
12 sierpnia w Pułtusku wybuchł największy w dziejach miasta pożar, który położył kres jego świetności w okresie nowożytnym.
Wybuchł on w1613 roku, a opisał go w języku łacińskim wikariusz kolegiaty pułtuskiej i zarazem notariusz tutejszej kapituły ks. Melchior Wiński. Jego opis opublikowało Pułtuskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne.
W poniedziałek 12 sierpnia o godzinie popołudniowej, jakby drugiej, ze Starego Miasta Pułtuskiego, ulicy idącej do Popław, powstał straszliwy, najdziwniejszy i całkowicie zgubny pożar, przez który całe miasto Pułtusk spalone i zniszczone zostało. Kościół także kolegiacki, z wyjątkiem zakrystii, wewnątrz i z zewnątrz silnie został zdeformowany, w którym zostały spalone: ołtarz wielki najwytworniejszy, przed kilku laty przez najwielebniejszego pana [biskupa] Baranowskiego wzniesiony, następnie wizerunek Ukrzyżowanego wybornej roboty, na środku kościoła do belki [łuku tęczowego] przymocowany, a także organy świeżo niemałym kosztem zreperowane; dzwony także cztery na dzwonnicy wraz ze swoim stropem, u którego wisiały, żarzące się i stopione.
To zaś niemniej zdumiewające, że z powodu najgwałtowniejszej siły i porywczości uderzeń nacierających wichrów, w ciągu jasnego dnia, jak wiadomo śmierć znalazło 37 osób. Między którymi był pewien szlachcic Gołębiewski, który w swoich sprawach przyjechał do najwielebniejszego pana Biskupa i który po spożytym na zamku obiedzie, spostrzegłszy zgubny ogień, pośpieszył do gospody, w której miał swojego konia, i otoczony płomieniami tamże do pieca wszedł, w którym znaleziono go upieczonego. Poza tym bydło większe i mniejsze, konie, świnie, woły, psy, koty i inne liczne zwierzęta zginęły. A również spłonęły pola i stodoły i zboża w nich już zgromadzone, nie bez największej szkody mieszkańców i smutku ich, w tym pożarze zdumiewającym, który mniej niż trzy godziny szalał. Podobnie kościół i kolegium ojców jezuitów niemal całe w popiół obrócone, tylko ściany pozostały.
Seminarium zaś kleryków, blisko Starego Miasta położone, zostało przecież obronione poprzez zrzucenie wyższych dachów i rozebranie ogrodzenia, lubo tam więcej było ludzi na drodze; część jednak sadu owocowego, choć niewielka, przez ogień wysuszona została.
Tym sposobem przepadły dwie księgi akt czcigodnej kapituły, które teraz u mnie były w kanonii najwielebniejszego pana Sebastiana (z Poznania), doktora, w niższej izbie mającej okna od południa wraz ze wszystkimi moimi sprzętami domowymi, jeden tom zawierał czcigodnej kapituły wszystkie prawa, przywileje i liczne zapisy, zastawy i statuty wikariuszy pułtuskich; inny tom temu bardzo podobny, w którym były spisane od pierwszej fundacji najwielebniejszych panów prałatów i kanoników, albo kapituły kolegiackiej, działania, decyzje, dekreta, prawa do kanonikatów i inne akta urzędowe. (tłumaczenie: Krzysztof Wiśniewski)
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie