
Po 16 miesiącach pracy na stanowisku zastępcy burmistrza Tomasz Sobiecki opuszcza pułtuski ratusz. Taką decyzję podjął w ubiegłym tygodniu Wojciech Gregorczyk. W wywiadzie dla Pułtuskiej Gazety Powiatowej były zastępca podsumowuje swoją pracę na rzecz pułtuskiego samorządu i społeczności lokalnej. Z Tomaszem Sobieckim rozmawiała Ewa Kowalczyk.
Jak przyjął Pan decyzję burmistrza Wojciecha Gregorczyka?
Z tym, że taka decyzja zapadnie, jak sami Państwo wiecie, miałem okazję się oswoić. Mimo że doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, to jednak zawsze jest to element gwałtowny, który ucina lub przesuwa w czasie pewne zamiary. Ale cóż, takie są uroki polityki.
Był Pan autorem, pomysłodawcą wielu nowych, lokalnych przedsięwzięć, imprez etc., które z aprobatą przyjęte zostały w społeczeństwie. Co uważa Pan za swój największy sukces?
Myślę, że wartymi zapamiętania będą zwłaszcza dwie ubiegłoroczne imprezy. Wrześniowy piknik militarny oraz „Spotkajmy się pod jarzębiną” na ul. Traugutta. To dwa doskonałe przykłady, że strategia „wszystkie ręce na pokład” może przynosić wymierne efekty. Przy organizacji tych i innych wydarzeń miałem okazję współpracować z szeregiem osób i organizacji. Każda z nich dołożyła swoją cegiełkę i myślę, że dało się to zauważyć.
Cieszę, się także z tego, że z pomocą Straży Miejskiej, Fundacji Judyta, TOZ z Otwocka, a przede wszystkim wspaniałych wolontariuszek, udało nam się poprawić sytuację bezdomnych zwierząt. Nie jest to temat rozwiązany raz na zawsze, bo wymaga dalszej systematycznej pracy, ale myślę, że to dobry grunt do tego, żeby tak jak od wielu miesięcy, także w przyszłości, żadne psy z naszej gminy nie trafiały do schroniska.
Podczas mojej pracy starałem się także poprawić komunikację z mieszkańcami i mediami, także poprzez media społecznościowe tak, żeby rozmówcy nie dostawali, jak to czasem bywa, komunikatu „mów do ręki”. Nie zawsze były to komfortowe sytuacje, ale jestem przekonany, że było warto.
A największa porażka?
W stosunkach międzynarodowych pierwsza wizyta zagraniczna często definiuje główne kierunki działań. Pierwszym moim wyjazdem służbowym była wizyta w Ciechanowie. Na biurku zastałem pismo z PUK Ciechanów, informujące o tym, że ze względu na bardzo wysokie zaległości płatnicze od 1 grudnia 2018 firma nie będzie odbierała od nas odpadów. Ten kryzys udało się zażegnać. Nasza spółka również przetrwała, mimo skumulowanej straty. Nie starczyło jednak czasu na poprawę działania spółki w jej sytuacji, w którą wpędziły ją lata beztroski i zaniechań, zwłaszcza w sferze parku maszynowego. To i inne wyzwania, których jeszcze nie udało się pokonać, wymagają czasu, a póki co mój stoper został zatrzymany.
Udało się Panu zaskarbić sobie sympatię i zaufanie wielu mieszkańców gminy i miasta Pułtusk. Jaki jest przepis na bycie lubianym politykiem?
Nie wiem czy powinienem go zdradzać, bo konkurencja też czyta Waszą gazetę. Myślę, że nie ma jednej recepty, natomiast dla mnie ważne było słuchanie ludzi. Warto czasami „wejść w buty” rozmówcy, by dowiedzieć się, o co dokładnie chodzi, bo czasami przez zwykłe nieporozumienie mówimy „obok” siebie. Szczerość też jest w cenie. Jeżeli wiedziałem, że z czymś będą problemy, to starałem się o tym uprzedzać i wspólnie szukać rozwiązań, które pomogą załatwić sprawę zamiast rzucać puste obietnice.
Co, w czasie pracy na stanowisku zastępcy burmistrza Pułtuska, najbardziej Pana zaskoczyło – pozytywnie i negatywnie?
W mojej pracy nie było dwóch takich samych dni, więc siłą rzeczy i takich zaskoczeń było wiele. A liczba zdziwień materiałów na anegdoty jest pokaźna. Śmiejemy się czasem z niedużego Sandomierza – bohatera cyklu „Ojca Mateusza”, ale i w Pułtusku się dzieje. Na ujawnienie tych największych jednak chyba RODO nie pozwala.
Czego będzie Panu najbardziej brakować?
Myślę, że będą to kontakty z ludźmi i ich sprawami. Co prawda zawsze moja dotychczasowa praca opierała się w dużej mierze na kontaktach międzyludzkich, jednak ciężko będzie o taką skalę ilości i różnorodności kontaktów z drugim człowiekiem gdziekolwiek indziej.
Czy zamierza Pan nadal angażować się w lokalną politykę?
Oczywiście, że tak, jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Jednak nie samą polityką człowiek żyje, więc po chwili odpoczynku zajmę się poszukiwaniem pracy. Liczę na ciekawe oferty. A tak na poważnie, to nie chciałbym się rozstawać z miastem i nie chodzi tylko o to, że nie lubię przeprowadzek. Mam ten komfort, że w Warszawie mam do czego wracać. Stolica oferuje też lepsze zarobki, ale w życiu nie chodzi tylko o to.
Jakie ma Pan plany na najbliższą przyszłość?
Najbliższe dni przeznaczę na odpoczynek. Praca na moim stanowisku miała nienormowany charakter. Weekendy bez obowiązków należały do rzadkości i ciężko było o znalezienie chwili dla siebie. Głowa najlepiej odpoczywa przy wysiłku, więc gdy warunki pozwolą, to rower czeka w gotowości. W kolejnych krokach czeka mnie określenie dalszej drogi zawodowej. Z tym wiązać się będą możliwości innej aktywności. Jest wiele form działania na rzecz lokalnej społeczności, w których stanowisko zastępcy burmistrza nie jest niezbędne. Jestem strażakiem ochotnikiem w OSP Grabówiec. Co prawda z powodu koronawirusa moje szkolenie, przygotowujące mnie do udziału w akcjach ratowniczych, tak jak i studia podyplomowe, są zawieszone, ale po kryzysie wracam do nauki.
Czego życzyłby Pan nowemu zastępcy burmistrza Mateuszowi Miłoszewskiemu?
Przede wszystkim życzliwości ludzkiej i otwartości na ludzi. Także wytrwałości i pamięci o tym, że polityka rządzi się swoimi prawami i pewnych rzeczy nie należy traktować w niej osobiście.
Czas na podziękowania. Komu Tomasz Sobiecki chciałby podziękować na łamach Pułtuskiej Gazety Powiatowej?
Wszystkich, którym powinienem podziękować nie jestem w stanie wymienić, bo zabrakłoby nam kolumn, ale przy nadarzającej się okazji zrobię to osobiście. Mimo takiego zakończenia naszej współpracy dziękuję Panu Burmistrzowi, który półtora roku temu okazał mi zaufanie i dał możliwość zdobycia nowych doświadczeń. Podziękowania należą się także współpracownikom, którzy wspierali mnie w codziennej pracy i byli zarazem nauczycielami w nowej samorządowej rzeczywistości. Nieodłącznym elementem mojej codzienności były kontakty z ludźmi – przy tej okazji poznałem wiele ciekawych osób żyjących Pułtuskiem i chcących zmieniać nasze miasto na lepsze. Dziękuję również za wymianę doświadczeń i poglądów na różnych forach, także krytykom, którzy motywowali mnie do lepszej pracy, bo przecież nie chodzi tylko o poklepywanie po plecach, ale także o konstruktywne wnioski, wynikające z naszej dyskusji. W tym miejscu podziękuję też prasie, za bieżące recenzowanie mojej pracy. Największe podziękowania należą się jednak mojej rodzinie, bliskim i przyjaciołom, którzy we mnie wierzyli i od początku pracy trzymali kciuki i dodawali sił do dalszej pracy.
Dziękuję za rozmowę. W tym miejscu, w imieniu zespołu redakcyjnego Pułtuskiej Gazety Powiatowej, również chciałabym podziękować za dotychczasową współpracę, wyrażając nadzieję, na jej kontynuowanie. Życzymy powodzenia oraz wielu sukcesów w życiu zawodowym i prywatnym.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!