
Jedną z większych plag w czasie niemieckiej okupacji w latach I wojny światowej były kradzieże koni. Cesarskie władze powiatu pułtuskiego próbowały z nimi walczyć, między innymi publikując w urzędowej prasie ogłoszenia, w których dosyć precyzyjnie opisywano, jak skradziony koń wyglądał.
Nie znamy skuteczności poszukiwań złodziei, domyślać się możemy, że nie była ona zbyt duża. Złodzieje byli świetnie przygotowani, bo udawało im się skraść konia z zamkniętych hodowli czy stajni.
Koń skradziony w lipcu 1917 roku należał do borowego Franciszka Kwiatka z Tocznabieli, a więc do pracownika ówczesnego nadleśnictwa. Zapewne posiadał on broń, a mimo to złodzieje się nie bali. Koń w tamtych czasach był na wagę złota z racji choćby tego, że Niemcy konfiskowali duże ilości zwierząt dla swojej armii.
Publikowane obwieszczenia pochodzą z dwujęzycznej Pultusker Zeitung (Gazety Pułtuskiej) wydawanej w latach 1916-1918 przez niemieckie władze dla powiatów pułtuskiego i makowskiego. Większość ogłoszeń podpisywał Cesarski Naczelnik powiatu baron von Imhoff.
GHG
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie