
Pan Andrzej, rolnik z małej miejscowości pod Suwałkami, nie uważał się za przedstawiciela klasy średniej. Jednak gdy dowiedział się, że próg dochodowy dla klasy średniej w jego gminie wynosi 5 tys. 642 zł miesięcznie, zmienił zdanie. — Tyle to ja spokojnie wyciągam — mówi w rozmowie Onetem. Jego historia, podobnie jak opowieści innych mieszkańców małych miejscowości, pokazuje, że życie poza wielkimi aglomeracjami może być bardziej dostatnie, niż wielu z nas sądzi.
Andrzej, Tomasz i Beata mieszkają z dala od wielkich miast. Brak kredytów hipotecznych, niższe koszty życia i możliwość oszczędzania sprawiają, że zdecydowanie mówią o sobie, że należą do klasy średniej.
"Możecie nam pozazdrościć"
Pan Andrzej od kilku lat pracuje sezonowo w Norwegii, gdzie wykańcza mieszkania. Spędza tam 8-9 miesięcy w roku, a w Polsce dodatkowo dorabia na zleceniach. Dzięki temu jego dochody pozwalają na życie w standardzie, który w dużych miastach mógłby być trudny do osiągnięcia. — Nie szczypiemy się, nie oszczędzamy na niczym, chatę mamy odpicowaną, furę dobrą, bo zawsze lubiłem dobre samochody. Na wakacje też zawsze jeździmy za granicę, w tym roku lecimy do Egiptu — mówi z dumą.
Andrzej zwraca uwagę, że życie w małej miejscowości ma swoje finansowe zalety. — Wy w tej Warszawie możecie nam pozazdrościć. Tam zarabiacie więcej, ale wydajecie fortunę na mieszkania. A tutaj, jak się popłaci rachunki, to zostaje naprawdę sporo — tłumaczy.
Małe miejscowości, wielkie możliwości
Podobne historie można usłyszeć w innych częściach Polski. Tomasz, mieszkaniec wsi pod Krokową niedaleko Pucka, również przekracza próg dochodowy klasy średniej, ponieważ wynajmuje mieszkanie po rodzicach. Pracuje w supermarkecie, mieszka w domu dziadków. Ma niskie koszty życia i stać go na nowoczesne gadżety, takie jak komputer gamingowy czy konsola do gier. — Nie ma tu knajp ani imprez, więc koszty życia są niskie — zauważa.
Pani Beata z gminy Pieniężno, samotna matka, również cieszy się życiem bez kredytów hipotecznych. Dzięki mieszkaniu, które dostała w spadku, może sporo zaoszczędzić, dlatego stać ją na regularne wyjścia do kina i na basen czy wakacje w Sudetach. — Wtedy to rzeczywiście czuję się jak klasa średnia. Bo mnie spokojnie stać na fajny hotelik dla siebie i córki, na jedzenie w knajpach, a nie podróż z konserwami w walizce, na chodzenie po muzeach, aquaparkach i innych atrakcjach po naszej i po czeskiej stronie — mówi.
Oszczędności zamiast kredytów
Wspólną cechą bohaterów tych historii jest brak kredytów hipotecznych. Zarówno Andrzej, Tomasz, jak i Beata mieszkają w domach odziedziczonych po rodzinie. Dzięki temu mogą oszczędzać na przyszłe wydatki, takie jak wakacje czy sprzęt elektroniczny. — U nas normą jest, że ludzie mieszkają z rodzicami albo w domach po nich. Dlatego jest łatwiej, bo nie zżerają nas te cholerne kredyty — podkreśla Andrzej w rozmowie z Onetem.
Inwestycje na miarę klasy średniej
Tomasz postanowił zrobić nawet krok dalej i zainwestować w nieruchomość za granicą. Wspólnie z przyjacielem kupił kawalerkę w Bułgarii za 200 tys. zł. — Na kupno mieszkania w Polsce nie byłoby mnie stać, zresztą jedno mam. A na to w Bułgarii wydałem 100 tys. zł, drugie tyle dołożył kumpel. W przyszłym sezonie będziemy je wynajmować, więc jakby pan chciał zarezerwować, to proszę zadzwonić na początku roku — mówi. A na koniec dodaje: — W sumie skoro będę miał kawałek mieszkania za granicą, to chyba naprawdę mogę uznać, że należę do klasy średniej.
Więcej przeczytasz w Onecie: https://www.onet.pl/styl-zycia/onetkobieta/czy-4000-zl-wystarczy-by-nalezec-do-klasy-sredniej-sprawdz-co-mowia-polacy/jk9l6qv,2b83378a
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie