Reklama

Jestem dumna z naszej OSP - wywiad z prezes OSP Świercze Magdaleną Zawadzką

12/03/2022 12:00

Przyznaje w wywiadzie dla Pułtuskiej Gazety Powiatowej 24-letnia Magdalena Zawadzka, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Świerczach. O historii i teraźniejszości OSP Świercze, o swoim Ojcu śp. Prezesie Dariuszu Zawadzkim, o tym, jak to jest kiedy kobieta staje na czele OSP, o WOŚP-ie, a także o tym, co najtrudniejsze w służbie strażaka ochotnika, z Magdaleną Zawadzką rozmawiała Ewa Kowalczyk.

Kiedy powstała Ochotnicza Straż Pożarna w Świerczach?

Historia naszej jednostki sięga jeszcze czasów przedwojennych. Założona została w 1932 r. przez: Jana Łukaszewicza – wybranego pierwszym prezesem, Władysława Kacprzyckiego – pierwszego naczelnika oraz członków – K. Krzykowskiego, S. Gronczewskiego, W. Kołakowskiego, Z. Kobrzyńskiego oraz H. Sienkiewicza. Najważniejszym krokiem założycieli było powołanie zarządu oraz znalezienie placu, a następnie budowa własnej remizy. W celu pozyskania środków organizowano zabawy taneczne i loterie fantowe. Wspólną pracą i zaangażowaniem remizę wybudowano jeszcze w tym samym roku, w którym utworzono straż. Na wyposażeniu początkowo było niewiele sprzętu: sikawka ręczna obsługiwana przez 4 osoby, kilka tłumic, bosaków, toporków, garstka mundurów i hełmów. Do pożarów dojeżdżano furmankami. W początkowych latach istnienia nasza jednostka zrzeszała około 30 członków. Działalność rozwojowa trwała do czasu wybuchu II wojny światowej. 3 września 1939 r. podczas bombardowania doszczętnie zniszczona została remiza, a działalność straży w okresie okupacji była znikoma. W roku 1945 niemieckie wojska zabrały cały strażacki sprzęt. Po wyzwoleniu w latach 1945-1948 Zarząd przystąpił do odbudowy remizy i reaktywacji jednostki. Historia naszej straży ma wiele ciekawych wątków, ale to zdecydowanie temat na inną rozmowę. W każdym razie jesteśmy żywym dowodem na to, że warto dążyć do celu i nie poddawać się, pomimo wielu przeciwności losu.

Jak długo działa Pani w Ochotniczej Straży Pożarnej w Świerczach i co skłoniło Panią do podjęcia decyzji o wstąpieniu do OSP?

Straż w moim życiu obecna była tak naprawdę od najmłodszych lat, a stało się tak za sprawą mojego Taty. On sam dołączył w szeregi OSP w latach 70-tych, mając naście lat, a pasję do pożarnictwa mimowolnie zaszczepił zarówno mi, jak i moim dwóm starszym siostrom. Pamiętam jeszcze, jak jako dziecko przyglądałam się z dumą, gdy Tata zakładał mundur galowy przed uroczystościami strażackimi albo gdy na dźwięk syreny rzucał wszystko i dziarsko jechał rowerem do remizy, by ratować czyjeś życie. Od zawsze widziałam w Nim bohatera, człowieka zdolnego do poświęceń i niesamowicie odważnego, który ani chwili nie wahał się by pomóc innym. Wiedziałam, że gdy tylko przyjdzie czas, będziemy działać w straży razem. I nie pomyliłam się.
Formalnie w OSP jestem od 2008 r. czyli 14 lat, ale tak jak wspominałam, uczestniczyłam w życiu naszej jednostki już jako dziecko. Dźwięk syreny był dla mnie od zawsze najlepszym budzikiem i mam tak do dzisiaj.

Funkcję Prezesa jednostki objęła Pani po śmierci Prezesa Dariusza Zawadzkiego – Pani Taty. W tej trudnej chwili stanęła Pani również przed trudnym zadaniem – poprowadzenia jednej z najaktywniejszych jednostek OSP w powiecie pułtuskim. I z całą pewnością się to Pani udało, czego serdecznie gratulujemy. Czym jest dla Pani stanie na czele Ochotniczej Straży Pożarnej?

Dziękuję, jednak gratulacje niepotrzebne, to stało się trochę za wcześnie... Zawsze wiedziałam że bycie przedstawicielem jednostki OSP, to niełatwe zadanie. Będąc córką Prezesa, wielokrotnie mogłam zaobserwować ile czasu, energii i odpowiedzialności wymaga ta funkcja. Tym bardziej jeżeli ktoś, tak jak mój Tata, był w stu procentach oddany sprawom straży.
Patrząc z boku łatwo jest powiedzieć, że poradziłam sobie z trudnym zadaniem. Ale nie oszukujmy się, w tym samym czasie gdy jednostka traciła Prezesa, ja traciłam swojego najwspanialszego Tatę. Po ciężkiej, ale niestety przegranej walce z nowotworem, który pokonał ostoję naszej rodziny, musiałam uporać się przede wszystkim z żałobą, z nową sytuacją…
I pomimo bardzo brutalnego zderzenia z rzeczywistością, walczyłam żeby nie zatracić się we własnym smutku, tylko próbować iść do przodu. Rok 2021 to był mój najgorszy czas w życiu, ale powoli zaczynam rozumieć, że jest jak jest. Życie toczy się dalej i choćbym bardzo mocno chciała, to czasu się nie cofnie. Więc próbuję patrzeć z uśmiechem w przyszłość. Mam dużo planów do zrealizowania i co najmniej drugie tyle życia do przeżycia.
Co do bycia prezesem – staram się odkładać na bok prywatne sprawy i uczę się, jak być dobrym reprezentantem jednostki. Choć nie ukrywam, że mam wysoko postawioną poprzeczkę. Niełatwo jest dorównać komuś, kto mądrze rządził przez 10 lat. Ale wierzę, że pomimo młodego wieku sobie poradzę, bo miałam naprawdę dobrego nauczyciela.

Kobieta na czele jednostki OSP to jednak nadal rzadkość. W powiecie pułtuskim doliczyłam się trzech pań prezesek – właśnie w Świerczach, a także w Grabówcu i Płocochowie. Jak Pani się odnajduje w tej roli z perspektywy kobiety? Czy oprócz Pani w szeregach OSP Świercze są jeszcze jakieś druhny?

Niewątpliwie, kobiety w straży to nadal swego rodzaju „białe kruki”, ale moim zdaniem, jest lepiej niż przed laty. Kiedyś obecność pań w mundurach budziła zdziwienie, a teraz wywołuje to coraz mniej kontrowersji. Patrząc z kobiecej perspektywy mogę tylko powiedzieć, że mamy odrobinę trudniej niż mężczyźni. Może to kwestia utartych stereotypów, że ten kto nosi spodnie, będzie nadawał się do pracy fizycznej, czy sprawowania rządów lepiej? Osobiście uważam, że w tych kwestiach powinno być podobnie, jak w przyrodzie – musi być zachowana równowaga. Jeżeli ktoś ma poukładane w głowie to niezależnie od płci może być prezydentem, premierem czy właśnie prezesem OSP. Kibicuję wszystkim kobietom zainteresowanym Strażą Pożarną, by śmiało przełamywały stereotypy i dołączały w szeregi jednostek. W naszej Straży obecnie mamy 6 kobiet, w tym 3 (łącznie ze mną), po przeszkoleniu umożliwiającym udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych.

Męskie wsparcie zawsze jest na wagę złota... Ilu strażaków aktualnie zasila szeregi OSP w Świerczach?

Nasza Jednostka zrzesza ogółem 34 osoby w tym 28 mężczyzn w wieku od 17 do 65 lat. Liczba członków jest bardzo podobna do tej, która była w roku założenia i taką tendencję utrzymujemy przez kilka lat. W szczytowym momencie w jednostce było około 50 osób. Teraz jest trochę mniej, ale uważam, że jak na nasze warunki lokalowe i częstotliwość wyjazdów, czy innych wydarzeń, to naprawdę dobry bilans. Poza tym zawsze powtarzam – nie ilość, tylko jakość – i tego się trzymamy.

Proszę przedstawić Czytelnikom skład Zarządu OSP Świercze.

Ostatnie zmiany w zarządzie naszej jednostki miały miejsce 19 września 2021 roku. Aktualnie skład wygląda następująco: prezes – Magdalena Zawadzka, wiceprezes i naczelnik – Łukasz Ołdakowski, skarbnik – Krzysztof Pajewski, gospodarz – Waldemar Ołdakowski, sekretarz – Agnieszka Ołdakowska. Bardzo się cieszę, że w zarządzie są osoby szczerze zaangażowane w sprawy naszej jednostki. Tworzymy zespół, w którym każdy ma świadomość, że działamy w jednym celu, dla wspólnego dobra.

Czy w Waszych strukturach funkcjonuje Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza?

Historia Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej w naszej Jednostce to trochę temat rzeka. Naszą pierwszą MDP zasiliły w latach 2000 moje siostry oraz ich rówieśnicy. W tamtym okresie dużo się u nas działo. Zarząd, na którego czele stał prezes śp. Mieczysław Gołąb, pozyskiwał pieniądze na wyjazdy, integracje, obozy. To był rozwojowy czas dla młodzieżowej drużyny. Niestety, kiedy członkowie osiągnęli pełnoletność, część z nich przeszła na członkostwo czynne, a część zwyczajnie zrezygnowała. Zbiegło się to w czasie z brakiem prowadzenia naboru nowych druhów i druhen, więc drużyna samoczynnie przestała istnieć. Po prawie 10-ciu latach, kiedy do straży dołączyłam ja i moi rówieśnicy, grupa, której opiekunem była wtedy moja siostra, znowu zaczęła działać. I od nowa mieliśmy przysłowiowy „ruch”. Organizowaliśmy gry terenowe, wspólne ćwiczenia, udało się kilka razy pojechać na obozy strażackie... Jednak znowu historia zatoczyła koło. W trakcie osiągania pełnoletności prawie wszystkie zrzeszone osoby wypisały się i zostałam praktycznie sama. Kolejny nawrót młodzieżówki mieliśmy całkiem niedawno na przełomie lat 2018/19. Wtedy można powiedzieć, że było wzorowe zainteresowanie ze strony młodzieży, dołączyło do nas dużo osób w jednym czasie. Niestety, jak nie trudno się domyśleć – prawie wszyscy są w tym momencie pełnoletni, ale nie ma tego złego, bo 4 osoby z ówczesnej MDP przeszło szkolenie podstawowe strażaków ratowników i zasiliło nasze szeregi czynnych strażaków.
Podsumowując, na chwilę obecną mamy 3 członków poniżej 18 roku życia, ale nie traktujemy ich jako MDP, bo za chwilę oni również będą pełnoletni. Co do planów na „reanimację” drużyny i nabór młodzieży – jak najbardziej jesteśmy na tak, ale musimy to jeszcze trochę odłożyć w czasie.
Na chwilę obecną wszystkie siły i środki skupiamy na remoncie, ponieważ priorytetem jest dla nas lokal. Bez dobrego miejsca ciężko jest działać – tym bardziej z młodzieżą czy dziećmi.

Jakim sprzętem (w tym pojazdami) dysponuje Ochotnicza Straż Pożarna w Świerczach?

Na wyposażeniu naszej jednostki mamy bardzo dużo różnorakiego sprzętu gaśniczego, ratowniczego, hydraulicznego etc., ale skupię się na najważniejszym – nasze nieocenione czerwone samochody.
Pierwszy z nich – STAR 266 - samochód po modernizacji, przeprowadzonej w 2019 r., który jest idealny do jazdy w ciężkich warunkach. Można powiedzieć, że to taki czołg wśród samochodów pożarniczych, a z odpowiednim kierowcą naprawdę da radę na każdym gruncie. Udowodnił to np. kiedy nasi strażacy zostali zadysponowani do miejscowości Cieksyn (pow. Nowodworski), gdzie pożar trawił 40 hektarów lasu, a poruszanie się w takim terenie nie było łatwe.
Naszą drugą dumą jest średni samochód ratowniczo-gaśniczy GBA 4x4 na podwoziu Volvo FL, zabudowany po mistrzowsku przez firmę Bocar. Auto wyposażone w zbiornik, mogący przewieźć jednorazowo ok. 3 000 litrów wody i 300 litrów środka gaszącego, zastąpiło wysłużoną u nas przez szereg lat „Renówkę”, którą przekazaliśmy do sąsiedniej jednostki z naszej gminy.
Co do lokalu – ta historia może nieco zaskoczyć czytelników. Od zawsze widnieliśmy pod adresem Pułtuska 47. Mieliśmy do dyspozycji budynek garaży oraz stojącą obok remizę, spełniającą rolę sali na wynajem. W środku były dwie małe łazienki, zaplecze kuchenne, oraz 2 pomieszczenia służące do przechowywania sprzętu. Ale niestety było to tzw. stare budownictwo. Remiza coraz bardziej nadgryzana zębem czasu, wymagała bieżących remontów. Odpadające tynki, cieknący dach, nieestetyczne ponure wnętrze i przy tym brak środków pieniężnych na poprawę bazy lokalowej, coraz mocniej dawały nam się we znaki. W pewnym momencie spotkało nas, można powiedzieć „szczęście w nieszczęściu” - mianowicie otrzymaliśmy propozycję długoterminowego wynajmu budynku, by uratować go i dać mu nowe życie. W lipcu 2019 r. podpisaliśmy umowę, a w grudniu tego samego roku, nasza remiza stała się siłownią. Od tamtej pory jedynym budynkiem, którym dysponowaliśmy był garaż, w którym (pewnie ciężko w to uwierzyć) aż do tego roku nie mieliśmy łazienki... Ale przy wsparciu władz Urzędu Gminy udało się rozpocząć walkę o lepszy standard naszego lokalu i teraz własnymi siłami remontujemy pomieszczenia. Mamy już gotową znajdującą się na piętrze nad garażami salę, łazienkę i szatnię na parterze, a w remoncie jest sala pamięci i powoli planujemy remont generalny miejsca, w którym stoją samochody. Bardzo nam na tym zależy, bo to de facto jedyne pomieszczenie, w którym przy stuprocentowej frekwencji druhów, będziemy mogli swobodnie się zgromadzić. Sale nad garażami są bardzo małe i jest nam trochę ciasno. Niemniej jednak bardzo się cieszę, że wreszcie po 3 latach nasz remizo-garaż, zaczyna wyglądać jak należy. Wszystko jest na dobrej drodze i liczę, że będzie już tylko lepiej. Być może w przyszłości uda się rozbudować budynek lub znaleźć alternatywę, aby ponownie mieć swoje trochę większe miejsce, ale są to długodystansowe plany.

Jesteście wpisani do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Co to oznacza dla Waszej jednostki?

Zgadza się, nasza Jednostka należy do KSRG od kilkunastu lat. To dla nas wyróżnienie, ale jednocześnie większa odpowiedzialność. Cieszymy się, że jesteśmy częścią dobrze funkcjonującego systemu, który sprawnie dba o bezpieczeństwo Polaków na wielu płaszczyznach.

Bierzecie udział w wielu akcjach ratunkowych nie tylko na terenie gminy Świercze, ale także w sąsiednich gminach i w całym powiecie. Która akcja ratunkowa była najtrudniejsza i najbardziej zapadła strażakom ze Świercz w pamięci?

Ciężko powiedzieć o jednej najtrudniejszej, bo każde zdarzenie jest inne, ale zdecydowanie najgorsze są te wyjazdy, gdy prowadzimy bitwę z czasem i walkę o ludzkie życie np. wyjeżdżając do wypadków samochodowych lub pożarów.
Natomiast bardzo przykrą i odciskającą piętno akcją, był wybuch pieca na początku 2021 r. 30 stycznia, w sobotnią noc, poprzedzającą nasz pierwszy „covidowy finał WOŚP” dostaliśmy zgłoszenie, które pamiętam jak dziś: „Wybuchu pieca, miejscowość Świercze, na miejscu prawdopodobnie 3 osoby poszkodowane.” W trakcie ubierania się w mundur, uświadomiłam sobie, że jedziemy do domu rodziny, którą każdy z nas dobrze znał. Po dojeździe na miejsce okazało się, że nie ma 3 osób poszkodowanych. Jest dwoje zabitych i jedna ranna... Prowadząc czynności ratujące życie poszkodowanej kobiecie, a później stojąc na mrozie, zabezpieczając budynek, spędziliśmy na ulicy 5 godzin. Ciężko było wrócić do domu i położyć się spać, mając świadomość że kilka godzin temu, w jednej sekundzie zginął twój kolega, rówieśnik, którego znałaś od dzieciństwa oraz jego Tata... Tym bardziej, że jeszcze dobę wcześniej, nic na to nie wskazywało, a my mieliśmy plan, że od 7 rano będziemy grać finał w rytmie wesołej muzyki i dobrej zabawy. Ale nikomu z nas już na tym nie zależało, napisałam wtedy szybkie oświadczenie ze przez tragedię która miała miejsce w nocy, rezygnujemy z 90% tego, co planowaliśmy. Finał WOŚP spędziliśmy siedząc w kompletnej ciszy, realizując po prostu zobowiązania wobec Fundacji.
To zdarzenie to była niewyobrażalna tragedia. Bezradność towarzysząca nam wtedy na miejscu, jest dziś nie do opisania. Byliśmy tam i nie mogliśmy nic zrobić względem męża i syna poparzonej kobiety… Moim zdaniem to była duża lekcja pokory, pokazująca jak kruche jest ludzkie życie.

Naszą rozmowę zakończymy miłym akcentem. Ochotnicza Straż Pożarna w Świerczach co roku aktywnie włącza się w organizację sztabu WOŚP. Rozumiem, że jest Pani pomysłodawczynią tej inicjatywy. Pułtuski, powiatowy finał WOŚP od dwóch lat się nie odbywa, z powodu pandemii COVID-19. Są jednak niezawodni strażacy ze Świercz, którzy organizują swój sztab, zachęcając do wsparcia WOŚP. Od jak dawna OSP wspiera Fundację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i jakie działania podejmujecie w tym zakresie?

Tegoroczny finał był naszym 9. Za rok być może będziemy obchodzić jubileusz dziesięciolecia z Wielką Orkiestrą. Na początku chcę jednak sprostować – finały organizowane w naszej miejscowości nie zaczęły się ode mnie, bo miałam wtedy dopiero 13 lat i trochę inne sprawy :) Wielkie „chapeu bas” należy się mojej siostrze Agnieszce, bo to właśnie z jej inicjatywy, dołączyliśmy przed 9-cioma laty do pułtuskiego sztabu. I tak się zaczęła nasza przygoda, początkowo działaliśmy „pod banderą” Pułtuska, robiąc kameralne finały w remizie, później rok po roku zawiązały się 2 sztaby szkolne (niestety każdy pod szefostwem innej osoby), ale były to jednoroczne przygody... Na założenie naszego strażackiego zdecydowałam się, bo nie było nikogo chętnego do poprowadzenia tego wydarzenia w naszej gminie, a było mi najzwyczajniej szkoda przerwać taką fajną tradycję. Ale prawda jest taka, że wszystkie sukcesy związane z finałami, bardzo zawdzięczam mojej siostrze. Ona jest główną siłą napędową do działania. To po prostu dobry człowiek – jest nastawiona na bezinteresowną pomoc, ma zawsze ciekawe pomysły (które mam nadzieję nigdy się nie wyczerpią), a co najważniejsze, jak sama powiedziała: „czuje się za mnie odpowiedzialna jeśli chodzi o WOŚP”, więc kiedy trzeba pochwali albo pogrozi palcem, mówiąc: „tego nie róbmy”. Jest nieoceniona, bardzo się cieszę, że jesteśmy w tym razem, bo sama nie dałabym rady (i sama nie chciałabym tego robić, bo tworzymy dobry siostrzany Team i ma to swój urok).
Cieszymy się, że orkiestrowe finały są tak mile odbierane wśród mieszkańców, ale kończąc, chciałabym wspomnieć o innych naszych inicjatywach, które udało się zorganizować na przestrzeni kilku ostatnich lat. Choć jest o nich nieco ciszej niż o WOŚP, to są to w naszym mniemaniu naprawdę ważne sprawy. Nowoczesny patriotyzm to coś, co zdecydowanie wyróżnia nas na tle innych Jednostek OSP i jednocześnie coś, z czego jesteśmy bardzo dumni. Nie wyobrażamy sobie np. 1 sierpnia bez oddania hołdu Powstańcom podczas godziny „W”. Starając się aktywizować lokalną społeczność do wykonywania aktywności ruchowej, a przy okazji chcąc krzepić pamięć o ważnych datach w historii Polski, mniej więcej od 2019 r. organizujemy biegi tematyczne: z okazji 11 listopada – Bieg Dumni Niepodlegli, z okazji 1 sierpnia – Bieg Pamięci Powstańców Warszawskich, a 1 marca – Bieg Tropem Wilczym. Oczywistym jest to, że przez pandemię mieliśmy trochę utrudnione zadanie, ale powoli wracamy do normy i robimy ambitne plany. Mamy też na koncie organizację biegu „Policz się z cukrzycą” pod szyldem WOŚP. Poza tym jesteśmy aktywni i uczestniczymy w piknikach, imprezach charytatywnych, realizujemy challenge, bierzemy udział w obchodach świąt kościelnych, państwowych, co roku jesteśmy na plenerowej mszy świętej pod pomnikiem poległych w 1920 r. żołnierzy, pełnimy warty przy grobie Pańskim z okazji Wielkanocy, odwiedzamy dzieci i młodzież w szkole podstawowej... A wszystko to „puszczamy w świat” za pośrednictwem profilu na Facebooku, który pozwolił nam zostać zauważonymi, ułatwia promowanie kolejnych wydarzeń oraz kontakt z mieszkańcami.
Jestem bardzo dumna z naszej OSP, z jej rozwoju i tego w jaki sposób jesteśmy postrzegani i doceniani wśród społeczności. Dziękuję Druhom za zaangażowanie i nieocenioną pomoc. Wiem że możemy nawzajem na siebie liczyć. I z czystym sercem stwierdzam, że hasło: „Bogu na chwałę, ludziom na pożytek” idealnie oddaje sens pełnienia przez nas, naszej strażackiej powinności. Jestem wdzięczna. Dziękuję.

Pani Magdaleno, dziękuję bardzo za rozmowę.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do