Kebaby – tak, wypaczenia – nie

Polowanie na murzyna nie jest już tylko kolonialnym wyrzutem sumienia i motywem filmowym znanym z kasowych, amerykańskich produkcji typu „Django”, czy „Uciekaj!”, ale – szczególnie w ostatnich tygodniach – narodowym sportem niektórych, patriotycznie zorientowanych Polaków. Widok ciemnoskórego mężczyzny przechadzającego się beztrosko po polskich miastach i miasteczkach szpeci teraz bardziej, niż epidemia reklamozy. Policjanci i strażnicy miejscy skarżą się, że dosłownie nie ma dnia bez zgłoszeń o inwazji migrantów zalewających nasze białe, katolickie, narodowe osiedla, skwery i alejki. I choć siły bogoojczyźniane, samozwańczy Obrońcy Granic, stają dziś do walki niczym wojska polsko-cesarskie Jana III Sobieskiego pod Wiedniem, atmosfera ogólnokrajowego lęku przed obcymi narasta.

Leszczydół-Podwielątki – spokojna wioska leżąca w gminie Wyszków, kilka dni temu zamieniła się w przylądek strachu przypominający słynny dreszczowiec w reżyserii Martina Scorsese. Takie przynajmniej można było odnieść wrażenie, czytając wpis jednego z lokalnych, pułtuskich portali, zatytułowany: „Zaskakujące nagranie z Leszczydołu tuż za granicą powiatu pułtuskiego. Czy to pierwsi inżynierowie?”. Autor zamieścił tam krótkie wideo, na którym uwieczniono grupę czarnoskórych osób idących z bagażami przez wspomnianą miejscowość. Film, opatrzony niepokojącym, upiornym tłem dźwiękowym, wyświetlono już ponad 350 tys. razy. I choć sprawa została bardzo szybko wyjaśniona – okazało się, że to pracownicy (obywatele Sri Lanki) jednego z lokalnych przedsiębiorców, posiadający zgodę na legalny pobyt i pracę w Polsce – nie zatrzymało to lawiny nienawistnych, rasistowskich komentarzy, w których jedni nazywali ich „ścierwem”, a inni nawoływali do tego, by rozprawić się z nimi widłami i sztachetami. Oficjalne dementi nie skłoniło także autora wpisu do usunięcia dezinformującego nagrania i wprowadzającej w błąd sugestii o „inżynierach”.

Historia z podwyszkowskiej wsi to zaledwie jeden z setek, a może nawet tysięcy przypadków, które w ostatnich tygodniach zalewają polski internet, nakręcając atmosferę paranoicznego strachu przed obcymi. W dobie AI i galopującej dezinformacji masowe oszukiwanie ludzi jest już czynnością prostszą, niż wiązanie sznurowadeł. Wystarczy np. wrzucić na Facebooka zdjęcie przypadkowego, wygooglowanego mężczyzny o ciemnym kolorze skóry, dodać komentarz, że właśnie uderzył nas i ukradł nam portfel, a większość odbiorców z całą pewnością, bez żadnego zastanowienia, w ten wpis uwierzy i udostępni go dalej – tym bardziej że powiela on popularny obecnie, antymigracyjny trend.

W ostatni weekend Robert Bąkiewicz zamieścił nagranie z Goerlitz, oskarżając polską Straż Graniczną, że odbiera ona od niemieckiej policji grupę nielegalnych migrantów, aby następnie w tajemnicy przywieźć ją do Polski. Gdy okazało się, że było dokładnie na odwrót, Bąkiewicz wpis usunął. Po chwili zamieścił jednak kolejne nagranie, tym razem ze Słubic, ponownie zarzucając polskim funkcjonariuszom bezczynność wobec nielegalnego migranta. I w tym przypadku szybko ustalono, że Bąkiewicz kłamie, bo Nigeryjczyk, który został zawrócony z Niemiec do Polski, przyjechał do naszego kraju w sierpniu 2023 roku, korzystając z wizy wydanej przez poprzedni rząd Zjednoczonej Prawicy i Mateusza Morawieckiego.

Okazuje się, że trafne przeczucia miał Emmanuel Olisadebe, który już w 2017 roku rozwiódł się z Beatą Smolińską i wrócił do Nigerii. W dzisiejszej Polsce zapewne każde jednorazowe wyjście do Żabki po fajki kończyłoby się dla niego wezwaniem Straży Miejskiej. Swoje plusy ma także chłodne polskie lato. Mniejsza opalenizna to mniejsze ryzyko ewentualnej pomyłki w segregacji rasowej prowadzonej przez czujny, osiedlowy monitoring.