
Minęły już trzy tygodnie od oficjalnego otwarcia nowej w naszym mieście ulicy, która wprowadza nas do pułtuskiego Zamku. Większość mieszkańców miasta wie, że chodzi tu o ulicę Grzegorza Russaka. Rozmawiając z mieszkańcami i obserwując wpisy w social mediach, nazwa nowej ulicy nie budzi kontrowersji.
Grzegorz Russak, wieloletni Dyrektor Domu Polonii w pełni zasłużenie określany był mianem Kasztelana Zamku. W okresie jego panowania robił wszystko, aby zamek oraz miasto Pułtusk były promowane w mediach. Zapraszał do zamku dziesiątki dziennikarzy różnych stacji i w zamian za gościnę nagrywano dziesiątki audycji i filmów promujących miasto, zamek wraz z otaczającą go nadnarwiańską przyrodą i wspaniałą kuchnią staropolską. Nie było tygodnia bez telewizyjnego programu z Pułtuskiem w tle. Grzegorz w ten sposób pozyskiwał coraz więcej dużych firm, które zamawiały swoje imprezy, konferencje i sympozja w Domu Polonii. Zamek tętnił życiem, a goście wyjeżdżali z nadzieją, że jeszcze tu powrócą.
Często stojąc na schodach prowadzących do pułtuskiego sądu, w oczekiwaniu na rozprawy, podziwiam piękną tablicę zawierającą informacje o Grzesiu Russaku. Na tablicy widnieją dwa zdjęcia Grzegorza. Kiedy patrzę na jego zdjęcie w kontuszu, wyobrażam sobie, jak wita przybywających do Domu Polonii gości i wprowadza ich do zamku. Taki obrazek był codziennością za czasów panowania Kasztelana. Właśnie tak witał gości, racząc ich cudownymi opowieściami i anegdotami o zamku. Grzegorz był bez wątpienia mistrzem w tej dziedzinie.
To, że powstała ulica upamiętniająca dra Grzegorza Russaka, to bezsprzecznie zasługa drugiego Grzegorza, Grzegorza Gerka, mojego kolegi i kolegi Grzegorza Russaka. To właśnie on wpadł na pomysł utworzenia nowej ulicy w mieście ulicy Grzegorza Russaka. Skutecznie podjął się przekonywania decydentów o potrzebie upamiętnienia Grzegorza. Rozmawiał o tym z każdym, kto miał wpływ na zaakceptowanie projektu. O powodzeniu tego przedsięwzięcia, moim zdaniem zdecydowało to, że rozmowy zaczął od ówczesnego proboszcza Parafii Św. Mateusza, Księdza Infułata Wiesława Koska, który zaakceptował projekt. Kolega Irek, przewodniczący Rady Gminy skutecznie przekonał radnych.
W realizacji projektu nie mogło zabraknąć ludzi pułtuskiego biznesu Andrzeja, Jana, Krzysztofa, Józefa i wielu innych. Wszystkim im za to należą się wielkie podziękowania. Realizacją tego projektu uczynili wielką radość nie tylko mieszkańcom miasta, ale przede wszystkim rodzinie Grzegorza, jego żonie Joli, synowi Michałowi oraz córce Gwiazdeczce, którą tak nazywał, kiedy jako dziecko biegała po dziedzińcu zamkowym, a także pozostałym jego krewnym.
Uważam, że nadawanie nazw ulic osobom zasłużonym, a mającym związek z miastem, jest bardzo uzasadnione. Mamy w mieście Pasaż znakomitego muzyka Krzysztofa Klenczona, ulicę łyżwiarki Heleny Pilejczyk, zasłużonego Dyrektora Domu Polonii Grzegorza Russaka, czas chyba pomyśleć, że swoją ulicę powinien mieć również Jan Lityński, który zamieszkał w pobliżu Pułtuska i tam też tragicznie zakończył swoje życie. Nie muszę chyba przypominać o jego wielkich zasługach dla Polski.
Sławomir Kazimierczak
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie