Reklama

NOTATNIK POETYCKI – Podarunek od serca i umysłu

09/05/2020 11:00

Będzie jak w reklamie. Zachęcam do sięgnięcia po najnowszy tom poezji Adriany Szymańskiej z kilku powodów. Bo to koleżanka polonistka, bo równolatka, bo niedaleka sąsiadka, która tak samo, i mniej więcej w tym samym czasie, porzuciła stołeczny zgiełk dla pułtuskich uliczek, nadnarwiańskiej przyrody i popławskich bocianów na Tartacznej... A jeszcze, bo domyślam się jak ważne dla Jej samopoczucia były narodziny tego tomu; a zawsze to dobrze mieć zadowolonych poetów (i sąsiadów) w pobliżu.

Ale zachęcam przede wszystkim dlatego, że ów najnowszy tom - przygotowany przez poetkę, a więc bardzo osobisty, rzec można intymny – to bardzo pokaźny, prawie 350-stronicowy zbiór Jej wierszy z lat 1968 – 2019, zatytułowany pięknie - „Nieprzerwany dialog”.

Zachęcam z szacunku dla Jej twórczości. Bo powstanie tego tomu nie było zabiegiem łatwym i nieskomplikowanym. Adriana, pracując nad takim dziełem czuła się – przypuszczam - jak matka mająca wskazać, które ze swych dzieci kocha lub ceni bardziej od innych, które spełniły jej nadzieje, a które zawiodły...

Zachęcam, bo warto. Otrzymujesz bowiem Czytelniku „mapę uczuć” kobiety wrażliwej, więc otwartej na otaczający świat, kobiety dojrzałej, więc doświadczonej przez los, kobiety pełnej wątpliwości, więc starającej się je zrozumieć. Otrzymujesz zapis jej rozterek i uczuć, niepewności i fascynacji przyrodą, notatnik rozmyślań o życiu i o „niespodziance, która kryje się poza światem”, o wierze i zwątpieniu, o Bogu i drodze do niego, o tym wreszcie, jaki swój ślad na drogach – przywołując innego poetę - ocalimy od zapomnienia. I jest to zapis szczery. Zrozumiesz to wcześniej lub później, bo:

Na starość

świat się kręci wokół rzeczy najprostszych:

drzew, zwierząt , kwiatów. Ale też tak ważnych

jak pamięć, śmierć, Bóg. Czasami

staje nagle w miejscu, jak zamieniona w słup soli

żona Lota, gdy jakiś szaleniec

próbuje odwrócić bieg rzeczy, burząc od podstaw

gmach odwiecznego porządku. (Na starość)

Do tej chwili zrozumienia dorasta się latami. Bo na początku są tylko przeczucia i porywy, zauroczenia i zachwyty światem, przyrodą, życiem:

uczyłam się ciebie już od dawna

od pierwszych wielkookich zapatrzeń dziecięcych

odmieniałam cię przez las jezioro słońce (…)

najstarsze paprocie wśród leśnych postojów

wszeptywały mi w usta twoje imię

potem nasłuchiwałam często nad wodami

twego dźwięcznego milczenia (...)

Dopiero to, co przeżyte, odczute i zrozumiane (datowane 1-2 stycznia 2019) pozwala wyznać, że:

Napisać wiersz, to wyjąć z serca cierń,

albo uwolnić umysł od dotkliwego smutku.

Mówić o sobie, to jakby wyrwać drzewo

z jałowej gleby i zasadzić je w urodzajnej.(...)

Nie ma modlitw niedoskonałych. Wszystkie są

jak poematy, głoszące miłość nie z tego świata.

Nie z tego, lecz z Tamtego, który poznajesz,

stąpając mozolnie po ziemskich ścieżkach.

A jeśli stąpasz uważnie, staniesz może w końcu

przed światłem, jaśniejącym za bramą nieba. (Tamto światło)

Niezaprzeczalną wartością poezji Adriany Szymańskiej jest... trwałość młodzieńczego zdziwienia. Bo życie - z najróżniejszymi doświadczeniami przebytych lat, z bagażem zachwytów i trosk, miłości i sympatii, dobrych i przykrych słów, wzruszających i odpychających spojrzeń – nie stłumiło w Niej zadziwienia mnogością i urodą ptaków, drzew, gór i wszystkiego, co Stworzone,

nie wypaliło zachwytu nad tajemnicą istnienia, nie wyciszyło nieustannego dialogu z Tym, Którego Dopiero Poznamy i tym, który odszedł mimo naszej miłości. Nie ma postaci, rzeczy i zjawisk nie wartych pamięci:

Zachować (…)

bodaj jeden perlisty szept akacji. Bodaj pył pod nogą

każdym krokiem kroczącą przez wieczność tej chwili.

Albo płowy trucht psa na poboczu

kluczącego czyimś pokrętnym śladem.

Zachować. Oddać duszę za szarego wróbla

przelatującego z gałęzi na gałąź. (…)

Albowiem i on jest nie najlichszym z cudów

wydzierganego Bożą dłonią dnia. (Na Browarnej)

Niezaprzeczalną wartością poezji Adriany Szymańskiej (powtarzam celowo) jest... próba przekazania tajemnic wiary. Wypływającej z owych zachwytów i zadziwień, ale, upraszczając, można powiedzieć, mądrej. Adriana wie – ba, rozumie - dlaczego ma wierzyć. I stąd zapewne ma odwagę ciągłej o tym rozmowy:

...Wierzę w wieczność otwartą skrzydłem jaskółki.

W nieskazitelność tęsknoty. W brzozę,

ulatującą w niebo listeczkami objawień.

I w śmiertelność wszystkiego, co gdzieś, kiedyś,

musi przecież zmartwychwstać...

Bo przecież

Nikt nie wie,

jak słodki będzie krzyż ze światła,

w który wplotą się nasze modły, jak hojny

będzie przestwór, w którym odnajdziemy,

czego wcześniej nie mogliśmy znaleźć. I

jak wytrwale stukał będzie w bramy raju złoty dzięcioł

objawień, nim nas przygarnie to, co jest ogromniejsze

od naszych o tym marzeń.

Szymańska potrafi - lepiej niż inni - tłumaczyć tym, którzy zagubieni na rozstajach godzin pytają - jak żyć?...

Bo nie jestem tu po to tylko, by patrzeć

i widzieć rzeczy zwyczajne.

Nie jestem po to, aby mdła normalność

kołysała mnie do snu jak przymilny syty kot.

Jestem, aby trwać w poruszeniu, w krzyku,

w podniebnym tańcu jak liść na wietrze,

który nie znając swego losu, czeka w pokorze, aż Pan

każe mu wzlecieć ku sobie i lśnić jak gwiazda

w nieskończonym rozbłysku przemiany. (Psalm nagły)

… albo tym, zapętlonym w rytuałach codzienności, rzucającym z wyrzutem w kosmos pytanie – po co?

Nie ma modlitw niedoskonałych. Wszystkie są

jak poematy głoszące miłość nie z tego świata.

Nie z tego, lecz z Tamtego, który poznajesz,

stąpając mozolnie po ziemskich ścieżkach.

A jeśli stąpasz uważnie, staniesz może w końcu

przed światłem jaśniejącym za bramą nieba.

Za każdym razem, gdy czytam wiersze Adriany rozdarty jestem między podziwem a zazdrością. Podziwem – bo Jej poezja najdokładniej oddaje i przedstawia to, o czym myślę coraz częściej, co próbuję zrozumieć i nawet polubić, zazdrością – bo nie potrafiłem opisać świata tak precyzyjnie, nie umiałem ubrać swych odczuć i przemyśleń – jak Ona - w najwłaściwsze słowa. I może to ta zazdrość namawia mnie do pewnej uwagi. Brakuje mi w tym doskonale skomponowanym tomie pewnego wiersza. Jednego z najlepszych – w mym odczuciu - miłosnych wierszy polskiej poezji. Zamieszczonego lat temu dziesięć w tomiku „wtedy – dziś”, zatytułowanego:

DOSŁOWNOŚĆ TĘSKNOTY

Pomieszane oddechy, dłonie, stopy,

rozgorzałe języki, bicie tętna, śpiew,

polujących na światło skrzydlaków istnienia.

Tak było. Tak wspinaliśmy się bez tchu

na międzygwiezdne szlaki, gdzie

nikomu nie mogło być po drodze

A teraz

ty wędrujesz po rubieżach raju, a ja

przemykam pośród tylu innych z wygasłym sercem.

Gdybym spotkała cie przypadkiem na stacji metra,

czy byś mnie rozpoznał? Czy podpaliłbyś je znów

tym pałającym, wynalezionym przez ciebie dla mnie,

słowem, którego nie ma

w żadnym słowniku świata?

Julian Przyboś napisał (w tomie „najmniej słów” z roku 1955): Dobry poeta powinien umieć napisać wiersz wtedy, kiedy trzeba, i na każdy temat... jeśli jest dobrym poetą, tj. także rzemieślnikiem słowa.

Wedle kryteriów Przybosia Adriana Szymańska dobrą poetką nie jest, rzemieślnikiem słowa też nie. Zgoda. Bo Adriana jest poetką znakomitą - nie pisze kiedy trzeba i na każdy temat. Pisze,gdy czuje potrzebę... wyjęcia z serca cierni, uwolnienia umysłu od dotkliwego smutku, wyrwania drzewa z jałowej gleby i zasadzenia go w urodzajnej..

.I dzieli się tym z tobą, czytelniku. Nie przegap tego daru...

Lech Chybowski

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do