Reklama

Poemat o golonce z Magdalenki

12/07/2023 13:32

Być może są w świecie golonki, których autorzy żyją w glorii zdobytych medali na wielkich kulinarnych konkursach. Być może są i takie, które kosztują „miliony”, a smakują jak połączenie mdłej słoniny, tłustych malin, wasabi i śmietany z mleka kulawego wielbłąda. Być może są nawet takie, które serwują w knajpach z gwiazdkami pewnego producenta opon. Można być pewnym, że są w świecie golonki zwykłe, takie z wody i takie niezwykłe: bawarskie, w miodzie, w piwie czeskim bądź niemieckim, zapiekane, opiekane, długo marynowane, sezonowane, peklowane, bez kości i z kością. Czasy mamy teraz takie, że jest bardzo prawdopodobne, że są nawet golonki wege, beztłuszczowe i o właściwościach odchudzających! Więcej i o zgrozo – być może – są i takie, do których serwują piwo bezalkoholowe czy sojowe latte. Nie ma jednak nigdzie takiej golonki, jak w Magdalence, niepozornej, a kultowej knajpce przy pułtuskim rynku, niedaleko fontanny.

To już ponad trzydzieści lat

Dokładnie 16 lutego 1991 roku Barbara Spas otworzyła drzwi „Magdalenki” po raz pierwszy. Jak sama mówiła wiele lat temu, chciała rozpocząć „interes” w środę, ale wtedy środa wypadała trzynastego, więc otwarcie przeniosła na sobotę. Planowała z pięć lat pobawić się w gastronomiczny biznes i nie spodziewała się, że kiedyś będzie na dziesięcioleciu, a już na pewno dwudziestoleciu! Tymczasem, w lutym 2023 roku, Magdalence stuknęło 32 lata!

I choć za barem i nigdzie indziej nie ma już pani Barbary, Magdalenka działa i ma się świetnie. Od ponad dwudziestu lat prowadzi ją, z pomocą rodziny, syn założycielki, Artur zwany czasami, i nie wiedzieć czemu, Globusem! Prowadzi wspaniale, bo mała, niepozorna, trochę schowana knajpka zdobyła rzesze wiernych fanów.

Nie tylko cola i czipsy

W Magdalence można dostać colę, fantę, słone paluszki i czipsy. Ale nie dla tych specjałów przybywają tam liczni goście. Przybywają na bardziej godne napoje i na specjalność firmy, wyjątkową, przyrządzoną według tajemnej receptury i niebanalną w smaku golonkę.

Oczywiście dań ciepłych i napojów zimnych mamy „u Artura” wybór znacznie większy. Polędwiczki w sosach różnych, ryby wyśmienite, pizzę, a do tego drinki i napitki, od których można dostać zawrotu głowy. Od kilku już lat naprzeciw Magdalenki działa w sezonie ogródek letni zwany „u Dyni”. A tak w ogóle, to prawdziwy, rasowy pułtuszczanin, idąc do tegoż miejsca, może umówić się z kolegą w Magdalence, „u Spasa”, „u Artura”, „u Globusa” lub „u Dyni”. Miejsce jedno — nazw kilka.

Coś dla kibiców

Często Magdalenka staje się miejscem piłkarskich emocji i wzruszeń (także łez) kibiców. Kiedy gra Legia, można sobie przy piwku i w towarzystwie wybitnych znawców, kontemplować mecz. Kompletny laik przypadkowo zabłąkany w dniu meczu w „Magdalence” opuści ją jako znawca historii futbolu w wykonaniu Legii czy reprezentacji. Inna sprawa, że do rana zapomni wszystko i będzie musiał wrócić na dokształcanie!

Tajemnicza receptura

Jako się rzekło, jedną ze specjalności Magdalenki jest golonka. Inna niż wszystkie – ciemna, o wyraźnym smaku, podawana z opiekanymi ziemniakami, czasami purée z grochu, pieczywem i kapustą z kminkiem. Zawsze polana delikatnym sosikiem z cebulką i prawie zawsze obsypana odrobiną rzeżuchy bądź innej zieleniny. Wielu próbowało namówić Artura na zdradzenie przepisu, w czym on ją maceruje, że smak i miękkość są tak wyjątkowe. Nikt jednak przepisu nie zdobył i nie zdobędzie. Taka golonka tylko w Magdalence.

Golonka z Magdalenki

 

Artur Spas - profesor od golonek!

 

Ogródek „u Dyni”

W letnie wieczory ogródek tętni życiem. Tuż po dwudziestej pierwszej pobliska fontanna ożywa muzycznie, skacze, błyszczy kolorami i śpiewa o Gomulickim. Warto być wtedy po dwóch, trzech napojach bez słomki — fontanna wydaje się być jeszcze piękniejsza. Latem Artur zaprasza do swojego ogródka muzyków. I choć nie są to jeszcze gwiazdy estrady, nie są to też absolutnie grajkowie do kotleta. Zresztą — kotletów „u Dyni” nie podają.

Słuchając koncertu, czy też tylko degustując bursztynowy napój, człowiek się robi głodny. Golonka jest wtedy dobrym wyborem, ale polecam także lżejsze dania — sałatki, a zwłaszcza pizze wypiekane w prawdziwym piecu, z których absolutnie najciekawszą jest pizza — nomen omen — Magdalenka.

Pizza Magdalenka

***

Bywając tu i tam, jadając i z papierowych talerzyków i z porcelany, na której serwowano królom i Obamie, przeanalizowałem smak pewnie stu kilkudziesięciu golonek. W przydrożnych barach środkowej Polski, doskonałych restauracjach północnej, i góralskich chatach południowej, posmarowałem wiele odrobiną chrzanu czy musztardy. Większość z nich była zjadliwa, kilka okazało się wyjątkowych i ekscytujących w smaku. Były i takie, które chętnie bym powtórzył, ale żadna nie zbliża się nawet do tej od Artura w Magdalence. W golonkach jest on profesorem. I to takim prezydenckim.

Grzegorz Hubert Gerek

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do