Reklama

Delegacja UNRRA z Fiorello La Guardią w zniszczonej Polsce (1946). Pomoc i odbudowa. Suma zniszczeń i propagandowy przekaz. (150 znaków)

30/05/2024 16:00

Dzięki historykowi z zamiłowania i mechanikowi z zawodu, urodzonemu w Pogorzelcu, byłemu pracownikowi Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, Andrzejowi Szczepankowskiemu i moim badaniom przeszłości gminy Pokrzywnica, zebrało mi się sporo informacji na temat życia w przedwojennej Rzeczypospolitej. Doszedłem do wniosku, że wypadałoby przybliżyć tę tematykę Czytelnikowi, żeby informacje, jakie posiadam, nie zostały w niepamięci. Postanowiłem więc napisać cykl artykułów o przodkach z miejscowości południowego Mazowsza, a ścisłej biorąc z obecnej Gminy Pokrzywnica.

O stopniu doznanych tu w okresie od 5.09.1944 roku a 17 stycznia 1945 roku zniszczeń może świadczyć to, że, kiedy, pomiędzy 21 a 24.08.1946 roku odwiedziła Polskę, chcąc zapoznać się z rozmiarami potrzeb, i to pod osobistym przewodnictwem już byłego burmistrza Nowego Jorku Fiorello Henrego La Guardii, delegacja powstałej w 1943 roku w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej „Administracji Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy” (ang. „Uni-ted Nations Relief and Rehabilitation Administration”, (UNRRA)), to ówczesna prosowiecka administracja rządowa, uzna również za słuszne przywiezienie jej w towarzystwie wicepremiera Stanisława Mikołajczyka, jak i ówczesnego ministra pracy i opieki społecznej Adama Kuryłowicza na teren tej właśnie parafii, a w tym do Dzierżenina czy Bud Ciepielińskich i następnie zrelacjonować to 27.08. w 28 wydaniu Polskiej Kroniki Filmowej czy na łamach prasy krajowej.

„…00:00:36:00 Prom na rzece pełen ludzi (prom przez Narew w Zegrzu, w tle zniszczone przęsło mostu drogowego),

00:00:42:12 La Guardia witany przez miejscowych działaczy. Dziewczyna wręcza kwiaty (relacja z Pułtuska, tłum ludzi, poczty sztandarowe),

00:00:45:12 La Guardia witany przez chłopca i dziewczynkę (relacja z Pułtuska),

00:00:48:15 Koczowisko ludzkie, piece ustawione pod gołym niebem (relacja z Bud Ciepielińskich, chociaż czytający tekst lektor wspomina, że jest to Dzierżyn (Dzierżenin)), a ten niby piec to ułożone z cegieł i oblepione gliną palenisko. Jego komin wykonano z pojemników po wermachtowskich maskach przeciwgazowych, a koczowisko to scena przed zamieszkałą (jak za chwilę się okaże) ziemianką,

00:00:52:01 Garnki na piecu - La Guardia zagląda do garnków (relacja z Bud Ciepielińskich, przewodniczący podchodzi do parującego sagana, podnosi pokrywkę i zagląda do środka),

00:00:54:03 Panorama po polu chwastów, w tle spalone domy (relacja z Bud Ciepielińskich, operator zaczyna obracać kamerę w prawo od ziemianki, widać zniszczony sad, leżące pnie i gałęzie, a dalej ruiny budynków i odbudowaną stodołę),

00:01:00:20 Mężczyzna, kobieta z chłopcem, siedzą na ziemi (relacja z Bud Ciepielińskich, na wbitym w ziemię kołku wisi ubranie, niedaleko obok siedzi bosy, ubrany w kamizelkę i jasną koszulę mężczyzna ze zniszczoną cyklistówką na głowie. Za nim, na obrośniętym chwastami nasypie i leżących na nim drągach leży pościel. Obok kolejny kołek z narzuconym na niego ubraniem. Dalej stoi bosy, ubrany w krótkie spodenki jasnowłosy chłopiec, a za nim siedząca bezpośrednio na ziemi, bosa, ubrana na ciemno, uśmiechająca się w kierunku kamery, kobieta),

00:01:03:06 Lepianka, wychodzą z niej dwie dziewczyny (relacja z Bud Ciepielińskich, nie lepianka, tylko ziemianka, drzwi jeszcze zamknięte, ale te po chwili się otwierają i wychodzi z jej wnętrza bosa, młoda kobieta z narzuconą na ramiona męską marynarką i chustką na głowie. Prawą ręką przytrzymuje połę zniszczonego okrycia, a w lewej trzyma motykę. Po co? Nie wiadomo. Po chwili wychodzi kolejna dziewczyna i również bosa. I też chustka na głowie, ale w prawym ręku niesie wiadro).

W sumie nieco ponad 11 sekund relacji filmowej z pobytu w Budach Ciepielińskich amerykańskich urzędników UNRRA i towarzyszących im polskich dygnitarzy, a w tym jeszcze będącego wicepremierem ówczesnego rządu, przewodniczącego powojennego Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL) Stanisław Mikołajczyka. A ile biedy i ludzkiego nieszczęścia naraz! I, jak nietrudno zauważyć, zręcznie zmontowany materiał propagandowy. Zmontowany, ponieważ przedstawione w nim zdarzenia miały w rzeczywistości odwrotny chronologicznie przebieg, niż można było to później obejrzeć. Ale pomimo to, ten wzmocniony treścią odpowiednio napisanego i odczytanego przez lektora (Andrzeja Łapickiego) tekstu, bardziej oddziaływał na widzów dramaturgią utrwalonego przez Karola Szczecińskiego obrazu, niż te opisy, jakie zamieszczano w ówczesnej prowincjonalnej prasie codziennej.

Tak, jak to wówczas uczyniła korespondentka Socjalistycznej Agencji Prasowej (SAP), poprzedniczki Polskiej Agencji Prasowej (PAP), pisząc: „…Z Pułtuska wycieczka udaje się w teren pasa zniszczeń w kierunku na wieś Dzierżyn (Dzierżenin). Po objazdach i wertepach dobija kolumna aut do miejsca, gdzie niegdyś znajdowała się wieś Dzierżyn, licząca 200 gospodarstw (?). Dziś stojące tu tylko 3 chałupy i rozwalony kościół parafialny wskazują na to, że ludzie tu wiedli niegdyś dostatnie życie.

W czasie jednej z wielu przeszkód nadarzających się po drodze - dyr. La Guardia z wicepremierem Mikołajczykiem i ob. (Adamem) Kuryłowiczem odwiedzają ziemianki we wsi Dudy (Budy) Ciepielińskie (pow. Pułtusk). La Guardia wchodzi do wnętrza ziemianki. Rozpytuje o wszystkie szczegóły. Wykazuje nie tylko zainteresowanie tym, co widzi. Robi to na nim wstrząsające wrażenie. Przed ziemianką stoi gliniana kuchenka. La Guardia podnosi pokrywkę i zagląda do garnka. Kawal-kada wytwornych Hudsonów (Hudson Commodore, produkowany przez amerykańską firmę Hudson Motor Car Company - luksusowy samochód osobowy) rusza w powrotną drogę do Warszawy…”).

Czy ta pochodząca z 04.1947 roku relacja prasowa, jaką sporządziła Stefania Osińska i zamieściła w „Życiu Radomskim” w cyklu reportaży „Reflektorem po powiecie pułtuskim”:

„…Powiat Pułtuski zniszczony w 74 procentach przez działania wojenne, jest jednym z najbardziej, zrujnowanych powiatów przyczółkowych. Toteż niegdyś bogate i urodzajne (?) ziemie sprawiają dziś wrażenie pustyni. Wiele wsi przestało w ogóle istnieć. (...) W czterokilometrowym sadzie we wsi Łubienicy pozostało tylko kilka drzew. Wieś Gzowo, ongiś bogata i ludna, zieje pustką i zapomnieniem. Jedziemy wzdłuż Narwi do Somianki, oddalonej od Pułtuska o 40 km. - Tutaj był las, tutaj był młyn - mówi starosta pułtuski mgr (Kazimierz) Czapikowski. Ale teraz nie ma nic (…) wśród czerniejących pni we wsi Wierzbica kryje się około 500 bunkrów. „Lasem śmierci” nazywają go okoliczni mieszkańcy. Na miejscu młyna (w Klusku) rosną bujne chwasty - znak nieomylny, że teren nie został jeszcze oczyszczony (rozminowany).

Dawniej, co trzy - cztery kilometry była wioska. Obecnie wioskę spotkać można, co 10 - 12 km i to złożoną zaledwie z kilku „łacianych” domów. - Mamy wiele bolączek - mówi starosta pułtuski - hamują one w znacznym stopniu odbudowę i rozwój powiatu. Na pierwsze miejsce wysuwa się fatalny stan dróg, które gwałtownie wymagają remontu. Do niektórych gmin i wsi, jak np. Gzowo, Trzepowo itd. w ogóle nie można dojechać samochodem…”) („Reflektorem po powiecie pułtuskim. „Las śmierci” i wymarłe wsie” (w:) „Życie Radomskie. Pismo codzienne ziemi kieleckiej” nr 49 z 20.06.1947 r.

Ta sama autorka posłuży się też niezbyt dobrze o niej świadczącymi, ale za to dobrze widzianymi w kołach ówczesnej władzy chwytami propagandowymi. Ponieważ, według niej: „…Właściciele (tutejszych gospodarstw rolnych) biedują. Ale biedują z własnej winy. (A przecież) Czekają (…) na nich bogate, urodzajne Ziemie w Prusach Wschodnich, 15 hektarowe działki, inwentarz, czyste i widne chaty. Około 50 rodzin miesięcznie opuszcza powiat pułtuski, przenosząc się wraz ze swoim dobytkiem na Ziemie Odzyskane. (…) Ale Banachowie ze wsi Karniewek, właściciele 2 ha, mieszkający w domku skleconym z pali i im podobni, nie chcą rozstać się ze swoją nędzą.

– W pułtuskim jest dosyć ziemi twierdzą. (…) W Pułtuskim ziemi jest rzeczywiście wiele, ale ziemia ta nie jest jeszcze całkowicie rozminowana. Te nierozminowane pasy ziemi (około 5%) znaczą się chwastami (…) W roku ubiegłym obsiane było 80% ziemi, a w roku bieżącym (1947 roku) mamy nadzieję obsiać 93% - mówi starosta powiatowy mgr (Kazimierz) Czapikowski. Ale wszystkie oziminy wymarzły. Zapowiedziane (na siew) 30 ton jęczmienia i 90 ton owsa jeszcze nie przybyły. 476 koni i 26 krów, (co w sumie stanowiło 1086 sztuk, gdy przed 1939 roku było ich tu około 90 tysięcy sztuk), które w roku ubiegłym otrzymał powiat pułtuski z darów UNRRA, nie zaspokoiły wszystkich potrzeb mieszkańców. Bo ilość koni, którymi rozporządza powiat, wynosi zaledwie 8 625 (20% stanu przedwojennego). O traktorach zaś jeszcze głucho…”). („Reflektorem po powiecie pułtuskim. Ci, co mieszkają w bunkrach” (w:) „Życie Radomskie. Pismo codzienne ziemi kieleckiej” nr 47 z 18.IV.1947 .

Natomiast 8.03.1949 roku zanotowała, że: „…W całym powiecie pozostało jeszcze 700 ha odłogów, głównie w gm. (gminie) Gzowskiej. Znikną one ostatecznie w bieżącym roku…”) („ Pułtusk dziś i wczoraj. Walka o ziemię Pułtusk” (w:) „Życie Radomskie. Pismo codzienne ziemi kieleckiej” nr 66 z 8.III.1949 r.

Andrzej Szczepankowski

Leszek Malinowski

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do