
Czym jest dla mnie Pułtusk? Jest miejscem, w którym żyję. Tutaj się urodziłem. Mieszkam. Być może będzie okazja, żebym miał blisko do pracy. Jednak przede wszystkim Pułtusk to ludzie. Ludzie bowiem są szczególną wartością, czymś, co mocno spaja mnie z tym miejscem. O zawirowaniach 2020 roku, wizji rozwoju Pułtuska, a także swoich pasjach w rozmowie z Anną Jadaś opowiada wielbiciel kolarskich wędrówek, „eksperymenciarz” kuchenny, jak mówią o nim przyjaciele, Tomasz Sobiecki – kandydat na Burmistrza Pułtuskiego Forum Samorządowego.
Czy, poza miłością do Winstona, kota nazwanego na cześć premiera Wielkiej Brytanii, ma Pan jeszcze jakieś słabości?
Ciężkie pytanie. Konkurencyjne sztaby pewnie chciałyby to usłyszeć. Myślę, że często jest to zbyt duże zaufanie do pewnych osób. Zawsze staram się podchodzić do wszystkiego bardzo pozytywnie, czasem jednak to mnie zawodzi. Pomimo tego nie zamierzam zmienić tego podejścia. Trudno... czasami później trzeba odrobić lekcję z zaufania.
Nie unika Pan podobno trudnych tematów. W 2020 roku oddano do użytku nowy blok TBS przy ul. Jana Pawła. W niedługim czasie pojawiły się negatywne komentarze na Pana temat dotyczące szeregu nieprawidłowości, m.in. przydzielania w nim mieszkań, nieadekwatnie do sytuacji życiowej poszczególnych osób. Czy sprawa została wyjaśniona? Czy ma Pan sobie coś do zarzucenia w tej sprawie?
Nie mam sobie nic do zarzucenia, bo to nie ja odpowiadałem w Ratuszu za sprawy mieszkaniowe. Była to kompetencja Burmistrza Wojciech Gregorczyka. Chciałbym doczekać się wyjaśnienia tej sprawy – z tego co wiem nie podjęto żadnych działań w tej sprawie po zakończeniu koalicji PSL-PFS. Sprawę wykorzystano wyłącznie do uzasadnienia oszukania wyborców Pułtuskiego Forum Samorządowego przez obecnego Burmistrza – z twarzy anty PIS-u w II turze w 2018 roku stał się cichym „koalicjantem” PIS. Chcę jednoznacznie podkreślić - nie brałem udziału w przydziale tych mieszkań, w całym tym procesie. Z jednej strony zarzucono mi niedopatrzenia, a z drugiej na początku mojej pracy usłyszałem, że mam nie zajmować się sprawami mieszkaniowymi, bo wszystkimi zajmuje się ktoś inny i poza tym jest też specjalna komisja powołana przy TBS-ie składająca się z radnych ze wszystkich środowisk obecnych w Radzie Miejskiej i, z tego co pamiętam, przedstawiciela Burmistrza oraz MOPS-u. Nie byłem członkiem tej komisji. Kontrowersje w tej sprawie i to, że skupiły się na mnie zarzuty, były dla mnie zaskoczeniem. Natomiast z tego, co mi wiadomo, najemcy w tym budynku płacą czynsz, a to w wypadku budynku obciążonego kredytem jest najważniejsze. Budynek nie stanowi dodatkowego obciążenia finansowego dla gminy. Przy okazji muszę powiedzieć, że chylę czoła przed ówczesnym Zarządem TBS-u, który zastał inwestycję ogłoszoną „z pompą”, a nie przygotowaną w zakresie umów, uzgodnień i przyłączy. Zarząd przeprowadził cały proces inwestycyjny zakończony zasiedleniem budynku zgodnie z decyzjami wyżej wymienionej Komisji Mieszkaniowej TBS.
W komisji odpowiedzialnej za nabór najemców do bloku przy ul. Jana Pawła, oprócz radnych Rady Miejskiej, przedstawiciela MOPS i Urzędu Miejskiego, był również przedstawiciel TBS, którego prezesem był w tym czasie Paweł Krężołek z ugrupowania, z którego obecnie Pan staruje, czyli z PFS. To za jego kadencji mieszkania były przydzielane, jak zarzucał burmistrz, z pominięciem wszystkich przyjętych kryteriów – poza dochodowym. Zgonie z oświadczeniem burmistrza z kwietnia 2020 roku, najemcy otrzymywali lokale nieadekwatnej wielkości do osób wskazanych we wniosku, były przydzielane osobom, które posiadały prawo do innego lokalu, lub przebywały za granicą. To są poważne zarzuty i nie jedyne nieprawidłowości wykazane w oświadczeniu. Burmistrz odwołał za to Pawła Krężołka, Panu zarzucił brak nadzoru nad TBS, a odpowiedzialnością za taki stan rzeczy obciążył PFS i rozwiązał koalicję. Konsekwencją dla Pawła Krężołka było odwołanie ze stanowiska, a dla całego PFS rozwiązanie koalicji. Czy PFS (lub np. Paweł Krężołek indywidualnie), jeśli czuje się pokrzywdzony i niesłusznie oskarżany, podjął jakieś środki prawne w tym kierunku?
Pragnę podkreślić jeszcze raz - mieszkania w TBS przydzielała Komisja działająca łącznie, a nie Zarząd spółki. Wszyscy członkowie Komisji podpisali się pod protokołem – listą najemców. Nikt nie zgłosił do niego sprzeciwu! Rolą Zarządu było jedynie podpisanie umowy z osobami wskazanymi przez Komisję. Należy zatem zapytać Burmistrza, czemu odwołał tylko Prezesa TBS-u, a nie całą Komisję? W tym względzie można przywołać oświadczenie odwołanego Prezesa. Zarzuty o przebywanie najemców za granicą, posiadanie innego lokalu są absurdalne - TBS nie jest prokuraturą i nie ma instrumentów weryfikacji oświadczeń potencjalnych najemców. Natomiast oświadczenia najemców są składane pod odpowiedzialnością karną. Można zapytać czy osoby, które powzięły informacje o nieprawdziwości tych oświadczeń podjęły jakiekolwiek działania prawne? Nie słyszałem o takowych. Zaraz po odwołaniu Prezesa temat zupełnie ucichł, co tylko pokazuje że była to rozgrywka polityczna. Należałoby spytać Pana Pawła Krężołka o to, jakie środki podjął. Wiem, że nosił się z takim zamiarem, ale wszyscy wiemy jak szybko rozstrzygane są sprawy sądowe. Natomiast to jest jego prywatna decyzja, w odróżnieniu od postępowania burmistrza, który powinien powziąć wszelkie środki by tą kwestię doprowadzić do końca jeśli wciąż podtrzymuje, że doszło do nieprawidłowości.
Następna sprawa – PFS wytypował na prezesa kolejnej spółki – PPUK – Jacka Lichomskiego, który również został odwołany ze stanowiska za, jak to było uzasadnione, działanie na szkodę spółki. Czy wiadomo Panu, na jakim etapie są toczące się powstępowania w tej sprawie?
Jacek Lichomski objął spółkę w tragicznym położeniu. Spółkę doprowadzoną w poprzedniej kadencji do ruiny. W spółce zastaliśmy szereg nieprawidłowości. Wobec tego, co działo się w PPUK, toczy się szereg postępowań. To Zarząd, na czele z Jackiem Lichomskim, zaczął składać zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniach niegospodarności poprzedników. Chodziło chociażby o to, że zarząd poprzedniej kadencji przyznał sobie premie, myląc dochód z przychodem, szerszy katalog był omawiany przez prasę. W przytoczonej w pytaniu sprawie składałem zeznania jako świadek, a pytanie o etap, na jakim się znajduje, powinno być skierowane do sądu lub prokuratury.
Sprawy, o które pytam są niezwykle ważne dla mieszkańców, bo dotyczą ich bezpośrednio, a w działalność spółek są zaangażowane pieniądze publiczne, które powinny być wydatkowane w sposób transparentny i niebudzący kontrowersji. Jaką Pana potencjalni wyborcy mają gwarancję, że kiedy Pana ugrupowanie będzie miało swojego burmistrza, nie będzie dochodziło do takich kontrowersji?
Jesteśmy bezpieczną zmianą. Zmianą, która będzie szanowała trud pracy obecnych urzędników i pracowników jednostek podległych, ale również zwalczała nieprawidłowości. Pokazaliśmy to w latach 2018-20. Nasza obecność była dla wielu niewygodna, więc postanowiono się nas pozbyć, o czym już powiedziałem. Poprzez pracę w urzędzie zdobyłem pewną mądrość etapu. Moja konkluzja jest prosta. Powinniśmy stworzyć takie warunki, żeby nie było miejsca na kontrowersje.
Należy pamiętać, że w strukturze organizacyjnej urzędu burmistrzowi podlega samodzielne stanowisko ds. nadzoru nad spółkami i to ono powinno być podstawowym filarem kontroli. Miałem pełnomocnictwo do sprawowania nadzoru właścicielskiego i zwłaszcza w PPUK byłem częstym gościem, bo starałem się zapewnić dalsze funkcjonowanie spółki w obliczu ogromnego zadłużenia, które odziedziczyło po poprzedniej kadencji. Przy natłoku innych zadań, jakie wykonuje Burmistrz i reszta kierownictwa gminy, nie ma możliwości kontroli każdej faktury i chodzenia krok w krok za każdym z prezesów. W tym celu trzeba wzmocnić nadzór formalny, tak, by nie pozostawiać pola do niedomówień. Radni muszą być partnerami, a nie wrogami dla Burmistrza. Na tym polu mogą lepiej współpracować z Komisją Rewizyjną Rady Miejskiej. Poprawy wymaga też wspomniany przydział mieszkań. Od dekad słyszymy o kontrowersje w tej sprawie, są doniesienia o tym, że mieszkania komunalne stoją puste, zamiast służyć społeczeństwu. W nowej kadencji burmistrz i radni powinni wypracować model, który nie będzie budził wątpliwości. Celem zaś nadrzędnym powinien być rozwój mieszkalnictwa komunalnego, tak, by przydział nie był dobrem luksusowym.
Trzeba rozwinąć też budownictwo socjalne - jako instrument rozwiązywania trudnych sytuacji np. pomoc ofiarom przemocy domowej z jednej strony, z drugiej zapewnienia dachu nad głową, a tym samym przeciwdziałanie bezdomności osób o najniższych dochodach. My proponujemy rozwój taniego budownictwa komunalnego i socjalnego. Mówimy o tym od ponad 5 lat. Istotą problemu mieszkaniowego w Pułtusku jest przeludnienie mieszkań w zasobie oraz duża liczba osób w tzw. luce czynszowej, ich dochody są zbyt niskie na zakup lub wynajem mieszkania na warunkach rynkowych i jednocześnie są zbyt wysokie, by móc ubiegać się o lokal komunalny od gminy. Fala pożarów w zasobie komunalnym pokazała, że niezbędny jest też zasób socjalny, a szczególnie mieszkania interwencyjne. Podobne mechanizmy należy zastosować w przypadku rekrutacji na stanowiska, ogłoszenia powinny być szeroko promowanie, a nie ginąć wśród innych obwieszczeń, tak żeby wiedzę o nich mieli nie tylko „przyjaciele królika”.
Jako pierwszy ogłosił Pan decyzję o ubieganie się o fotel burmistrza. Informował Pan, że ogłoszenie tej decyzji podyktowane było troską o transparentność. Jak z tą transparentnością jest w Pana przypadku? Wszystko o Panu wiemy? Odsłonią się o Panu jakieś tajemnice?
Chciałbym się podzielić pomysłami na funkcjonowanie czy wygląd miasta, ale nie będą to mroczne tajemnice. Myślę, że jakichś niespotykanych historii nie usłyszy się na mój temat. Jestem stąd - ludzie mnie znają. Znają dobre i złe strony, zalety i wady. Nie mam nic do ukrycia.
Co wydarzyło się 4 lata temu w 2020 roku. Dlaczego musiał Pan pożegnać się ze stanowiskiem Zastępcy Burmistrza Miasta. Mieszkańcy podpisywali wtedy petycję, aby pozostał Pan w urzędzie, komentowano nawet, że odwołano Pana, bo przeszkadzał Pan osobom w nim „zasiedziałym”, bo reprezentował „nową jakość burmistrza”.
Dziękuję za te głosy wtedy i które docierają do mnie teraz. Cały ten proces był procesem politycznym. Jak większość pamięta Pułtuskie Forum Samorządowe, podczas wyborów na burmistrza, w II turze poparł kandydata PSL i w ten sposób powstała koalicja, która od początku nie była w pełni realizowana. Nie była to uczciwa koalicja ze strony PSL. Od początku postulaty programowe PFS-u, które w II turze poparł Wojciech Gregorczyk, nie były realizowane. Możemy zapytać chociażby, co z bezpłatną komunikacją czy budżetem obywatelskim. Burmistrz Wojciech Gregorczyk robił wszystko, aby blokować ich realizację. To rodziło pewne napięcia. W pewnym momencie to wszystko już nie wytrzymało i zdecydowaliśmy o wycofaniu poparcia. Zakończyła się koalicja i wynikiem tego siłą rzeczy było odwołanie mnie ze stanowiska. W czasach mojego urzędowania pokazałem, że można inaczej. Zastępca Burmistrza może odpowiadać ludziom na mediach społecznościowych, nie uciekać od rozmów na ulicy, poświęcać czas poza godzinami urzędowania. To przeszkadzało przedstawicielom Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale zamierzam być taki sam już w roli Burmistrza. Byłem, jestem i będę zawsze z ludźmi i dla ludzi.
W jednym z wywiadów mówił Pan, że ma doświadczenie w rozwiązywaniu problemów podejmowaniu trudnych decyzji. Jakie były te najtrudniejsze w Pana karierze?
Było to moment, w którym zaczynałem pracę w Ratuszu. Na biurku zastałem wypowiedzenie umowy przez PUK Ciechanów, który odbierał od nas odpady, z informacją, że zalegamy im bodajże pół miliona złotych i od 1 grudnia, a był listopad, wstrzymują całkowicie odbiór odpadów. Pojechałem do Ciechanowa z Prezesem PPUK i wynegocjowaliśmy rozłożenie tego na raty i odbiór odpadów wznowiono. To był jeden z cięższych i najbardziej stresujących momentów.
Łatwe nie było też - jak Pan pisał - podjęcie decyzji o kandydowaniu w tegorocznych wyborach. Dlaczego?
Stanowisko burmistrza to nie jest, wbrew obiegowej opinii, splendor, picie kawy i miłe zdjęcia, ale to przede wszystkim ciężka praca, niezliczona ilość spotkań. Pamiętam, że jeśli zdarzył się jeden wolny weekend w ciągu miesiąca, to było święto. Poza tym jest dużo stresu związanego np. z sesją Rady Miasta, która często jest okazją dla wielu osób do odegrania spektaklu - nie zgadzają się z czymś tylko dlatego, że dobrze wygląda to przed kamerą czy na nagraniu dźwiękowym. Poza tym żyjemy w czasach hejtu, nie ma możliwości, aby każdy był z każdej decyzji zadowolony i trzeba się zmagać z tego skutkami. To nie jest prosta rzecz. Staram się nie nakręcać hejtu. Odpowiadam zgodnie z moją wiedzą i przekonaniami w jak najlepszy sposób. Czasami trzeba przyznać się do błędu i wyjaśnić z czego on wynika. Trzeba być szczerym i mówić jak dana sytuacja wygląda.
Należy Pan do partii Polska 2050 Szymona Hołowni, a kandyduje z Pułtuskiego Forum Samorządowego. Dlaczego nie z partii?
Hołownia i PSL idą wspólnie pod szyldem Trzeciej Drogi w wyborach do Sejmiku, na niższych szczeblach decyzja pozostaje w lokalnych strukturach. W naszym powiecie, a zwłaszcza gminie, próbowaliśmy porozumieć się z naszymi partnerami z poprzedniej koalicji, ale nie jest to łatwa rzecz. Moi koledzy prowadzili rozmowy w kierunku partnerskiej współpracy, na którą PSL nie chciał się zgodzić. Pułtuskie Forum Samorządowe jest szeroką formułą zrzeszającą ludzi o różnych poglądach - startują z naszych list i popierają nas sympatycy wielu partii ogólnopolskich.
Podczas spotkania inaugurującego Komitet padło stwierdzenie, że jesteście Państwo trzecią drogą, między PiS i PSL. Chyba jednak czwartą? Trzecią, między PiS i PO, mieliśmy podczas wyborów parlamentarnych 15 października.
Hasło „Trzeciej Drogi” jest naszym hasłem sprzed dziewięciu lat. Byliśmy pierwsi! Używaliśmy tego sloganu. Jesteśmy trzecią siłą, która idzie trzecią drogą pomiędzy dwiema koteriami.
Co na tej drodze spotka mieszkańców?
Otwartość Ratusza na nich i współpraca z naszej strony. Wszystko po to, aby nie „odbijali” się od urzędu, nie przychodzili po kilkanaście razy. Musimy postawić na szkolenie pracowników, by traktowali ludzi bardziej nie jako petentów, ale klientów, którzy muszą być zadowoleni z wykonanej usługi. Żeby chcieli tu załatwiać sprawy, a nie pili melisę na stres przed wizytą w Ratuszu. Doprowadzenie to takiej sytuacji to nasz cel. Stawiamy też na współpracę z innymi instytucjami. Dzięki czemu moglibyśmy podjąć wiele różnych inicjatyw i imprez. Na przykład takich jak ta zorganizowana przeze mnie w poniemieckich blokach przy ul. Traugutta pt. „Spotkajmy się pod Jarzębiną”, przez którą przewinęły się setki ludzi z całego miasta. Chciałbym, żeby takie imprezy odbywały się czy to w blokach poniemieckich, czy w koszarach. To jest bowiem swego rodzaju odczarowywanie tych miejsc. Pokazanie, że mieszkają tam wartościowi, dobrzy ludzie. Dlatego trzeba je zintegrować z całym miastem. Takie inicjatywy będę cały czas wdrażał i o te miejsca szczególnie dbał. Jest opracowany raport na potrzeby programu rewitalizacji, przygotowany kilka lat temu we współpracy z Mazowieckim Instytutem Kultury, oprócz wspomnianych już bloków i koszar do miejsc, które potrzebują „odczarowania” wpisano też wyspę, czyli okolice rynku.
Jakie są postulaty programowe Pana komitetu?
Nasze trzy filary programowe to Pułtusk bezpieczny, Pułtusk ekonomiczny i ekologiczny oraz Pułtusk – gmina do życia. Bardzo ważnymi kwestiami jest dla nas również walka z wykluczeniem społecznym oraz stworzenie szans i zachęt do pozostania w Pułtusku dla młodego pokolenia. Chcielibyśmy zadbać o finanse gminy, jakość powietrza. Z uwagi na mającą powstać obwodnicę i kolej powinniśmy pomyśleć o wyznaczeniu na obrzeżach miasta strefy, do której chcielibyśmy ściągnąć pracodawców, zakłady pracy, firmy logistyczne. Warto żebyśmy to zaplanowali, zwiększyli jednocześnie bazę podatkową i zwiększyli przychody z PIT i CIT, bo więcej ludzi znajdzie prace w nowych miejscach. Miasto powinno pomyśleć, żeby skupić grunty w wyznaczonym miejscu i przygotować je pod inwestycje, aby co roku nie wracał jak bumerang temat budowy betoniarni czy spalarni w bezpośrednim sąsiedztwie miasta. Wewnątrz naszego ugrupowania jesteśmy zgodni, że jeżeli chcemy być turystycznym miastem, nie powinniśmy ich tu budować, bo albo wypoczynek i turyści, albo spalarnia.
Naszym celem jest też modernizacja ciepłowni. Mamy bodajże do 2030 roku możliwość spalania miału i wtedy trzeba będzie zamknąć albo szukać innego paliwa. Modernizacji będzie wymagała także oczyszczalnia. Ma swoje lata i projektowana była na mniejszą liczbę ścieków.
Chciałem też zwrócić uwagę na aplikację miejską o nazwie „Pułtusk”. Nie wiem czy ktokolwiek o niej słyszał. Powstała parę ładnych lat temu, niestety została porzucona. Moglibyśmy też rozpisać konkurs na jej współtworzenie przez młodych informatyków kształcących się w naszym mieście i ją wdrożyć na nowo. To doskonałe narzędzie do komunikacji. Mogłaby informować np. o wszystkich imprezach, służyć jako narzędzie do zgłaszania problemów, usterek, ale też pomysłów, które można wdrożyć. A analogowo powinna być taka skrzyneczka w ratuszu, do której można wrzucić podobne informacje.
Poza tym brakuje porządnej infrastruktury turystycznej. Brak jest miejsc hotelowych o odpowiednim standardzie dla klienta bardziej zamożnego, a tym samym zostawiającego większe pieniądze w naszym mieście. Zmarnowaliśmy doskonałą okazję. Komenda Policji została przeniesiona, przenosimy tam znów wszystkie instytucje, które były na ul. Staszica. Będzie tam m.in. Straż Miejska. Powinniśmy myśleć, aby tego typu instytucje miały swoje siedziby z dala od historycznego centrum miasta. Czy nie lepiej byłoby, gdyby miasto wyremontowało dawny budynek policji i wydzierżawiło go z myślą o restauracji i hotelu?
Chcemy zmienić kompleksowo oświetlenie uliczne na ledowe, energooszczędne co zresztą już się dzieje. Co do przejść dla pieszych – trzeba je poprawić. Budowa przejścia inteligentnego, dobrze doświetlonego, około czterech lat temu kosztowała około 150 tysięcy złotych. Czy zamiast tego nie moglibyśmy na przykład postawić przejścia z guzkiem, który wciśnięty przez pieszego, kiedy tego potrzebuje, aktywuje światło ostrzegające kierowców. Elektryk zrobi to za ułamek tej kwoty.
Chcemy też poprawić monitoring miasta m.in. w miejscach, gdzie wyrzucane są odpady, zwiększyć ilość koszy na ulicach, co będzie wymagało monitorowania tych miejsc, były bowiem przypadki, że dostawaliśmy prośby o likwidację kosza, bo codziennie pojawiały się pod nimi podrzucone worki odpadów, na przykład przy „ogólniaku”.
Zajmiemy się też rozwiązaniem kwestii mobbingu. Przy okazji wyborów słyszę np. relacje, że ktoś mówi „musicie głosować na mnie, bo inaczej nie przedłuży się z wami umowy”. Takie dziwne historie się dzieją. Ludzie związani z naszym środowiskiem też tego doświadczali.
W zakresie bezpieczeństwa chcemy poprawić współpracę miasta z Ochotniczymi Strażami Pożarnymi. Są np. opóźnienia, jeśli chodzi o wypłatę ekwiwalentu za udział w akcji. Warto zaznaczyć, że ekwiwalent nie ląduje w kieszeni strażaków, tylko z reguły przekazywany jest nas na rzecz jednostki m.in. na zakup sprzętu.
Pośród postulatów pojawiły się podwyżki dla pracowników Urzędu Miasta. Przy dużym bezrobociu w Pułtusku wynoszącym około 13 procent, upadających firmach to dobry pomysł? Nie obawia się Pan negatywnych komentarzy ze strony mieszkańców? Praca w administracji państwowej w mniejszej miejscowości i tak postrzegana jest jak wygrana na loterii. Stabilna praca, stała pensja, premie, itp...
Tak, mamy w planach głęboką zmianę warunków pracy i płacy w Ratuszu i jednostkach podległych. Musimy mieć bowiem to narzędzie do tego, aby wynagradzać specjalistów choćby w pozyskiwaniu środków unijnych dla naszego miasta. Można tu też podać przykład z ostatnich miesięcy, gdy zapłacono kilkanaście tysięcy złotych za usługę zewnętrzną w zakresie przygotowania dokumentacji i analiz do kredytów zaciąganych przez gminę. To powinno i może być wykonywane przez pracowników Ratusza, ale wymaga odpowiedniego wynagradzania specjalistów. Musimy zatrzymać ekspertów, w przeciwnym razie przejdą do sektora prywatnego, z czym już mamy do czynienia. Jeżeli chcemy wymagać lepszej pracy, większej skuteczności, musimy docenić umiejętności pracowników i ich zmotywować. Chcemy wykorzystać ten zasób ludzi, który już pracuje w urzędzie i zwiększać jego kompetencje. Tu bardzo wyraźnie podkreślam – za polepszeniem warunków płacy musi pójść polepszenie kompetencji pracowników. Gdy byłem Zastępcą Burmistrza szokiem dla mnie było, że praktycznie nie istniał system finansowania szkoleń dla urzędników i pracowników jednostek podległych. Jeżeli administracja ma dobrze pracować, musi regularnie się szkolić i zwiększać swoje kwalifikacje.
Z ilu osób składa się Pana komitet?
Są to 52 osoby. Są trzy okręgi w Pułtusku, po 9 osób. A do Rady Powiatu są 4 okręgi – w gminie Pułtusk 10 osób, Gzy i Świercze, Pokrzywnica, Winnica, Zatory i Obryte – po 5 osób. Wszystkich kandydatów przedstawiamy na bieżąco na profilu Pułtuskiego Forum Samorządowego na Facebooku. Będą tam również zamieszczane punkty naszego programu z opisem.
„Nigdy nie będziesz szedł sam” – w myśl tej zasady będzie Pan sprawował urząd burmistrza, to pana dewiza czy hasło wyborcze?
To hasło podsumowujące nasza kampanię. Nie idę do wyborów sam jako burmistrz. Jeśli ktoś zna zasady funkcjonowania gminy wie, że to radni podejmują kluczowe decyzje, podejmują uchwały, które później burmistrz realizuje. Porusza się on w pewnych ramach wyznaczonych przez radnych. Dlatego ponawiam apel, aby oprócz mnie wspierać także moich kandydatów na radnych z naszego komitetu, gdyż tylko to gwarantuje pełną realizację naszego programu. To oni będą stanowić moje bezpośrednie zaplecze, łatwiej będzie te wszystkie pomysły, o których powiedziałem i które pojawią się w przyszłości, realizować. Ja będę szukać oparcia w naszej drużynie zmiany, a także wśród członków innych ugrupowań, które podzielają pogląd na szeroko rozumianą współpracę. Samemu daleko się nie zajdzie. Oczywiście we współpracy z mieszkańcami, bo miasto to każdy z nas!
Właśnie... Drużyna zmiany. Kojarzy się z… „dobrą zmianą” i PiS.
Wierzymy, że nasza Drużyna Zmiany będzie zmianą na lepsze, alternatywą dla rządów dwóch koterii, które widzimy w Pułtusku od lat.
Na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie zrobił Pan specjalizację z Polityki Europejskiej. Możemy być spokojni o pozyskiwanie funduszy unijnych na rozwój miasta?
Dzięki studiom mogę swobodnie poruszać się we wszelkiej unijnej dokumentacji. Usprawni to też komunikację z zespołem pozyskującym środki unijne i zewnętrznymi instytucjami.
Jakimi sukcesami na rzecz miasta może się Pan pochwalić?
Udało nam się z wolontariuszkami poprawić sytuację bezdomnych zwierząt. Dzięki zaangażowaniu komendanta Straży Miejskiej powstała przechowalnia na bazie PPUK i przez kolejne lata żaden pies nie trafiał do schroniska. Odwiedziłem schronisko w Radysach, widziałem, jak to wygląda i powiedziałem sobie – „nigdy więcej takich rzeczy”. Niedawno pojawiła się inicjatywa utworzenia schroniska w Pułtusku. Dobrze, że temat jest poruszany i uwidoczniła się duża grupa, mam nadzieję, przyszłych wolontariuszy. Natomiast ja jestem przeciwko jego budowie. Uważam, że jeśli w oparciu o poprawę obecnego modelu możemy skutecznie poszukiwać nowych domów, nie musimy tworzyć miejsc, które wypełnione są cierpieniem i wielkim krzykiem. Zwłaszcza, że w związku z rosnącymi wymaganiami to inwestycja rzędu kilku-kilkudziesięciu milionów złotych. Chodzi o to, żeby poszukiwać nowych domów i poprawić warunki w przechowalni, rozbudować ją, promować adopcję, prowadzić programy kastracji, sterylizacji, niwelując główną przyczynę bezdomności, tj. niekontrolowany rozród, a także zgodnie z prawem wydłużyć czas przebywania zwierząt w przechowalni. Także trzeba szukać domów, a schronisko niech będzie wpisane w program, bo jest wymóg, żeby miasto miało umowę ze schroniskiem. Niech to będzie jednak tylko zapis, nie korzystajmy z takich miejsc. Udało mi się też więcej spraw takich jak organizacja ciekawych imprez czy wydarzeń. Myślę, że jednak największym osiągnięciem było pokazanie, że możliwy jest dialog, a członek władz może być otwarty. Poza tym często powtarzam, że nie lubię być sędzią we własnej sprawie i moje sukcesy najlepiej zapytać mieszkańców, bo ich słowa mają większą wartość niż najpiękniejsza laurka, którą sam sobie wystawię.
Jesteśmy w jednej z pułtuskich kawiarni. Podoba się Panu widok za oknem, czy coś Pan by w nim zmienił
Nie od razu Kraków zbudowano. Musimy zacząć od podstawowych rzeczy - od pozyskiwania środków zewnętrznych na poprawę atrakcyjności naszego miasta. Przede wszystkim jednak powinniśmy zacząć od ludzi, czyli zbudowania zespołu zaangażowanych osób, które będą miały pomysły, realizowały je, a później brzydko mówiąc „sprzedawały” na zewnątrz w taki sposób, aby turystów do Pułtuska ściągnąć. Od tego musimy zacząć. Widząc to co jest za oknem – musimy zagospodarować nieużytki w całym mieście i tam, gdzie to możliwe, dokonać nowych nasadzeń drzew i krzewów, żeby rosły nie tylko tzw. „kapustki”, ale bardziej zróżnicowana roślinność i niekoniecznie od tak zwanej linijki. Warto, żeby ktoś spojrzał na to innym okiem, żeby nie był to rząd tuj, jak na działce.
W Pułtusku trudno powiedzieć o jakimś dynamicznym rozwoju. Drepczemy troszeczkę w miejscu. Przy miastach takich jak Wyszków, Ciechanów czy Serock stanie w miejscu to jest cofanie się. Są to dużo bardziej aktywne miasta, jest większy dialog ze społeczeństwem, a także duży nacisk na organizacje pozarządowe. Chciałbym, żeby u nas zadziało się podobnie, żebyśmy dialog z tego rodzaju organizacjami prowadzili. Marzeniem moim jest, aby w specjalnym zespole do pozyskania środków zewnętrznych, który planujemy powołać w Ratuszu, pracowali ludzie otwarci, pomocni w pozyskiwaniu środków na lokalne stowarzyszenia, takie jak na przykład OSP czy Koła Gospodyń Wiejskich i wszelkie inne, które mogą ściągnąć pieniądze do Pułtuska, realizować w nim programy, kupować sprzęt, organizować imprezy. Musimy zadbać nie tylko o infrastrukturę, ale też o ludzi, żeby było więcej takich, którym chce się chcieć.
Czym jest dla Pana Pułtusk?
Jest miejscem, w którym żyję. Tutaj się urodziłem. Mieszkam na Rynku. Być może będzie okazja, żebym miał blisko do pracy. Jednak przede wszystkim Pułtusk to ludzie. Ludzie bowiem są szczególną wartością, czymś co mocno spaja mnie z tym miejscem. W dużym mieście nie zna się sąsiada na klatce schodowej, tutaj zna się prawie całe miasto. Ma to wady i zalety, ale w Pułtusku ma się szybszy feedback do tego, co chcemy zrobić. Po chwili trafi do nas zwrotna informacja o chęci współpracy lub odmowie. W większych miastach urząd żyje trochę swoim życiem. Ja zawsze starałem się jakoś wychodzić do przodu. Nieraz, gdy spotykałem ludzi po zamknięciu pracy urzędu, którzy chcieli złożyć wniosek, to brałem ten wniosek i składałem następnego dnia do biura podawczego. Po co ta osoba ma brać dodatkowy dzień wolnego, zwalniać się z pracy, skoro można jej pomóc. Nad takimi rozwiązaniami też musimy popracować, może także zwiększyć nacisk na usługi cyfrowe, dotyczące na przykład przyjmowania dzieci do przedszkoli i żłobków. Wiem, że z tym jest problem. Rodzice muszą przychodzić nawet po kilka razy. Taki elektroniczny system funkcjonuje na przykład w Warszawie. Dodatkowo ucina on wszelkie spekulacje, że ktoś dostał miejsce, bo ma znajomości.
Wiem od Pana przyjaciół, że Pana hobby to uprawianie ogródka, brytyjski kot Winston, nazwany tak na cześć premiera Wielkiej Brytanii. Jest Pan też niestrudzonym towarzyszem górskich wędrówek i niezastąpionym w kuchni „eksperymenciarzem” zaskakującym znajomych swoimi potrawami. Ważne są dla Pana książki, kolarstwo, wędkarstwo i historia.
Zawsze miałem szczęście do nauczycieli historii. Pani Potyraj, Pani Suwińska, w liceum Pani Krawczyńska... Pani Anna Krawczyńska zaszczepiła mi na dobre system znajomości ciągów przyczynowo skutkowych, które przydają się w realnym życiu. Nie tylko w urzędzie, ale także w sektorze prywatnym trzeba wiedzieć co dana rzecz może spowodować i przemyśleć wcześniej, jakie żniwo się zbierze. Kolejne hobby to – teraz może trochę mniej – wędkarstwo. Najdłuższą rybą, którą złowiłem był węgorz. Miał około metra. Złowiłem go w Rynie na Mazurach. Najcięższa to leszcz, ważył około czterech kilogramów. Traktowałem to rekreacyjnie, ale kiedyś, na obozie wędkarskim w Górznie, zdobyłem medal... tylko, że za strzelanie z wiatrówki! Mieliśmy tam elementy survivalu, stąd ta wiatrówka. Teraz szczególnie bliskim hobby jest jazda na rowerze. Stale aktualizuję mapę gmin, przez które przejechałem na rowerze. Obecnie liczy 236 pozycji, od Pabianic po Gdynię.
Czy to prawda, że robił Pan swego czasu „obchód” miasta na rowerze?
Zdarzało się to robić, jak dostałem sygnał, że coś się dzieje. Obchód miasta rowerem to w dawnych czasach był zwyczaj Burmistrzów naszego miasta. Można powiedzieć, że kontynuuję najlepsze pułtuskie tradycje. Poza tym, jeżdżąc wieczorem, łatwiej było mi zwrócić uwagę na pewne niedogodności z roweru, niż gdybym miał to zrobić z samochodu, z którego nie zauważa się wielu rzeczy. Z roweru mogłem w sekundę zsiąść i zobaczyć co się dzieje.
Będzie Pan Eko-Burmistrzem, jeśli zostanie Pan wybrany?
Myślę, że tak. Podczas poprzedniej pracy też starałem się poruszać rowerem, pieszo. W Pułtusku jest duża grupa ludzi zaangażowana w kolarstwo. Cieszy mnie rosnąca w siłę ekipa Pułtuskiego Kolarstwa Przygodowego i serdecznie zapraszam do wspólnego kręcenia w nowym sezonie. Chciałbym z nimi usiąść i zaplanować siatkę dróg rowerowych czy ścieżek. I mówimy tu nie tylko o asfaltowych, ale także szutrowych, aby można było swobodnie jeździć, nie pchając się oczywiście z asfaltem do lasu.
Jest szansa na wypożyczalnię rowerów miejskich wzorem chociażby Warszawy?
Mam w tym zakresie plany i zaznaczam, że nie są to nowe plany. Bowiem podczas poprzedniej pracy w Ratuszu zrobiłem rozeznanie ich dotyczące i w 2020 roku miał ruszyć rower miejski. Nie dane mi było zrealizować tych planów, ze względu na odwołanie z funkcji Zastępcy Burmistrza. W planach były kilka punktów w mieście. Teraz chcę do tego wrócić, żeby popularyzować kolarstwo i zdrowy tryb życia, więcej ruchu. Ze względu na przepisy nie możemy za bardzo myśleć o hulajnogach, bo gdzie będziemy się na nich poruszać? Wały? Ścieżki rowerowe, których zbyt dużo nie ma? Pomysł jest dobry dla miast o dobrze rozwiniętej infrastrukturze. Więc może jest to pomysł dla nas na przyszłość. Nie nazywałbym może hulajnóg w mieście narzędziem szatana, ale jest to dość kontrowersyjna rzecz, słychać sporo negatywnych komentarzy związanych z ich użytkowaniem. Często na przykład lądują w rzece lub stwarzają zagrożenie.
Czym zajmuje się Pan teraz?
W ostatnim czasie kierowałem jako prezes zarządu spółką gamingową. Zarządzałem personelem, realizowałem szereg projektów oraz inwestycji. Dodatkowo projektowałem gry, wymyślałem ich fabułę, przygotowywałem scenariusze do trailerów, do zapowiedzi. Później nadzorowałem cały proces produkcyjny, konsultowałem z grafikami, programistami. Ostatnia produkcja to na przykład Drill Deal. To jest symulator platformy wiertniczej. Grę wydaliśmy zarówno na komputery, ale też na konsole Nintendo Switch, Xbox i PlayStation. Testowałem też gry. Często polega to na tym, że sto razy wykonujemy daną czynność i sprawdzamy czy coś się nie zadzieje, jeśli zrobimy czynność X czy czynność Y, czy nie zepsuje nam to całej gry. Nie jest to ani wesołe, ani fajne zajęcie. Niezbędna jest tu cierpliwość i umiejętność metodycznego wyjaśniania niektórych spraw. Te cechy potrzebne mi były także podczas poprzedniej pracy w urzędzie.
Jestem też strażakiem ochotnikiem w OSP w Grabówcu. Już szósty rok. Uczestniczyłem w różnych wydarzeniach. Ukończyłem też kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy. Mam certyfikat ratownika. Posiadam też patent sternika motorowodnego. Obecnie skupiam się w 100 procentach na kampanii wyborczej, bo Pułtusk to najważniejszy projekt jaki realizowałem w życiu.
Jak odczaruje Pan stwierdzenie, że Pułtusk jest miastem emerytów.
W odróżnieniu od naszych konkurentów nie będziemy udawać Greka i zapytamy młodzieży czego oczekuje. Mamy kluby piłkarskie, akrobatykę, sztuki walki, siłownię, nie ma jednak jasnej i spójnej informacji o ofercie, jaką ma miasto dla młodych. Warto byłoby pomyśleć o inkubatorach przedsiębiorczości. Musimy też otworzyć miejsca na imprezy. Warto powołać Radę Młodzieżową składającą się przedstawicieli każdej szkoły. Wszyscy byliśmy młodzi i wiemy, że jak się komuś narzuci co ma robić, to wiemy jaki będzie tego skutek. A jak zapytamy się, co młodzi mieszkańcy chcieliby robić, będziemy mieli do czynienia z realnym działaniem i zaspokojeniem potrzeb. W tym duchu trzeba iść, zamiast obiecywać niestworzone rzeczy. W kwestii powstania klubu czy dyskoteki myślę, że miasto mogłoby spróbować partnerstwa publiczno-prywatnego i wynająć lokal prywatnemu przedsiębiorcy na jasno określonych zasadach, na prowadzenie tego typu działalności. Trzeba młodzieży dać szanse i nie być grabarzem ich aspiracji.
Zapewnienie pomocy psychologa, psychiatry dla dzieci i młodzieży w Pułtusku to chyba utopijny temat przy braku specjalistów?
Nie jest to utopijny temat, chociaż faktycznie ogromny problem. Dużo dyskutowaliśmy o tym ostatnio. Mamy obecnie taką sytuację, że dziecko w kryzysie musi szukać najbliższego psychologa w innej miejscowości. Trzeba, najlepiej w porozumieniu z powiatem, podjąć działania, żeby sytuację zmienić. Są na to różne środki. Ciekawostką jest, że powiat pozyskał środki na utworzenie miejsca z pomocą psychologiczną i psychiatryczną, wyłoniono nawet wykonawcę, który niestety nie podpisał kontraktu i pomysł nie został zrealizowany. Było to dwa czy trzy lata temu. Warto dodać, że gmina ma w swoich zadaniach własnych opiekę zdrowotną, co prawda powiat ma lepsze - przez szpital - możliwości. Poza tym jest Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, która zajmuje się dziećmi pokrzywdzonymi i prowadzi telefon zaufania. Rozmawiałem już z nimi, są na etapie budowy Centrów Pomocy Dzieciom w powiatach i można byłoby powalczyć, żeby jedno z pierwszych centrów powstało właśnie u nas. Wymagałoby to porozumienia z powiatem i gminami naszego powiatu. To byłby jeden z moich celów do realizacji, jest to nam bardzo potrzebne. Problem nie będzie malał, tylko się rozwijał, a życie jest bezcenne.
Jakieś plany na rewitalizację kamienic na rynku?
Na rynku są nie tylko budynki miejskie, ale także własność prywatna. Należy stworzyć instrumenty wsparcia dla przywrócenia historycznych fasad prywatnych budynków np. przez zwolnienia podatkowe. Poza tym toczą się postępowania spadkowe. Także pewne budynki żyją własnym życiem, bo nie ma tak naprawdę ich gospodarza. Natomiast tam, gdzie to możliwe, warto będzie skorzystać ze środków miasta, TBS czy funduszy unijnych i poprawić ich wygląd. Powinniśmy też wdrożyć uchwałę krajobrazową, by ujednolicić szyldy, reklamy na rynku, ale też w całym mieście. Mamy już nawet ich projekty wpasowujące się w historyczny klimat tego miejsca.
Motto życiowe, którym kieruje się Pan w życiu?
Myślę, że nie ma jednej uniwersalnej wartości. Są jednak zdania, które mogą podtrzymać na duchu lub zmotywować do działania. Trwającej kampanii dedykuję słowa Mahatmy Gandhiego – „Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie.”
Dziękuję za rozmowę.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie