarnię Dzieciuchowo z chęcią włączałam się do różnych zbiórek i akcji charytatywnych. Tak samo jeśli chodzi o założoną przeze mnie drużynę koszykówki – tam też często z dziewczynami łączymy grę z pomocą innym. W ubiegłym roku w Dzieciuchowie organizowałam zbiórkę „Świąteczna paka dla niemowlaka”. Zebrane rzeczy trafiły do Ośrodka Proadopcyjnego w Otwocku, gdzie przebywają dzieciaczki do 1 roku życia, które zostały porzucone lub z różnych przyczyn odebrane biologicznym rodzicom. Był czas pandemii, i jak to w życiu bywa w takich sytuacjach, zawsze cierpią ci najbardziej niewinni. Pamiętam, jak przeczytałam, że chcą zamknąć ośrodek z powodu wykrycia Covid. Dzieciaki miały trafić wtedy do różnych szpitali, ale dzięki sercom kobiet, które na co dzień z tymi dzieciaczki pracują, tak się nie stało. Każda z nich zabrała dziecko do swojego domu. Chciałam wtedy wesprzeć te dzieci, ale też sam ośrodek i wzorową postawę tych kobiet. Wtedy odzew był duży, w segregacji pomagał mi mój starszy syn, wiec też staram się, aby moje dzieci uczestniczyły w tych zbiórkach.

 

Temat uchodźców jest obecnie w Polsce bardzo kontrowersyjny, dzielący społeczeństwo na dwa obozy – tych, którzy się ich boją i tych, którzy współczują dzieciom i matkom koczującym w lesie w warunkach, na które brak słów. Czy spotkałaś się z negatywnymi komentarzami na temat tego, co zrobiłaś dla tych, którym udało się trafić spod granicy w bezpieczne miejsce w Czerwonym Borze?

Tak i szczerze mówiąc bardzo mnie przeraża fakt, że jesteśmy tak podzieleni. Dziś czuję, jakby ktoś kazał mi wybierać między byciem Polką, a człowiekiem. Granice Państwa są bardzo ważne, ale czy naprawdę w XXI wieku nie mamy innego rozwiązania? Trudno mi zrozumieć i pojąć, że po tym wszystkim, co przeszliśmy kiedyś w naszej historii jako społeczeństwo, dziś pozwalamy na to, aby ludzie tak cierpieli. Przed nami, pod granicą polska-białoruską to się DZIEJE WŁAŚNIE TERAZ. Cierpią niewinni, malutkie dzieci, starsze dzieci, kobiety, tylko dlatego, że szukali lepszego świata, zostali wciągnięci w grę polityczną. KAŻDA POMOC DLA TYCH LUDZI DZIŚ JEST WAŻNA.

Spotykałam się oczywiście i z negatywnymi komentarzami, ale nie ma to dla mnie znaczenia – robię swoje. Jest tylko jedna droga, którą można iść pośród wyborów w życiu – drugi człowiek, a los i życie tych ludzi jest dziś w naszych rękach, bo oni już tu są, są pod granicą, w lesie i nic tego nie zmieni.

W środę 3 listopada zawiozłaś zebrane przedmioty do ośrodka. W jakich warunkach przebywają tam uchodźcy?

Ciężko mi to ocenić, ponieważ widziałam go z zewnątrz. Nie pytałam nawet czy mogę wejść do środka. Jednak aby w ogóle znaleźć się na terenie placówki, musiałam mieć przepustkę, ale otrzymałam ją bez problemu. Z zewnątrz to normalne bloki mieszkalne i w infrastrukturze w Czerwonym Borze jest plac zabaw dla dzieci, boisko do piłki nożnej i koszykówki. Pokoje mieszkalne określają też ścisłe przepisy, co do wielkości itd. Nie wiem jak jest w innych ośrodkach, ale po rozmowie z pracownikiem tego konkretnego wiem, że tu są dobre warunki.

Czy masz jakieś plany na przyszłość, jeśli chodzi o dalszą działalność charytatywną?

Co do planów na przyszłość nie będę deklarować, bo zawsze to wynika z emocji i mojej potrzeby wsparcia innych ludzi, kiedy wymaga tego sytuacja. Dalej jestem zaangażowana w różnego rodzaju zbiórki i pomoc uchodźcom. Jeśli czas i możliwości mi pozwolą, na pewno będę chciała zorganizować jeszcze jakąś pomoc dla tych ludzi, którzy dziś przebywają w lasach, jednak codziennie mam nadzieję, że ten koszmar wreszcie się zakończy i nie będzie takiej potrzeby.

Jeśli ktoś z mieszkańców będzie chciał jakąkolwiek pomoc, naprawdę można zrobić wiele. Nie trzeba być na granicy, dziś nazywanej Granicą Człowieczeństwa.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do