
Z sentymentem wspominam nieistniejącą kamienicę obok starego szpitala, gdzie Państwo Rudakowscy, tak zwani wujek i ciocia, mieli stary sklepik, do którego chodziło się na oranżadę i po pestki. Zabieraliśmy je ze sobą do kina, w którym kierownikiem był Pan Edward Malinowski – znany pułtuski kolekcjoner. Możliwość pójścia do kina, na filmy na przykład z Winnetou, była wtedy jedną z niewielu rozrywek. Pamiętam Panie bileterki sprawdzające legitymacje, by upewnić się, czy na pewno mamy te 12 - 14 lat. Inaczej nie można było wejść do kina. W moich wspomnieniach lodziarnia Pana Kaczuka na ulicy, wtedy jeszcze Armii Czerwonej, zakład fryzjerski Pan Szczepankowski, Pan Wąsiewski… Gdzieś to wszystko odpłynęło…, ale chociaż czasy się zmieniły, te miejsca w sercu i pamięci mojej i wielu pułtuszczan pozostały... Swoimi wspomnieniami o Pułtusku, pasjami, o których dotąd wiedzieli tylko nieliczni, a także planami na rozwój miasta podzielił się z nami Wojciech Gregorczyk, kandydat na Burmistrza Miasta Pułtusk.
– W mieście nic się nie dzieje, jest brudno, zabytkową część miasta zajmuje parking i psująca się fontanna, którą wielu chciałoby zamienić na starą, kamienną, brakuje miejsc rozrywki, upada handel – narzekają mieszkańcy.
Muszę zaprzeczyć. Fakty mówią same za siebie – dzieje się, i to naprawdę dużo. Wystarczy prześledzić FB lub stronę www miasta. Ile tam wpisów z imprez sportowych, kulturalnych, świąt i uroczystości. To niektórzy przyzwyczajeni do lockdownu siedzą w domach z telefonami w rękach i piszą... że nic się nie dzieje. Nie zgadzam się również z tym, że w mieście jest brudno. Mamy podpisaną umowę z firmą i jakość usług w tym zakresie poprawia się systematycznie. Zmienia się na lepsze również wygląd terenów zielonych, parków, skwerów, kwietników. Przykro mi, że tak oceniana jest praca PPUK (teraz Eco Pułtusk), ponieważ obserwując jego działania odnoszę wrażenie, że bardzo przykłada się do realizacji swoich zadań. Mogą być miejsca, gdzie jest brudno, nie wykluczam tego, ale proszę pamiętać, że właścicielami wielu terenów są osoby prywatne czy instytucje. W takich sytuacjach nie mamy władzy i możliwości, aby egzekwować porządek na obszarze ich kamienic czy posesji. Nasze możliwości są ograniczone. Poza tym, w wielu przypadkach, toczą się sprawy spadkowe. Będziemy podejmować uchwały o terenie przeznaczonym do rewitalizacji w naszym mieście. Jeżeli ten program wejdzie w życie, umożliwi nam podejmowanie działań, by tego typu obiektom, jak kamienica, którą teraz, podczas naszej rozmowy, widzimy za oknem, przywracać świetność, nie stając się jej właścicielem. No i jeszcze drobna rzecz – mentalność. W tym zakresie trzeba się uderzyć w piersi.
Znaleźliśmy się w gronie 139 miast, które mogą ubiegać się o fundusze szwajcarskie.
Tak. Myślę, że pozwolą one poprawić jakość, ale problem bierze się stąd, że jako gmina nie jesteśmy właścicielami wszystkiego, co znajduje się w mieście. Mamy drogę krajową, drogi wojewódzkie, powiatowe, ale mieszkańców to nie interesuje. Co jest dla nich istotne? To, że na drodze jest brudno, jest niezamiecione, są brzydkie słupki parkingowe. Niestety, mamy taki stan prawny, że możemy odpowiadać tylko za to, co leży w naszych kompetencjach. Wiele osób tego nie rozumie. Staramy się współpracować z właścicielami nienależących do miasta obiektów, zachęcać do współpracy i podniesienia jakości budynków, wyglądu ich otoczenia. Mam nadzieję, że kiedy obwodnica stanie się faktem, znaczna część ulic przebiegających przez miasto zostanie własnością gminy i wtedy będziemy mogli inaczej je zagospodarować. Dzisiaj nie wolno tam niczego tknąć, nawet zatoczki parkingowej, przepisy nie pozwalają, rządzi zarządca drogi.
Wracając do wątku poruszonego w pierwszym pytaniu… Fontanna…
Została przebudowana w roku 2007, czyli 17 lat temu. Trudno mi się odnieść do decyzji o zmianie jej formy. Nagle, w mijającej kadencji zaczęła niektórym mieszkańcom przeszkadzać? Dlaczego wtedy jej miłośnicy nie protestowali? Mnie osobiście stara fontanna nie zachwycała. Zbudowano ją z polnych kamieni, zlepiono byle jakim betonem, wystawała z niej zardzewiała rura. Na pewno nie dodawała uroku pułtuskiemu rynkowi. Obecna fontanna przeszła generalny remont, wymieniono w niej instalację wodną, oczyszczono zbiornik, zainstalowano nowe dysze, oświetlenie, nagłośnienie, odtwarzane są utwory muzyczne. W tym roku będzie można usłyszeć nowe utwory. Po dwóch latach doszliśmy do wniosku, że dotychczasowe trochę się już osłuchały. Dlatego będzie nowy zestaw utworów, odtwarzany w sezonie letnim w godzinach 12:10 i 21:00, który podkreśli scenerię tego miejsca. Ponadto przy fontannie jest siedem płyt informujących o najważniejszych faktach z historii naszego miasta – to też jest swego rodzaju atrakcja, którą, jak zauważam, doceniają głównie goście.
Co Pan powie o zanikającym handlu np. na ul. Świętojańskiej?
Zauważam rotację – jedne punkty się zamykają, inne otwierają. Na to gmina nie ma wpływu. Tak się Pułtusk rozwija, przenosi na „górę” miasta, na tak zwany Manhattan. Jedynym miejscem tradycyjnym, od wieków, jest pułtuski rynek, gdzie stwarzamy wspierające handel warunki. Gmina wybudowała stragany, udostępnia na nich miejsca sprzedawcom. Nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło handlu na rynku. Wtedy rzeczywiście moglibyśmy powiedzieć, że ta część miasta traci swoją funkcję handlową.
Czy w Pana planach jest zmiana wyglądu tej części rynku, na której funkcjonuje teraz parking?
Po przeprowadzeniu się Policji do komendy na ul. Skłodowskiej podjęliśmy starania w tej kwestii. Mamy już przygotowaną pierwszą koncepcję tego, jak mogłaby wyglądać część rynku pomiędzy wieżą ratuszową a fontanną. Chcielibyśmy ograniczyć tu parkingi, być może zmienić układ komunikacyjny. Musimy przy tym pamiętać, że pierwszeństwo ma dojazd do Domu Polonii. Jest to bardzo ważna instytucja, do której ruch musi być zapewniony. Zwiększając strefę wokół fontanny o wspomnianą część rynku, chcielibyśmy, m.in. poprawić wygląd istniejących ogródków, pomyśleć o elementach małej architektury, urządzeniach rozrywkowych dla dzieci. Taką koncepcję niedługo zaprezentujemy mieszkańcom do konsultacji.
Może w nowej kadencji odda Pan trochę swojej władzy w ręce Pułtuszczan i Pułtuszczanek? Budżet obywatelski to świetna sprawa. Mieszkańcy zamiast krytykować wezmą sprawy w swoje ręce. Zaczną pisać i zgłaszać projekty dotyczące ulepszenia miasta. Czy brane są pod uwagę projekty z budżetu obywatelskiego?
W mijającej kadencji radni podjęli próbę wprowadzenia tego budżetu – w jego sprawie musi być bowiem stosowna uchwała. Większość rady nie poparła jednak pomysłu i inicjatywa umarła śmiercią naturalną. Ja jestem za budżetem obywatelskim, nie mam jednak większości w radzie. Jeżeli uda się uchwalić stosowne przepisy w przyszłej kadencji, taki budżet powstanie.
Przed wyborami warto pamiętać, że radni wybierani są przez mieszkańców i mają prawo reprezentowania ich w samorządzie, podejmowania decyzji i ponoszenia za nie odpowiedzialności. Radni są przekaźnikiem inicjatyw obywatelskich. Do rady miejskiej zgłosiło się w tegorocznych wyborach wielu kandydatów. Na pewno dojdzie do jakichś zmian personalnych czy na stanowisku burmistrza, czy radnych i co za tym idzie, wpłynie zapewne dużo pomysłów dotyczących miasta. Nie wszystkie przedstawiane teraz przez kandydatów – co czytam w ich programach wyborczych – leżą w kompetencjach gminy. Chyba nie do końca wszyscy kandydaci zdają sobie z tego sprawę.
Imponuje Pan swoją wiedzą historyczną na temat Pułtuska. Czy są w mieście nieoczywiste miejsca, związane z historią, o której większość mieszkańców nawet nie słyszała? Jakie są Pana ulubione? Podczas spotkania w kinie Narew wspomniał Pan np. o bramie kamienicy przy ul. 3 Maja naprzeciwko parku.
Mieszkała tam rodzina żydowska, właściciel nazywał się Blum. Dlatego nazywamy to miejsce przejściem przez kamienicę Bluma. Zresztą w tej kamienicy urodził się bardzo znany kantor związany z Pułtuskiem – Józef Malowany. Kiedy kilkanaście lat temu odwiedził Pułtusk, pokazaliśmy mu księgę urodzin, w której jest zarejestrowany. Takich miejsc w mieście jest dużo. Z sentymentem wspominam nieistniejącą kamienicę obok starego szpitala, gdzie Państwo Rudakowscy, tak zwani wujek i ciocia, mieli stary sklepik, do którego chodziło się na oranżadę i po pestki. Zabieraliśmy je do kina, w którym kierownikiem był Pan Edward Malinowski, znany pułtuski kolekcjoner. Możliwość pójścia do kina na filmy na przykład z Winnetou była wtedy jedną z niewielu rozrywek. Pamiętam panie bileterki sprawdzające legitymacje, a więc czy na pewno mamy te 12 - 14 lat. Inaczej nie można było wejść na seans. W moich wspomnieniach pozostała lodziarnia pana Kaczuka na ulicy, wtedy jeszcze, Armii Czerwonej, zakład fryzjerski: pan Szczepankowski, pan Wąsiewski, księgarnia z panem Glinką, sklepik pana Łępickiego czy pana Oleksiaka… Gdzieś to wszystko odpłynęło… ale chociaż czasy się zmieniły, te miejsca w sercu i pamięci mojej i wielu pułtuszczan pozostały...
Czy pod silną osobowością samorządowca kryje się dusza romantyka?
U każdego człowieka się kryje. Nie jesteśmy tacy jednoznaczni. W zależności od okoliczności, w których w danym momencie się znajdujemy – czy jest to praca, czy odpoczynek, spotkanie towarzyskie, prywatne – zachowujemy się inaczej. Romantyzm jest przyjemny, trzeba sobie na niego czasami pozwolić, na chwilę marzeń, odprężenia, relaksu, zapomnienia. Ale kiedy trzeba pracować, należy zewrzeć siły i brać się do roboty.
Pytam o „romantyka”, bo jest Pan podobno wielkim miłośnikiem przyrody i znawcą kwiatów.
Mamy wspólnie z małżonką kilkadziesiąt odmian krzewów i kwiatów. To związane również jest z tym, że od młodych lat pracowałem w rodzinnym sadzie. Praca w ogrodnictwie, sadownictwie nie była mi obca. Teraz ta pasja przełożyła się bardziej na rośliny ozdobne. To jest też ta wspomniana wcześniej chwila romantyzmu, kiedy można po pracy, w otoczeniu pięknej przyrody, słuchając śpiewu ptaków, odpocząć, zapomnieć, skupić się na czymś innym, co przynosi odpoczynek, odskocznię i chwilę wytchnienia.
Ma Pan ulubione kwiaty?
Na pewno należą do nich tulipany, które już nieśmiało wzeszły w ogrodzie. Obawiam się tylko czy te przymrozki, które były im nie zaszkodziły. Lubię wiosenne bratki, letnie szałwie, floksy, jesienne astry i jeżówki i wiele innych. W moim rodzinnym domu przy ul. Żwirki i Wigury do dzisiaj rośnie lipa, która ma około 150 lat i udało mi się do mojego nowego domu przenieść z niej sadzonki. Dzięki temu drzewa mojego dzieciństwa towarzyszą mi do dziś. Mam do nich szczególny sentyment.
Warszawa ma swoją odmianę tulipana „Serce Warszawy” w ogrodach Zamku Królewskiego, może też pomyślimy o własnej odmianie jakiegoś kwiatu wykorzystując Pana wiedzę? Na przykład taka pułtuska niezapominajka, którą turyści mogliby zabrać ze sobą, wyjeżdżając z miasta?
Rozmawialiśmy ostatnio w gronie współpracowników o produktach regionalnych, które zaciekawiłyby zarówno turystów, jak i mieszkańców. Na razie nie będę zdradzał, jakie to produkty, ale mamy już dosyć skonkretyzowane pomysły. Pojawiła się też możliwość pozyskania środków na realizację projektu. Wkrótce przedstawię mieszkańcom propozycję regionalnego produktu, kojarzącego się jednoznacznie z naszym miastem. Przy okazji chcielibyśmy wypromować nazwę Pułtuska i wykreować nazwę tego „produktu”. Więcej szczegółów wyjawię po świętach… Mogę tylko powiedzieć, że będzie to związane z kulturą Kurpi, z produktami regionalnymi, związanymi z kuchnią kurpiowską. Wprawdzie bardziej chodziło nam o coś związanego z gastronomią, ale pomysł kwiatowy też wart jest rozważenia. Wspomnę przy okazji, że niedługo na naszych rabatach, skwerach, przy Pasażu Klenczona nasi mieszkańcy też zobaczą kwiaty – nasadziliśmy kilka tysięcy tulipanów. Szkoda tylko, że tak krótko kwitną.
Poświęćmy jeszcze chwilę zieleni. Drewniana pergola przy Wzgórzu Abrahama jest tematem żartów i kpin, wielu mieszkańców nazywa ją… „szubienicą”. Czy mogą liczyć na jej likwidację?
De gustibus non est disputandum... Poza tym wszystko można zlikwidować... A krytykuje stale ta sama facebookowa grupa. Amfiteatr, wybudowany w latach siedemdziesiątych, przestał pełnić swoją funkcję, ponieważ nie spełniał przepisów bezpieczeństwa, budowlanych, nie miał też odpowiedniej infrastruktury. Wizję ogrodu w miejsce obecnego amfiteatru stworzył projektant, któremu zaufaliśmy. Zaproponował konstrukcję, po której będą pięły się rośliny. Nasadzono tam pnącza i za wcześnie jest oceniać efekt. Kiedy obrośnie zielenią będzie wyglądała zupełnie inaczej. Ma przypominać pawilon, świątynię dumania, chociażby taką, jaka znajduje się w Puławach. Konstrukcja drewniana nawiązuje do całego otoczenia. Nie chcieliśmy budować tam obiektu stałego, murowanego. Postawiona jest na scenie, na której przywrócono deski z czasów, kiedy odbywały się na niej występy. Są miejsca do siedzenia, odpoczynku, co jest związane też z piwnicami, przychodzą bowiem grupy zwiedzające. Oczekując na wejście lub po wyjściu z piwnic, mogą odpocząć. Podobny motyw, jak w amfiteatrze, jest na Placu Piłsudskiego, ul. Solnej, tam też są pnącza. To wszystko potrzebuje kilku lat, żeby zarosnąć, aby efekt był widoczny. Dajmy im trochę czasu.
Startuje Pan na stanowisko Burmistrza z PSL.
Startuję tak, jak w poprzednich wyborach. Z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
W Pana komitecie jest wiele osób docenianych na swoją działalność w Pułtusku. Według jakiego klucza byli wybierani?
Są to osoby znające Pułtusk. Mam do nich zaufanie, z nimi współpracowałem i wiem, że razem możemy dalej działać na rzecz rozwoju miasta. Ponadto od lat związani są z ruchem ludowym, mają duże doświadczenie w samorządzie, co jest niezwykle istotne m.in. w uchwalaniu budżetu, efektywnym wydatkowaniu publicznych pieniędzy, realizacji inwestycji, organizacji imprez masowych.
Pojawiają się dwie skrajne opinie – jedna, że w Pułtusku zrobił Pan już wszystko i wreszcie mieszkańcy mogą chwalić się miastem, druga – że w mieście nic się nie dzieje, jest zastój inwestycji… W czym mogą pomóc nam pieniądze z KPO, których podobno większość ma zasilić kasy samorządów?
Ponad 120. – tyle inwestycji zrealizowałem podczas swojej kadencji jako burmistrz miasta. Oczywiście o różnym znaczeniu i skali. Jedne krótsze, inne dłuższe. Jedne bardziej kapitałochłonne, inne mniej. Wydatkowaliśmy ponad 202 miliony na inwestycje. Nie było wcześniej takiej kadencji i wydatków w historii miasta od 1990 roku! Żadna z ośmiu poprzednich kadencji nie może równać się do obecnej. Potrzeb wciąż jest dużo. Wszyscy, którzy mieszkają w Pułtusku wiedzą, że nadal brakuje połączeń drogowych, nowych ulic, konieczny jest remont Dom Kultury, a w planach dalsza budowa nabrzeży Narwi, w tym przystani… Potrzeby są i liczymy na środki. W ciągu minionych 5 lat ze wspomnianych 202 milionów, 143 miliony – czyli ponad 70 procent – pozyskaliśmy z zewnątrz. W tej kadencji mieliśmy dużo zadań związanych, i z tarczą antyinflacyjną, i programem Polski Ład. Były to środki rządowe. Mogliśmy liczyć na pomoc samorządu woj. mazowieckiego i na środki unijne. Realizowałem również zadania wspólnie z samorządem powiatu pułtuskiego. Gdy Polska otrzyma środki z KPO w takiej wysokości, jakie są zapowiadane, w pierwszej kolejności samorządy powinny być ich beneficjentem. To my gwarantujemy, że pieniądze zostaną przekazane na to, co mieszkańcom jest najbardziej potrzebne.
Czyli na co?
Przede wszystkim na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych. Realizacja tego zadania jest dla mnie niezwykle istotna. Obecnie mamy na liście około stu rodzin oczekujących na mieszkania i ponad czterdzieści, które chciałyby je zamienić – mówię tu o mieszkaniach komunalnych. Jest też około pięćdziesięciu rodzin, które nie spełniają kryteriów na mieszkania komunalne, a chciałyby je otrzymać. Byłoby to możliwe w programie TBS lub z SIM (Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej). Czyli łącznie około dwustu rodzin potrzebuje własnego lokum. W tej kadencji udało się nam oddać budynek TBS przy ul. Jana Pawła – zamieszkało w nim 48 rodzin. Obecnie remontujemy budynek przy ul. Tysiąclecia, gdzie będzie około 70 mieszkań. Rozpoczniemy też razem z SIM budowę budynku przy ul. Kwiatkowskiego z 44 mieszkaniami. Czyli łącznie to ponad 160 mieszkań! Gdyby w poprzednich kadencjach mieszkania powstawały w takiej liczbie, mielibyśmy już sytuację mieszkaniową opanowaną.
Drugi aspekt, jeśli chodzi o mieszkalnictwo, to jest stan budynków – 60 procent zasobów budynków komunalnych to obiekty sprzed II wojny światowej. A najstarsze pobudowano jeszcze w XIX wieku czyli po 1800 r. A ich stan? Są wyeksploatowane, zużyte, często zniszczone, odbiegają od standardów XXI wieku. Trzeba wiele rzeczy w nich wymienić, żeby rodziny mogły w nich spokojnie mieszkać. 10 budynków nadal, od wojny, ma nieuregulowany stan prawny, a mamy tam 120 mieszkań. 120 mieszkań, a budynki nie są naszą własnością. Znani są ich właściciele i my tak naprawdę nie powinniśmy inwestować w ich remonty, gdyż nie należą do miasta. Problemów mieszkaniowych jest naprawdę dużo. Uważam, że w przyszłej kadencji powinniśmy w radzie bardzo skoncentrować się na poprawie sytuacji mieszkaniowej mieszkańców Pułtuska.
Słyszałam, że w wielu budynkach przy 17 Sierpnia czy Traugutta warunki w jakich mieszkają Pułtuszczanie i Pułtuszczanki urągają ludzkiej godności. W niektórych mieszkaniach pomieszczenia do spania służą jednocześnie za łazienkę, robaki czy gryzonie wędrują między mieszkaniami… Dbanie mieszkańców o lokale nic nie daje przy takim stanie całości…
Wiem, że są takie sytuacje już od 30-40 lat. Mam nadzieję, że kiedy w przyszłym roku zasiedlimy budynek przy ul. Tysiąclecia, gdzie oddamy do użytku 70 mieszkań, będziemy mogli rozpocząć remonty kolejnych. Nie możemy bowiem przeprowadzać większego remontu budynku, jeżeli nie ma gdzie przenieść obecnych lokatorów.
W mijającej kadencji pojawił się podobno pomysł, żeby wybudować naprzeciwko Cmentarza Radzieckiego budynki socjalne?
Tak. Mamy kilkadziesiąt wyroków eksmisyjnych, ale brakuje miejsc, żeby zapewnić tym ludziom dach nad głową. Dlatego pojawił się pomysł, żeby wybudować naprzeciwko Cmentarza Radzieckiego – gdzie jest półhektarowa działka, której właścicielem jest TBS – budynki socjalne. Nie uzyskaliśmy jednak na to zgody, ponieważ są tam tereny rolnicze III klasy. Poza tym pomysł ostatecznie odrzuciliśmy, aby nikogo nie stygmatyzować. Nie każdy bowiem, kto znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, życiowej – znalazł się w niej z powodu swoich zaniechań. Czasami są to wydarzenia losowe, choroby...
Będąc w tak trudnej sytuacji, na jaką pomoc Burmistrza mogą liczyć te osoby?
Jeżeli ktoś jest w trudnej sytuacji życiowej, pomagamy, m.in. w remontach. Przeznaczyliśmy w tej kadencji ponad półtora miliona złotych na bieżące remonty. Potrzeba dużo więcej. Jak wspomniałem wcześniej, zasoby są wiekowe. Kamienice w rynku, budynki pokoszarowe, na ul. Tysiąclecia, Wojska Polskiego, Traugutta… Te budynki tak naprawdę powinny być wyłączone z eksploatacji i poddane kapitalnemu remontowi. W najlepszym stanie jest chyba budynek przed pocztą. Udało się do niego doprowadzić instalację centralnego ogrzewania – pozostały jeszcze dwa mieszkania, które podłączymy w przyszłym roku. Wymieniliśmy też dach, ociepliliśmy budynek, zrobiliśmy elewację. W pozostałych trzech budynkach są np. wspólne łazienki i korytarze. Chcielibyśmy to zmienić, ale najpierw musimy mieć nowe zasoby, do których moglibyśmy przenieść mieszkańców. Mamy koncepcję dużego budynku na 65 lokali, który mógłby powstać przy ul. 17 Sierpnia 4. Jest też plan budynku przy ul. Jana Pawła, dobudowanie Jana Pawła 19. Wspominałem już o pracach przy ulicach Kwiatkowskiego i Tysiąclecia. W ciągu najbliższych 3-4 lat sytuacja mieszkaniowa poprawi się.
Czyli za następnej Pana kadencji?
To mieszkańcy zdecydują.
Nie wiem, czy korzysta Pan z FB. Na jednej z grup pułtuskich znalazł się wpis o trudnej sytuacji mieszkaniowej pewnego małżeństwa. Pokazano zdjęcia, podano informację o fatalnym stanie lokalu, m.in. jego zagrzybieniu. Ktoś powiedział (mówiąc w dużym skrócie) „sprawdzam Pana działanie w tej sprawie, Panie Burmistrzu!”
Osoby, które o tym pisały poproszę o dokładny adres tych Państwa, z zachowaniem RODO. Zapewne nie wszyscy wiedzą, ale przyjęliśmy z Zespołem Mieszkaniowym zasadę, że do każdego mieszkania, które jest przydzielane – najpierw chodzimy i je oceniamy. Część mieszkań jest zwracana przez najemców w takim stanie, że kolejne osoby z listy nie chcą ich przyjąć. Są wyeksploatowane, zaniedbane, zniszczone… W takiej sytuacji przeznaczamy je do remontu, dzięki czemu standard kilkunastu z nich bardzo się podniósł.
Nadal też prowadzimy sprzedaż mieszkań najemcom na atrakcyjnych warunkach – to 50 procent wartości. Co prawda w ciągu ostatnich dwóch lat znacznie wzrosły ceny mieszkań, 2 czy 3 lata temu można było kupić mieszanie za około dwa tysiące złotych za metr kwadratowy, co z bonifikatą 50-procentową dawało kwotę tysiąca złotych za metr kw. Obecnie są to już kwoty wynoszące 3 czy 4 tysiące złotych. Niestety mieszkańcy nie do końca są takimi ofertami zainteresowani. Udało nam się sprzedać około 30 lokali. Chcielibyśmy też zbyć pojedyncze lokale w budynkach, w których powstały wspólnoty mieszkaniowe. Wspólnota to taki organ, który z jednej strony jest bardzo dobry, bo sami nabywcy są właścicielami całego budynku, z drugiej jednak nakłada na nich szereg obowiązków. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jakie te obowiązki są, choć pojęcie pojawiło się w prawie już w 1994 r. Nie ograniczają się one tylko do lokalu, ale dotyczą całego budynku. Czyli wszystkiego, co jest wspólne, tj. dach, piwnica, klatki schodowe czy elewacja. Często w tej kwestii dochodzi do nieporozumień. Pojawiają się pytania – „Dlaczego mam płacić za naprawę dachu. Mieszkam na parterze, niech płaci ten, kto mieszka na ostatnim piętrze”. My mamy kilkanaście takich wspólnot, w których należałoby sprzedać te ostatnie lokale, ale by sprzedać, musi nabyć je obecny najemca. Jeżeli zaś on nie chce kupić, musimy najemcy zaproponować inny lokal, a lokale sprzedać na wolnym rynku.
Jak powiedziałem wcześniej – problem mieszkaniowy, mieszkalnictwo komunalne to jeden z najważniejszych problemów, który w przyszłej kadencji – niezależnie od tego kto będzie w radzie i kto zostanie burmistrzem – trzeba będzie rozwiązać.
Warto zwrócić uwagę na mieszkania budowane przy ul. Kwiatkowskiego, przy szpitalu, z możliwością wykupu po kilkunastu latach. To budynek, którego właścicielem będzie spółka SIM Północne Mazowsze. Jesteśmy jej udziałowcem. Wystąpiliśmy o dofinansowanie i zamierzamy wprowadzić do budżetu kwotę 5 milionów złotych. Pierwszeństwo w naborze mieszkań będą mieli mieszkańcy Pułtuska. Tak zapisaliśmy w umowie z SIM. Jest jeden warunek: aby je otrzymać, nie można posiadać innego lokalu. W przypadku tego budynku, po minimum 15 latach będzie można, poprzez spłatę kredytu, stać się właścicielem przydzielonego lokalu. Zaznaczam – nie najemną, ale właścicielem. Przewidujemy warunki preferencyjne – przyszły lokator spłaci jedynie 50 procent wartości lokalu, pozostała część pochodzi z rządowego Programu Rozwoju Budownictwa Mieszkalnego.
Mówił Pan, że ma wiele pomysłów na rozwój miasta i gminy. Jakie są Pana priorytety na nową kadencję?
Mieszkalnictwo – to pierwsze. Następnie kanałki, dokończenie przebudowy stadionu, remont MCKiS, budowa przystani nad Narwią i zagospodarowanie całego terenu od plaży, przez stanicę, do Camper Parku. Ten teren o charakterze rekreacyjnym będzie przyciągał zarówno turystów, jak i mieszkańców. Myślę, że już po części udało nam się to zrobić, ale bez współpracy z Wodami Polskimi i podpisanej współpracy z samorządem powiatowym sami nie damy rady tego sfinalizować. Kolejne priorytety to dokończenie budowy budynków przedszkola numer 5 w blokach, przedszkola z oddziałem żłobkowym na Popławach i adaptacja budynku Domu Nauczyciela na potrzeby nowego żłobka.
Chciałbym wrócić uwagę na fakt, że liczba urodzeń w Pułtusku niepokojąco spada. W ubiegłym roku urodziło się tylko 170 dzieci. To bardzo, bardzo mało. Tyle było kiedyś w obwodzie jednej szkoły. Liczba mieszkańców Pułtuska spada, w niewielkim stopniu, ale jednak stale spada.
Wracając do priorytetów. Ważna dla Pana jest budowa dróg, o czym mówił Pan podczas spotkań, które odbyły się w Kinie Narew.
Dalej mam w planach budowę nowych połączeń drogowych, koniecznych dla rozwoju miasta. Miasto rozrasta się w kierunku zachodnim, w stronę obwodnicy, budynki wielorodzinne wchodzą w nowe tereny, na których brakuje infrastruktury drogowej. Nie może być tak, że tylko właściciele działek wytyczą gdzieś uliczki. To muszą być ulice zaplanowane, szerokie, które przejmą ruch samochodowy. Przecież teraz w niemal każdej rodzinie jest jeden albo dwa samochody i sama ulica Mickiewicza tego nie obsłuży. Trzeba połączyć ulicę Mickiewicza z Wojska Polskiego i Nasielską. Wykorzystać ślad po torach 12-metrowej szerokości zaczynający się na węźle Jeżewo i prowadzący do ulic Czereśniowej, Słonecznej, Wiśniowej, Ogrodowej. Miasto trzeba dobrze zaprojektować.
W mieście powstanie nowe rondo. Niektórzy obawiają się, że handel w jego miejscu znacznie się zmniejszy, będzie problem z zatrzymaniem się.
Rondo powstanie na skrzyżowaniu ulic Mickiewicza, Górnej i 17 Sierpnia. Inwestorem jest Starostwo Powiatowe. My deklarujemy współpracę. Zależy nam bowiem na poszerzeniu odcinka 17 Sierpnia pomiędzy Traugutta i Mickiewicza, właśnie ze względu na kłopoty z parkowaniem. Odbyło się w tej sprawie spotkanie z udziałem przedstawicieli Starostwa i właścicieli lokali. Wszystko zostało ustalone. Dużym problemem przy budowie czy przebudowie ulic jest to, że nie zawsze istnieje możliwość odtworzenia takiej liczby miejsc parkingowych, jaka była poprzednio. Zmieniły się w tym zakresie przepisy. Na przykład, w odległości 10 metrów od przejścia nie może być zatoczki parkingowej. Zdajemy się w takiej sytuacji na wybór – albo chcemy więcej miejsc parkingowych, albo więcej przejść dla pieszych. Uważam, że rondo na skrzyżowaniu Mickiewicza, 17 Sierpnia i Górnej jest potrzebne. Zresztą prace projektowe już dobiegają końca i wkrótce Starostwo rozpocznie realizację tej inwestycji.
Warto wspomnieć o komunikacji miejskiej. Czy prawdą jest, że będzie bezpłatna?
Chcielibyśmy wprowadzić system karty miejskiej dla mieszkańców naszej gminy. Nie widzimy uzasadnienia, żeby osoby spoza niej miały przywileje takie, jak nasi mieszkańcy. Wszystko wymaga jeszcze technicznych uzgodnień, aby posiadacz karty miał nie tylko bezpłatne przejazdy, ale też dodatkowe uprawnienia w obiektach, takich jak lodowisko, pływalnia czy kino. To jest rzecz nowa, której do tej pory nie mieliśmy, dlatego z pewnością skorzystamy z rozwiązań funkcjonujących już w innych miastach. Wspólnie ze spółką Eco Pułtusk chcemy także wprowadzić system rowerów miejskich. Na kongresie nowoczesnych miast, który odbył się 22 i 23 marca zaprezentowaliśmy założenia tego pomysłu.
Bezrobocie w Pułtusku wynosi ponad 13 procent. Jak zwiększyć zatrudnienie w mieście? Jak pomóc kobietom w powrocie do pracy po urodzeniu dziecka?
Kobietom staramy się pomóc poprzez zwiększenie miejsc w żłobkach. 120 miejsc – tyle niebawem będzie dostępnych. To na pewno przyczyni się do zwiększenia aktywizacji zawodowej kobiet po urlopie macierzyńskim. W tej chwili liczymy też na dużą inwestycję, związaną ze zmianą właściciela zakładów ETI. Są plany, które przewidują powstanie kilkuset nowych miejsc pracy. Ponadto wybudowanie obwodnicy i kolei ułatwi dojazd do Warszawy czy miejscowości podwarszawskich, gdzie miejsc pracy jest dużo więcej.
Jak podsumuje Pan kończącą się kadencję? Nie była łatwa – pandemia, inflacja, wojna na Ukrainie, zmiana osób na stanowisku burmistrza…
Atmosfera w 2018 roku nie była sprzyjająca… Pojawiło się dużo różnych emocji… Było tak, jak w filmie Hitchcocka. Najpierw trzęsienie zmieni, a później kolejne… Z mijającej kadencji jestem zadowolony. Mieliśmy boom inwestycyjny. Nie można przecież przejść obojętnie obok ponad 120 inwestycji zrealizowanych podczas mojej kadencji jako burmistrza miasta i wydatkowaniu na nie ponad 202 milionów.
Kultura, doświadczenie, klasa – taką opinię często wystawiają Panu mieszkańcy. Jest jednak rzecz, która powoduje, że niektórzy z nich zastanawiają się czy oddać na Pana głos. – Mówią, że dystansuje się Pan od mieszkańców, nie jest „równym” gospodarzem miasta, nie zdarzają się sytuacje, żeby wyszedł Pan do mieszkańców, podał rękę, porozmawiał. Czas, który im Pan poświęca raz w tygodniu w urzędzie, im nie wystarcza. Burmistrz powinien być ekstrawertykiem czy introwertykiem?
Burmistrz musi dbać o interesy mieszkańców. Sprawą drugorzędną, w mojej ocenie, powinno być to, jakie ma cechy charakteru i jaki jest emocjonalnie. W każdy wtorek od godz. 8:00 do 16:00 jestem do dyspozycji mieszkańców. Nie zdarzyło się, żebym z kimś nie porozmawiał. Jestem dostępny na wszelkich uroczystościach i miejskich imprezach, na spotkaniach otwartych, na cotygodniowych objazdach inwestycji, na meczach Nadnarwianki i innych. Może rzeczywiście jest tak, że w sklepie czy na targowisku nie zaczepiam ludzi. Nie uważam, żeby ten sposób kontaktu był aż tak konieczny. Nie wyobrażam też sobie takiej sytuacji, żebym odburknął i poszedł dalej, kiedy ktoś zwraca się do mnie z pytaniem. Nigdy się to nie zdarzyło. Mam za sobą doświadczenie pracy w szkole, bo przez 14 lat pracowałem jako nauczyciel i dyrektor, spotykam wielu wychowanków, mam znajomych na mieście. Nie wiem, skąd biorą się takie oceny. Może rzeczywiście im jestem starszy, tym bardziej zamykam się w sobie, nie prowadzę intensywnego życia towarzyskiego, jak kiedyś. Nie mam potrzeby bycia wszędzie i dominowania. Staram się skupiać na mojej pracy zawodowej. W ciągu roku w urzędzie odwiedziło mnie ponad 500 osób. Jestem dostępny dla wszystkich, którzy chcą się ze mną spotkać.
Podobno jest Pan trochę złośliwy i ironizuje, kiedy coś się Panu nie podoba? Po tym można poznać czy Pan coś akceptuje, czy nie. To prawda?
(Śmiech), staram się nie krzyczeć, staram się nie przekonywać na siłę do swoich argumentów. Być może przez pewne aluzje czy riposty pragnę zwrócić komuś uwagę, że nie wykonał czegoś na czas, popełnił faux pas, nie wywiązał się ze swojego zadania. Jestem wymagający od siebie i od innych. Myślę, że nikt z nas nie jest odporny na emocje, emocje trudno ukryć. Wyrazem twarzy, zachowaniem czy podniesionym głosem oceniamy, dajemy innym sygnał, co się z nami dzieje. Staram się panować nad swoimi emocjami, a w sytuacjach zawodowych kieruję się profesjonalizmem, pracowitością i starannością wykonywania swoich obowiązków i tego oczekuję od innych. Kiedy jest czas na bardziej luźną atmosferę, emocje są dopuszczalne, ale nie w pracy.
Kiedy połączymy się ze światem przez linie kolejowe?
Mogliśmy połączyć się już w XIX wieku. Wtedy pojawiły się pierwsze plany jej poprowadzenia z Mławy do Kowla przez Pułtusk. Niestety później zmieniono trasę kolei i Pułtusk na kolejne dziesięciolecia został jej pozbawiony. W tej chwili kończą się procedury związane z wyłonieniem firmy, która wykona projekt przebiegu linii. Przy wstępnych założeniach rok 2029 podawany jest jako rozpoczęcie prac budowlanych.
Ile może potrwać budowa?
Myślę, że minimum 3-4 lata. Czyli za około 10 lat, przy pomyślnych wiatrach, powinniśmy mieć połączenie kolejowe. Bądźmy dobrej myśli. Linia kolejowa (gdy powstanie) naprawdę dużo zmieni w transporcie publicznym, dostępności. Tak to historycznie wyglądało – miasta powstawały wzdłuż linii kolejowych. Teraz jest dużo trudniej doprowadzić kolej tam, gdzie są już miasta, trzeba pozyskać teren, niełatwo pobudować linię kolejową w terenie zabudowanym, podnosi to znacznie jej koszty.
Kiedyś mieliśmy swoją „Zośkę”, wiele osób do dzisiaj kocha i ją, i wspomnienie o niej…
Mamy taki parowóz! W końcu udało nam się uzyskać pozwolenie i projekt budowy ekspozycji tego parowozu! Złożyliśmy już wniosek i czekamy tylko na dofinansowanie. Myślę, że w przyszłej kadencji, w parku Na Widoku, niedaleko miejsca, gdzie kończyła swój bieg nasza „Zośka”, ten parowóz udostępnimy.
Świetnie, że Zośka doczeka się swojego pomnika.
Dokładnie tak! Co prawda to nie jest to egzemplarz, który jeździł na tej linii, ale dokładnie taki sam parowóz z lat pięćdziesiątych, PX-48.
Mówił Pan, że ponad 40 lat czyniono starania o budowę obwodnicy Pułtuska. Mamy rok 2024 i wygląda na opóźnienie w jej budowie. Kiedy pojadą nią pierwsze samochody?
Zapowiadany termin w marcu 2025 wydaje się mało prawdopodobny. Wiem, że trwają rozmowy między wykonawcą i inwestorem o przesunięciu daty wykonania. Myślę, że wiosna 2026 r. jest bardziej realnym terminem.
Miasto zyska dzięki obwodnicy lepsze powietrze i bezpieczniejsze ulice, ale czy nie straci jeszcze bardziej na handlu i inwestycjach?
Straci na pewno. Są gotowe raporty. Pierwszym miastem, które doświadczyło tego typu sytuacji było Koło w Wielkopolsce, gdzie wybudowanie obwodnicy unaoczniło, jak bardzo przeniósł się ruch tranzytowy z miasta i jak zmniejszyła się różnego rodzaju działalność biznesowa. Myślę, że podobny szok przeżywali mieszkańcy Serocka. W tej chwili widać, że życie tam powróciło. Takie zagrożenie więc istnieje. Ale są też plusy. W naszym studium przestrzennym w miejscowym planie uwzględniliśmy przy obwodnicy dużo miejsc przeznaczonych na prowadzenie różnego rodzaju działalności, takiej jak hurtownie, bazy transportowe. To powinno przyczynić się do rozwoju tego typu usług. Takie miejsca są poszukiwane przez dużych producentów, dystrybutorów, tym bardziej, że obwodnica będzie dwupasmowa i w przyszłości na pewno połączy się z trasą S50, z dużą obwodnicą Warszawy. Bliskość Warszawy spowoduje, że będziemy dobrym zapleczem dla stolicy na powstawanie dużych powierzchni magazynowych. Pamiętajmy też o plusach, takich jak wyprowadzenie ruchu ciężkich pojazdów w centrum miasta. Chociaż ruch tirów pozostanie z pewnością na ulicach Nasielskiej i Wyszkowskiej, bo dopóki nie powstanie droga S50 to kierowcy jadący ze wschodu, chcąc ominąć Warszawę będą zapewne wybierać drogę na Nasielsk i Płońsk.
Można powiedzieć, że kolejne pytanie także dotyczy transportu, tyle że „transportu” pułtuskich ścieków. Czy prawdą jest, że ścieki ze starej części miasta trafiają wprost do Narwi?
Prawdą jest, że nie mamy pewności czy nie trafiają. Najstarsze, jeszcze czynne kanały sanitarne pochodzą z XIX wieku. Systematycznie je przebudowujemy. Przy przebudowie każdej ulicy – tak jak to było w tej kadencji w przypadku ulic Świętojańskiej, Nadwodnej, Benedyktyńskiej – sięgamy do kanalizacji sanitarnej, żeby mieć pewność, że instalacje są szczelne. Po wybudowaniu przez gminę nowych instalacji sanitarnych także podjęliśmy zintensyfikowane działania, żeby wszyscy, którzy mieszkają tam, gdzie sięga sieć kanalizacji sanitarnej, podłączyli się do niej. Jest to obowiązek ustawowy – jeżeli nieruchomość znajduje się przy ulicy, przy której jest sieć kanalizacyjna, ma obowiązek przyłączenia się. Udało nam się w ten sposób pozyskać dodatkowo ponad 150. odbiorców ścieków. Trzeba jednak pamiętać, że sieć kanalizacyjna to kilkadziesiąt kilometrów kanałów i rur. I może zdarzyć się tak, że gdzieś jeszcze ścieki przedostają się do rzeki. Ostatnio, przy remoncie ul. Traugutta, przebudowaliśmy sieć kanalizacyjną w obszarze ulic Kombatantów i Traugutta, gdyż było podejrzenie, że ścieki stamtąd mogły trafiać do kanału. Warto zwrócić uwagę także na to, że nie zawsze to, co mieszkańcy obserwują w kanałku, zwłaszcza wtedy, kiedy kanały są zamknięte, to są ścieki sanitarne. Czasami mogą to być zanieczyszczenia z ulic, deszczówka. Efekt podobny do ścieków komunalnych mogą powodować ścieki z pól, ogródków działkowych. Kilkadziesiąt lat temu normą było to, że kanalizację sanitarną prowadzono albo do deszczówek, albo bezpośrednio do kanału.
Zawsze, kiedy pojawiają się sygnały o zanieczyszczeniu wody, nasz PWiK pobiera próbki, woda jest badana. Taka sytuacja miała miejsc w ubiegłym roku. Obawy nie potwierdziły się, w wodzie nie stwierdzono obecności ścieków komunalnych.
Odrzucenie przez radnych pomysłu na utworzenie schroniska dla zwierząt było dobrą decyzją?
Nie chcę oceniać tego w kategoriach dobra czy zła. Byłem na posiedzeniu tej komisji. Głównie chodziło tu o aspekt ekonomiczny. Natomiast chcę powiedzieć mieszkankom i mieszkańcom Pułtuska, że spotkałem się już z wójtami sąsiednich gmin w Pokrzywnicy. Podpisaliśmy list intencyjny o rozpoczęciu starań o wybudowanie schroniska, obejmującego teren powiatu, na terenie którejś z naszych gmin. Zadania mamy podobne, potrzeby także. Gdyby udało się realizować to zadanie przez siedem gmin, koszty znacznie by się dla wszystkich zmniejszyły.
W tym miejscu składam wyrazy uznania dla Straży Miejskiej i wszystkich grup wolontariatu, które pomagają w adopcji psiaków. Dobrze, że jest taka duża wrażliwość społeczna, że mieszkańcy i wolontariusze zwracają uwagę na ten problem. Nie może nam to jednak przesłonić sytuacji ekonomicznej. Nie stać nas w tej chwili, żeby w budżecie gminy znalazła się inwestycja rzędu 3-4 milionów złotych na samodzielne prowadzenie schroniska. Trzeba bowiem pamiętać, że do budowy dochodzą bieżące koszty. Schronisko musi przecież funkcjonować 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Tak więc, jeżeli będzie to współfinansowane przez 7 gmin, to szansa na realizację pomysłu jest realna.
Ma Pan w domu zwierzę?
Aktualnie trzy. Dwa koty i psa. To pies Felek, a koty – Kicia i Nutka. Swego czasu mieliśmy 3 psy i 3 koty. Spacer z nimi wyglądał komicznie. Dodam, że w domach rodzinnych żony i moim niemal zawsze towarzyszyły nam psy.
Istnieje raport przygotowany kilka lat temu we współpracy z Mazowieckim Instytutem Kultury, w którym wskazano niezbyt bezpieczne miejsca na terenie miasta. Jakie działania dla poprawy bezpieczeństwa w mieście Pan podjął, jakie ma w planach?
Rozbudowujemy sieć monitoringu, mamy już ponad 120 kamer, nie wszyscy mieszkańcy widzą te kamery, ale one są. W Straży Miejskiej jeden ze strażników zajmuje się wyłącznie zadaniami związanymi z monitoringiem. Wielokrotnie Policja i inne służby korzystały z tych nagrań. Stale rozbudowujemy też miejskie oświetlenie. Przystępujemy do dużego programu wymiany 2 tysięcy punktów świetlnych, co nie będzie sprzyjało aktom wandalizmu. Na pewno problemem w kwestii bezpieczeństwa jest duży ruch samochodowy, ale tu nasze kompetencje są ograniczone, Straż Miejska nie może bowiem zatrzymywać pojazdów w ruchu. Musimy liczyć na współpracę z policją. Zwłaszcza w godzinach nocnych, kiedy zdarza się spotkać kierowców szarżujących po rynku czy innych, zwłaszcza nowo wybudowanych, ulicach. Dla niektórych dobra i szeroka ulica to niestety zachęta do ryzykownej jazdy. Cały czas dbamy o stan osobowy i wyposażenie naszej Straży Miejskiej. Obecnie to zaledwie 5 pracowników, ale strażnicy dyżurują i dbają o bezpieczeństwo w mieście. Odnoszę wrażenie, że jesteśmy miastem spokojnym. Statystyki policyjne z ostatniej odprawy, która odbyła się na początku marca pokazują, że liczba przestępstw, zdarzeń kryminalnych utrzymuje się na tym samym poziomie z lekką tendencją zniżkową. W mieście powstaną nowe światła na skrzyżowaniu Wojska Polskiego i Tysiąclecia. Mamy już gotowy projekt i zgodę Wojewódzkiego Zarządu Dróg Mazowieckich. Czekamy na realizację inwestycji. Bardzo sprawdzają się też skrzyżowania wyniesione, takie jak na ul. Krajewskiego. Teraz będziemy robić podobne na ul. Nadnarwiańskiej. Płynność ruchu znacznie też poprawiają ronda. Poza tym staramy się, żeby pojawiało się dużo oświetlonych przejść, jak na Tysiąclecia, Jana Pawła, tj. reagujących na ruch albo stale oświetlonych i „kocie oczka” w asfalcie. Są to proste, ale efektywne rozwiązania. Warto jednak pamiętać, że nic nie zastąpi czujności kierowców i pieszych. Piesi z telefonem przy uchu nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że z chodnika wchodzą bezpośrednio na jezdnię. Dodam jeszcze, że jestem zwolennikiem ulic jednokierunkowych. Takie wprowadziliśmy na przykład przy żłobku. Na początku były problemy, bo wiele osób się myliło, podobnie jak w ruchu jednokierunkowym wokół rynku. Ale dzięki takim zmianom ruch się spowolnił i kierowcy jeżdżą spokojniej.
Niewiele osób podczas kampanii pamięta o mieszkańcach z niepełnosprawnościami. Są oni uwzględnieni w Pana planach na następną kadencję?
Jeśli chodzi o osoby z niepełnosprawnościami, ważne jest zapewnienie im dostępu do różnego rodzaju budynków, tj. urzędów, sklepów, itp. Duży kłopot w tej kwestii sprawia korzystanie np. z oferty MCKiS, budynek wymaga bowiem gruntownej modernizacji. Wybudowany został prawie 120 lat temu według zupełnie innych założeń i nie odpowiada współczesnym potrzebom i oczekiwaniom. Jednak w tej chwili bez wyłączenia go z eksploatacji nie można go przebudować w taki sposób, aby był dostępny dla osób z ograniczeniami ruchowymi. Stale dbamy o zapewnienie miejsc parkingowych dla osób uprzywilejowanych. Niedługo będziemy przystępowali do malowania takich miejsc będących w naszym zarządzie, np. przy Kotlarskiej, przy dzwonnicy czy poczcie. Poza tym chcemy stworzyć nowe przy ul. 17 Sierpnia. Jestem otwarty także na inne potrzeby.
Mieszkamy w miejscu o ogromnym potencjale turystycznym. Nie do końca to wykorzystujemy i wiem, że nie jestem odosobniona w tej opinii.
A ja nie do końca zgadzam się z tą oceną. Spacerując po mieście, szczególnie latem, widzę licznych turystów. Zrealizowaliśmy wiele ciekawych projektów. Chociażby kursy eko busem z przewodnikiem, remonty obiektów zabytkowych, piwnice pod Ratuszem, piwnice w parku przy ul. Baltazara, remont fontanny, remont alejek, stworzenie miejsc spacerowych, wybudowanie dwóch stacji ładowania samochodów elektrycznych, organizujemy dużo imprez cyklicznych począwszy od 3 Maja, przez Wianki, Dni Patrona, święto 15 sierpnia, Dzień Wojska Polskiego, wiele innych. Teraz pracujemy nad wprowadzeniem produktów regionalnych. Ruch turystyczny się odbywa. Być może nie jest on jeszcze realizowany na taką skalę, jakiej wszyscy byśmy chcieli, ale jest. Wybudowanie Camper Parku i nowej przystani jeszcze bardziej przyciągnie do nas turystów, także tych związanych z aktywnością nad wodą.
Kiedy Camper Park powstanie?
Kończą się prace projektowe. Mamy już uzgodnienia zarówno od konserwatora, jak i Wód Polskich, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Kolejną kwestią będzie pozyskanie środków finansowych. Camper Park przewidziany jest na 10 stanowisk samochodowych o zróżnicowanej wielkości. Przewidujemy tam miejsce na biwak i pojazdy jednośladowe. Nie zakładamy większej ilości miejsc, gdyż jest to forma turystyki rotacyjnej. W potrzeby rozwoju turystyki wpisywać się będzie też wspomniana koncepcja zagospodarowania części rynku od fontanny, ograniczenie ruchu samochodowego, stworzenie przestrzeni publicznej, sprzyjającej odpoczynkowi i relaksowi. Poza tym mamy wiele zabytków. Ktoś, kto pierwszy raz przyjeżdża do Pułtuska, jest zachwycony miastem. Wystarczy wyjść na kładkę, przejść się za Narew, by znaleźć w zupełnie innym świecie. Łąki nadnarwiańskie, pięknie kwitnące kaczeńce, nenufary, ptactwo, dostęp do dzikiej przyrody, lasy, a jednocześnie i Dom Polonii, rynek, bazylika, kościół św. Piotra i Pawła, wieża ratuszowa… Postawiliśmy kilkanaście tablic, mamy piękne skwery. Jesteśmy miastem atrakcyjnym dla turystów.
Podpisaliśmy ze Skarbem Państwa umowę w sprawie kanałów. Miasto nie wyprze się już butelek pływających w wodzie butelek i innych śmieci.
Nie wyprzemy się. A śmieciuchów potępiamy. Umowa podpisana, jesteśmy gospodarzami kanałów. Wcześniej mogliśmy mówić, że Wody Polskie nie posprzątały, a teraz będziemy sprzątać sami i wspólnie z mieszkańcami. Umowę podpisaliśmy na 25 lat. Nie udało się skomunalizować kanałków. Wcześniej zapadła decyzja sądu odrzucająca przejęcie ich przez gminę, ale cieszę się, że podpisaliśmy umowę, co umożliwia rozpoczęcie prac projektowych. Złożyliśmy dwa wnioski i jeżeli uda nam się realizacja, będzie to inwestycja wielomilionowa. Zapowiada się pięknie! Przestaną straszyć zmurszałe betonowe nadbrzeża. Chcę, aby nasze szlaki wodne zachowały wygląd kanałów żeglownych, po których będzie można spacerować przy nabrzeżu i płynąć łodzią. Przywrócimy Mostowi Benedyktyńskiemu wygląd sprzed wojny, kiedy miał piękną, secesyjną balustradę i był – śmiem twierdzić – ładniejszym mostem, niż Świętojański. Razem z Alejkami Gomulickiego stworzymy takie nasze mini planty, zapraszające do spacerów.
Kiedy już wybudujemy nową przystań na Narwi i przebudujemy port, chciałbym, aby znalazły się one ponownie w zarządzie miasta. Wtedy może zbudujemy też flotyllę naszych miejskich pływających jednostek.
Dlaczego warto ponownie zagłosować na Wojciecha Gregorczyka?
Kiedy oceniałem swój program wyborczy z roku 2018, stwierdziłem, że niemal 90 procent zadań, które w nim zapisałem – zrealizowałem. To jest gwarancją tego, że nie rzucam słów na wiatr, że nie obiecuję na próżno. Obiecać można wszystko i każdemu. Jest takie powiedzenie – „Nikt ci tyle nie da, ile obieca polityk w kampanii”. Ja nie chcę obiecywać. Jestem realistą i pragmatykiem, człowiekiem, który rozsądnie podchodzi do zadań, choćby z racji doświadczenia życiowego i świadomości perspektyw. A możliwości są takie, na jakie pozwala budżet i dostępne środki. Środków oczekujemy coraz więcej i jeżeli będziemy spójni w działaniu – rada, burmistrz, samorząd powiatowy, samorząd wojewódzki, przedstawiciele rządu – to nowa kadencja okaże się jeszcze lepsza od tej mijającej.
Dziękuję za rozmowę
Anna Jadaś
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie