Reklama

Z Zator do Rio – wywiad z Olimpijczykiem Pawłem Wiesiołkiem

03/08/2016 10:21

Jeszcze rok temu Paweł Wiesiołek stał przed ogromną szansą startu w XXXI Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Dziś już wie, że jego wielkie marzenie się spełniło – Jestem zaszczycony, że będę mógł reprezentować nasz kraj na największej sportowej imprezie na świecie. Będę startował wśród najlepszych wieloboistów z całego świata, a oni dobrze wiedzą, jak zrobić z zawodów show i bawić się tym sportem. Mam zamiar bawić się razem z nimi – przyznaje nasz olimpijczyk w specjalnym wywiadzie dla Pułtuskiej Gazety Powiatowej. Z Pawłem Wiesiołkiem rozmawiała Karolina Soliwoda.

Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?
Moja przygoda ze sportem rozpoczęła się w szkole podstawowej w Zatorach. Byłem wysokim szczupłym i sprawnym dzieckiem. Zauważył to mój nauczyciel wychowania fizycznego Adam Klonowski. W kolejnych latach rozszerzał program wychowania fizycznego o zajęcia z lekkiej atletyki. Głównie skupiliśmy się na skoku wzwyż, z uwagi na moje cechy somatyczne. Startowaliśmy w zawodach szkolnych. Największym moim osiągnięciem było zajęcia 4 miejsca w skoku wzwyż na Mistrzostwach Polski Młodzików. Po tym sukcesie bardzo pomógł mi nasz dyrektor Andrzej Krawczak, który znał wielu trenerów w Warszawie i wskazał mi odpowiednią drogę. Pamiętam że sam zawiózł mnie na testy sprawnościowe do Warszawy i przekazał pod opiekę mojemu aktualnemu trenerowi Markowi Rzepce.    

Dlaczego wybrałeś właśnie taką dyscyplinę?
Pojechałem do Warszawy z myślą o tym, że zostanę skoczkiem wzwyż. Byłem młodym zawodnikiem, a mój trener to specjalista od wieloboju. Zaproponował, abym rozpoczął swoją karierę od wszechstronnego rozwoju, a potem mieliśmy dokonać wyboru specjalizacji. Okazało się, że bardzo dobrze sobie radzę również w innych konkurencjach. Przejście do skoku wzwyż  przedłużałem ile mogłem, aż w końcu znalazłem się na Igrzyskach reprezentując 10 bój.     
 

Czy w świecie sportu jest ktoś, kto jest dla Ciebie wzorem?
Moim wzorem do naśladowania jest Roman Seberle – Czeski dziesięcioboista. To aż 4 krotny uczestnik i medalista igrzysk olimpijskich. Wielokrotny medalista Mistrzostw Świata i Europy. Jako pierwszy wieloboista w historii przekroczył granicę 9000 tys. punktów. Nie znam sportowca o tak wielkim sercu do walki. Miałem okazję wystartować w raz z nim na jednych z jego ostatnich zawodów w karierze i było to dla mnie wielkie przeżycie. Byłem tak zapatrzony w jego start, że mało co nie zapomniałem, że sam przyjechałem tam w charakterze zawodnika.
 

Czego spodziewasz się po występie na Igrzyskach Olimpijskich?
Nie chcę nic obiecywać, bo wszyscy wiemy, jaki jest wielobój. Wiem, że jestem dobrze przygotowany i przy odrobinie szczęścia chciałbym poprawić swój rekord życiowy. W przyszłości moim największym celem jest poprawienie rekordu Polski należącego do Sebastiana Chmary (8563 pkt). 
 

Reprezentowanie Polski na tak wysokim szczeblu to duża odpowiedzialność, a w związku z tym zapewne także ogromny stres, jak sobie z nim radzisz? Czy jest dla Ciebie motywujący, czy raczej przycina Ci skrzydła?
Chciałbym w końcu wszystkim pokazać, że stać mnie na duże wyniki. Do Rio jadę z czystą kartą, nie bronie tytułu, nie jestem faworytem. Jestem zaszczycony, że będę mógł reprezentować nasz kraj na największej sportowej imprezie na świecie. Czuję się zmotywowany i gotowy do działania. Będę startował wśród najlepszych wieloboistów z całego świata, a oni dobrze wiedzą, jak zrobić z zawodów show i bawić się tym sportem. Mam zamiar bawić się razem z nimi.    
 

Sportowiec pewnie musi mieć w swoim jadłospisie specjalną dietę, czy Twoja jest bardzo restrykcyjna? 
Moja dieta jest dostosowana do poszczególnych okresów startowych. W zimę stosujemy większą kaloryczność, ponieważ jest to okres długich i wyczerpujących treningów, nastawionych na wytrzymałość tlenową oraz siłową. Kiedy zbliża się okres startowy staram się zrzucić kilka kilogramów, aby po prostu czuć się lżej podczas startu. Raczej nie odmawiam sobie jedzenia. Po prostu razem z panią dietetyk zmieniamy produkty w zależności od potrzeb i chęci.   
 

Aby osiągać sukcesy w sporcie trzeba naprawdę dużo trenować. Ile godzin tygodniowo poświęcasz na swój trening i jak on wygląda? 
Tutaj również wszystko zależy od okresu treningowego. Zimą spędzam na treningach nawet po 6 godzin dziennie. Wyjeżdżamy na obozy wysokogórskie, gdzie głównie pracujemy nad wytrzymałością i siłą. Dużo czasu poświęcam na gibkość i ćwiczenia sprawnościowe do wszystkich konkurencji. Kiedy zbliża się okres startowy zakładamy kolce i zaczynamy szlifować szybkość i elementy techniczne. Tutaj trening trwa krócej, ale jest bardziej intensywny i wymaga dużego skupienia, ponieważ trener stwarza warunki typowo startowe. 
 

Czy miewasz momenty zwątpienia? Jeśli tak, to jak sobie z nimi radzisz? Czy masz kogoś kto wspiera Cię w dążeniu do celu?     
Momenty zwątpienia przychodzą wraz z kontuzjami. Wtedy cała ciężka praca jaką wykonałem staje mi przed oczami i świadomość tego, że wszystko będę musiał zacząć od nowa bywa dołująca. Nigdy nie mam zbyt wiele czasu na zamartwianie się, ponieważ bardzo wspiera mnie moja narzeczona, już niebawem żona, która sama jest trenerką pływania i dostaje mi się po uszach zupełnie jakbym był jej zawodnikiem. Zawsze mogę liczyć też na mojego trenera Marka Rzepkę oraz rodzinę i znajomych, którzy zawsze kibicują mi nawet w tych trudnym momentach w karierze. 
 

Co było Twoim kluczem do sukcesu? Czy możesz poradzić młodym, początkującym sportowcom co zrobić, żeby zajść tak daleko? 
Na początku swojej drogi nigdy nie pomyślałbym, że wystartuję na igrzyskach. Jedynym kluczem do sukcesu jest odrobina talentu, systematyczność i wiara we własne możliwości. Teraz mogę powiedzieć, że trenowanie to moja praca. Pokochałem to, co robię, więc chyba można uznać że jestem bezrobotny.

Dziękuję za rozmowę. 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do