
W kampanii wyborczej, jako kandydat na burmistrza, dużo mówił Pan o fatalnej sytuacji finansowej miasta. Czy teraz, po trzech miesiącach pracy, jako radny widzi Pan, że sytuacja jest faktycznie tak zła, czy może jeszcze gorsza?
Szerszy dostęp do dokumentów pozwala wysuwać jeszcze dalej idące diagnozy, niżeli te prezentowane w kampanii. W ostatnich latach jako gmina straciliśmy, nie potrafiliśmy stworzyć impulsów rozwojowych. Dziś o wiele trudniej niż 10 lat temu wsiąść do pociągu o nazwie „rozwój” i pozyskiwać środki zewnętrzne, chociażby na rozwój infrastruktury czy turystyki. Wiele osób zarzucało mi w kampanii czarnowidztwo, snucie pesymistycznych wizji i przesadną krytykę, tymczasem im dłużej jestem radnym, tym lepiej widzę, że prezentowana w kampanii przez PFS diagnoza stanu gminy była wręcz zbyt łagodna.
Co trzeba zrobić, aby Pułtusk wyprowadzić na prostą?
Przede wszystkim skończyć z pożyczaniem na poczet spłaty wcześniejszych pożyczek. Niektórzy nazywają to wprost – pętlą zadłużenia. Mamy niewykorzystane zasoby własne, jak choćby rynek, przystań miejska oraz wiele innych, które powinny generować dochód. Powinniśmy inwestować w to, co w przyszłości przyniesie nam realny dochód, a jednocześnie uatrakcyjni miasto. Nieubłaganie zbliża się czas wypracowania takiego modelu. Nie możemy rolować długu w nieskończoność, jak dotychczas, bo to jedynie droga do upadku.
Cały wywiad w aktualnym numerze gazety.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!