Reklama

Włos się jeży na głowie, czyli wyprawka dla pierwszoklasisty

17/08/2011 15:30

Zbliża się wrzesień, a tym samym początek roku szkolnego. Dla niemal wszystkich rodziców wiąże się to z ogromnymi wydatkami i na samą myśl o konieczności zakupu całego kompletu podręczników, zeszytów, przyborów szkolnych, ubrań itd. włos jeży się na głowię. A ile tak naprawdę kosztuje wyprawka dla pierwszoklasisty? 

Do pierwszej klasy idzie się przynajmniej trzy razy. A każda nowa szkoła wiąże się z niezbędnymi zakupami, bo o ile w kolejnych latach wykorzystać można wolne strony w zeszytach z poprzedniego roku, ten sam piórnik, część podręczników, o tyle w pierwszej klasie trzeba zaopatrzyć ucznia we wszystko, od A do Z.

 

Zawsze mówi się, że wyprawka pierwszaka jest najbardziej absorbująca. Nie można się z tym nie zgodzić. To w końcu kupowanie pierwszego tornistra (ok. 150 zł, z usztywnieniem, żeby na wstępie szkolnego życia nie zniszczyć sobie kręgosłupa), całego zestawu książek (ponad 300 złotych  w zależności od szkoły) pierwszych zeszytów ( ok. 10 złotych), ale też przyborów szkolnych. Przecież potrzebny jest blok rysunkowy, techniczny, farby, kredki, flamastry, nożyczki, klej, plastelina, linijka, gumka, długopis, ołówek, a to wszystko kosztuje (i to ok. 70 złotych). Skoro pierwszak ma już całe wyposażenie piórnika, dobrze byłoby też zakupić sam piórnik (18 złotych). Plecak już gotowy, ale to jeszcze nie koniec przygotowania malucha do szkolnej codzienności. Trzeba przecież jeszcze kupić buty na zmianę (koszt to ok 80 złotych), strój na w-f  (spodenki i koszulka, czyli ok. 40 złotych). Przydałyby się też nowe ubrania, bo przecież dzieciaki szybką rosną i to, co pasowało w zerówce, prawdopodobnie nie będzie już odpowiednie dla pierwszoklasisty. Ale na to najczęściej trzeba przeznaczyć dodatkowe rezerwy funduszy. Łączny koszt? Prawie 700 złotych. Dla mniej zamożnych lub średnio zamożnych rodzin, to naprawdę ogromny wydatek i niejednokrotnie jedynym wyjściem, aby sprostać zapotrzebowaniu, jest zaciągnięcie pożyczki...

A kiedy delikwent kończy Szkołę Podstawową, staje się dumnym gimnazjalistą. I oprócz sześciu lat więcej, ma też większe wymagania, co do swojej wyprawki. A rodzice? Cóż mogą poradzić, muszą mocno trzymać się za kieszeń i płacić za podręczniki, zeszyty, nowe przybory, piórnik. A zestaw książek dla przeciętnego ucznia pierwszej klasy gimnazjum to koszt ok 500 złotych, również w zależności od szkoły. Do tego też dochodzą zeszyty, już nie kilka, ale kilkanaście (ok. 30 złotych) i nowe przybory szkolne (ok. 40 złotych). Na razie wydawać by się mogło, że koszty są mniejsze. Jednak przeciętny gimnazjalista, szczególnie w tych czasach, kiedy liczy się marka, chciałby mieć plecak z takiej, a nie innej firmy, buty takie, a nie inne. Takie fanaberie kosztować mogą rodziców nawet powyżej 200 złotych (w zależności od tego jak wielkie zachcianki ma młody gimnazjalista). Nie zagłębiając się już w szczegóły dotyczące nowych ubrań, stroju na w-f i tym podobnym rzeczom, łatwo wyliczyć można, że wyprawienie do szkoły ucznia pierwszej klasy gimnazjum to koszt prawie 800 złotych. Jest to ogromna suma, której duża część rodziców nie jest w stanie sprostać. Szczególnie, kiedy już na początku roku szkolnego trzeba opłacić wiele innych, szkolnych rzeczy.

A co z licealistami? Teoretycznie gimnazjalista, po trzech latach, jest dojrzalszy, rozumie, że nie wszystko jest niezbędne, a bez nowej pary markowego obuwia można się obyć. Jest w stanie nawet poświęcić się i ograniczyć wydatki rodziców do zakupu tylko najpotrzebniejszych książek. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że nauczyciele nie będą z tego powodu zadowoleni, a to może znacznie wpłynąć na żywot licealisty w szkole. Więc rodzice po raz kolejny nie mają innego wyjścia jak tylko wyciągnąć z portfela 600 złotych na nowy komplet podręczników. I znowu kolejny plik zeszytów, a każdy szanujący się licealista, ma kilka opasłych brulionów, o łącznej wartości ok. 60 złotych. Co do wyposażenia piórnika, licealista także nie ma wygórowanych wymagań, wystarczy bowiem długopis lub pióro, kawałek ołówka i linijki, a i to nie zawsze. Niby niewiele, ale to też kosztuje, bo długopis szybko się wypisuje, ołówek łamie, a linijka ginie w tajemniczych okolicznościach, dlatego lepiej od razu zrobić zapasy (ok. 30 złotych). Licealista więcej do szkoły nie potrzebuje, nie zmienia to jednak faktu, że chce wyglądać jak najlepiej. I nie chodzi tu już o markowy plecak, ale coś, co jest oryginalne, modne, a najczęściej i drogie (ok. 100 a czasami i więcej złotych). Koszt całkowity? Również prawie 800 złotych. I po raz kolejny pojawia się problem skąd wziąć fundusze na taką wyprawkę. Nie jest to łatwe i nie zmienia faktu, że uczeń jest już prawie dorosły.

Całe szczęście, rodzice nie są sami w czasie gorących przygotowań do 1 września. Te rodziny bowiem, które mają prawo korzystać ze świadczeń rodzinnych, mogą również ubiegać się o dodatek w ramach rozpoczęcia roku szkolnego z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dodatkowo, mogą starać się o uzyskanie zasiłku celowego, który przeznaczą właśnie na doposażenie młodego ucznia. O tę pomoc występować mogą rodziny, które, po przeprowadzeniu wywiadu środowiskowego, okażą się spełniać jeden z kilku warunków stawianych na podstawie ustawy o pomocy socjalnej oraz, których dochód nie przekracza sumy zapisanej w ustawie. Pomoc, niezależnie od otrzymywanych świadczeń, dzięki funduszom przekazanym przez Urząd Miasta szkołom podstawowym i gimnazjalnym, otrzymać mogą także rodzice uczniów uczęszczających do klas 1-3 szkoły podstawowej, uczniów trzecich klas gimnazjum oraz uczniów niepełnosprawnych. Mogą ubiegać się oni o częściowy zwrot kosztów za zakup podręczników. Jedynym warunkiem jest tu kryterium dochodowe, które nie może przekroczyć w sierpniu 351 złoty na osobę w rodzinie. Wnioski znaleźć można u szkolnego pedagoga już pierwszego września, do 6 września należy je złożyć w sekretariacie szkoły wraz z imienną fakturą na zakup podręczników, dopiero wtedy istnieje możliwość otrzymania pieniędzy. 

Jak to mówią, „małe dzieci – mały problem, duże dzieci – duży problem” i jak najbardziej to stare porzekadło sprawdza się w przypadku wyprawki dla ucznia. Im starszy uczeń tym większe i droższe wymagania, nie wynikają one jednak z „widzimisię” młodego człowieka, ale wpływu środowiska, rówieśników, a przede wszystkim mody lansowanej wśród młodych uczniów. Trudno to zmienić, trudno się także temu podporządkować, a osoby, które czy nie mogą, czy nie chcą, bywają odtrącane. Problem pojawia się również z książkami, kiedyś z jednego kompletu książek korzystała cała rodzina, a jeśli należycie o podręczniki dbali, czasami jeszcze znajomi. Teraz nie ma takiej możliwości, nie dlatego, że dzieci bardziej niszczą książki, ale dlatego, że program zmienia się czasami z roku na rok, a tym samym podręczniki są inne. I to często w każdej szkole nauczyciele wybierają inne wydawnictwo, co jeszcze bardziej utrudnia przekazywanie sobie książek. Oby w niedługim czasie się to zmieniło, ponieważ rodzicom jest naprawdę ciężko i muszą włożyć wielki wysiłek w przygotowanie dzieci do szkoły.

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do