Włodzimierz Gedymin, Stefan Cisak i Jan Estkowski mieszkają w Pułtusku.
Łączy ich nasze miasto i przeszłość – 70 lat temu stanęli do walki i
bronili Polski.
Przeczytaj co Trzej Bohaterowie robili 2 i 3
września 70 lat temu. Cały reportaż w aktualnym wydaniu Pułtuskiej
Gazety Powiatowej.
2 WRZEŚNIA
Włodzimierz Gedymin
od rana był gotowy do startu. Wczorajszy – pierwszy dzień wojny nie
przyniósł pilotom 131 eskadry sukcesów. System naprowadzania samolotów
na wrogie formacje działał źle i zbyt późno docierały dane do pilotów.
Większość startujących samolotów trafiała więc w próżnię i nie mogła
napotkać wroga.
Około godz. 10 tej przed południem na lotnisku Kobyle Pole usłyszano odgłos silników samolotów. Wystartował ppor. Włodzimierz Gedymin i tak później zrelacjonował przebieg lotu: „... nad Poznaniem czerwona łuna. To płoną zakłady Cegielskiego. Bacznie obserwuję przestrzeń ale nikogo nie widzę. (…) mam wysokość ponad 4 tysiące metrów. Nagle dostrzegam samolot! (…) jego wąska sylwetka powiększa się – to Dornier 17! mam przewagę wysokości – jakieś 1000 metrów.(...)
wiem, że przeciwnik jest szybszy, że tylko atak z góry może skończyć się moim zwycięstwem. Ogon Dorniera rośnie w celowniku, zbliżam się jeszcze bardziej i naciskam spust karabinów maszynowych... biorę poprawkę i walę w niego długimi seriami. Pociski smugowe obejmują niemiecką maszynę – jestem pewien, że ją dziurawią. Dornier zatacza krąg wykonując skręt w prawo. Jestem blisko niego – widzę jak się chwieje. Coś oderwało się od maszyny i zamigotało w powietrzu. To osłony kabiny – domyślam się. A więc będą skakać ze spadochronami.
Wkrótce odrywa się od samolotu sylwetka człowieka, za nim druga i trzecia. Przelatuję tuż nad niemiecką maszyną i widzę jeszcze pilota, ale i on opuszcza samolot. Obserwuję teraz skoczków i srebrzysty samolot wykonujący dziwne figury. Pierwszy skoczek nie rozwinął spadochronu – rąbnął w las. (…) Samolot spada znacznie szybciej. Widzę jak wali się między drzewa i eksploduje słupem ciemnego dymu i ognia... Krzyczę z radości...
Wkrótce Gedymin ląduje i opowiada kolegom i obsłudze naziemnej przebieg walki. Nie ma na to jednak zbyt dużo czasu gdyż po niecałej godzinie znów samotny start. I znów sukces. Włodzimierz w okolicach wsi Złotniki dogania niemieckiego bombowca He - 111. Wykorzystuje doświadczenie zdobyte wcześniej – strzela krótkimi seriami i z bliższej odległości. Po krótkiej walce wróg jest zestrzelony. Tę walkę oglądało wielu Poznaniaków gdyż niemieckie samolot spadł na Łagiewniki. Trzech niemieckich lotników którzy wyskoczyli na spadochronach wzięli do niewoli okoliczni mieszkańcy. W styczniu 1940 roku Niemcy oskarżyli ich o znieważenie munduru i na ośmiu Polakach wykonali wyrok śmierci.
2 września był więc bardzo szczęśliwy dla Włodzimierza Gedymina – w dwóch lotach zestrzelił dwa niemieckie samoloty.
Znów marsz. Całonocny po piaszczystych drogach przy świetle księżyca i akompaniamencie dział spod Mławy. Żołnierze 13 pułku piechoty, w tym Stefan Cisak, minęli Opinogórę i nad ranem rozpoczęli się okopywać.
Całe przedpołudnie i południe 2 września kopali okopy na nowych stanowiskach. Ciężko je było wyryć w ciechanowskiej ziemi. Nie do końca to się wszystkich udało, gdy przyszedł rozkaz aby przygotować się do kolejnego marszu. Znów nocą szli przez 28 kilometrów w kierunku Gruduska.
Pierwszy dzień wojny nie przyniósł ułanom z Nowogródzkiej Brygady Kawalerii zbyt wielu emocji. Tylko jeden patrol nawiązał walkę z Niemcami. Żołnierze pod dowództwem por. Wacława Witkowskiego przekroczyli granicę i zaatakowali mały oddział niemiecki który rozbili i wzięli jeńców. Pierwszego dnia doszło także do poważniejszych walk pod Działdowem gdzie bronił się batalion piechoty przydzielony do Brygady. 25 pułk ułanów w którym służył Jan Estkowski tak naprawdę to nawet nie zobaczył Niemców. Do głównej pozycji obronnej pułku nie zbliżył się żaden patrol wroga. Wysłane nad granicę podjazdy kawaleryjskie miały okazję trochę postrzelać.
We swoich wspomnieniach Jan Estkowski pisze, że wysłany ze swoim plutonem na placówkę w miejscowości Jeleń bardziej się wczasował niż wojował. Oto fragment wspomnień: „Noc upłynęła nam sielankowo, można by rzec beztrosko. O północy zjawił się w naszym okopie ułan z dwoma wiadrami parującego mięsa wieprzowego a dla pana podchorążego (czyli dla mnie) z ugotowanym i zanurzonym w rosole kurczakiem. (…) Rano podesłano nam śniadanko, papierosy a w godzinach południowych obiadek – jednym słowem żyć nie umierać. (…) dowódca czujki przy kościele przysłal gońca z meldunkiem, że na przedpolu nic ważnego się nie dzieje, a także z butelką wina... mszalnego dla pana podchorążego”. O tym jednak, że naprawdę wybuchła wojna Janowi Estkowskiemu uświadamiał monotonny huk armat gdzieś daleko na wschodzie - Niemcy atakowali 20 dywizję piechoty pod Mławą.
3 WRZEŚNIA
Piloci z lotniska Kobyle Pole startowali 3 września wielokrotnie. Łącznie zestrzelili cztery samoloty. Włodzimierz Gedymin nie brał udziału w tych zwycięskich walkach. Wieczorem przyszedł rozkaz aby 3 – samolotowy klucz obsadził nową zasadzkę koło Żnina. Wśród pilotów którzy na nią odlecieli był i Włodzimierz Gedymin. Liczył, że z nowego miejsca uda mu się znów dobrać się do skóry Niemcom.
Tuż po świecie 3 września gros sił 13 pułku dotarła na południe od Gruduska. Oczywiście żołnierze nie mogli odpocząć gdyż natychmiast zaczęli kopać okopy. Zajęło im to cały ranek. Tuż przed południem 3 września przychodzą nowe rozkazy – przygotować się do ataku na północ i dotrzeć do pozycji 79 pułku z 20 dywizji. Formacje zmieniają szyk i ustawiają się do ataku. Nie zdążyli jednak wyruszyć gdyż znów zmieniono rozkazy. Najnowsze kazały atakować nie na na północ ale na wschód. Trzeba dotrzeć aż do ułanów z Mazowieckiej Brygady Kawalerii i zamknąć lukę którędy mogli przejść Niemcy. Stefan Cisak, jak większość żołnierzy, ma nadzieję, że więcej zmieniania rozkazów nie będzie.
Gdy ok. 15 – tej 21 pułk piechoty ruszył do natarcia dwa pozostałe pułki dywizji dopiero zmieniały pozycje. Sytuacja była bardzo dynamiczna i niektóre rozkazy zanim zdążono je wykonać stawały się nieaktualne. Zmieniające pozycje do ataku pułki 8 dywizji otrzymały więc kolejny rozkaz – jak najszybciej uderzyć w kierunku Gruduska w bok Niemców obchodzących obrońców Mławy.
Żołnierze byli strasznie zmęczeni i sfrustrowani. Ciągłe zmienianie rozkazów oznaczało marsze, okopywanie się, znów marsze i szykowanie się do ataku.
Teraz to chyba już będziemy atakować – myśleli żołnierze 13 pułku gdy po 16 – tej rozciągali się po obu stronach drogi do Gruduska. Bataliony powoli wychodziły na pozycje i rozwijały się w tyraliery. Szybko zapadający zmierzch gubił kontury odchodzących ludzi. Żołnierze byli przemęczeni i raczej spodziewali się rozkazu zatrzymania na noc. Tymczasem trzeba było atakować. Gdzieś daleko po lewej stronie huczały działa – to pod Mławą walczyła 20 dywizja. Kiedy jednak bataliony 13 pułku poruszały się naprzód z tyłu z prawej strony zaczęły ciemną noc rozjaśniać łuny pożarów. Po kilkudziesięciu minutach przesunęły się one bardziej do tyłu. Żołnierze mówili do siebie, że to Niemcy okrążają dywizję. W szeregach na zmęczenie nałożyło się zwątpienie i odrobina strachu. Tym bardziej, że z przodu gdzieś daleko grzmiały działa a co jakiś czas z przeraźliwym świstem nadlatywały pociski ciężkiej niemieckiej artylerii.
Atak na razie był męczącym marszem przez pola i chaszcze. 13 pułk nie natrafił na przeciwnika ale był nękany przez artylerię. Łuny z tyłu sprawiły jednak, iż już niemal wszyscy byli przekonani że jesteśmy okrążeni.
Nagle gdzieś z prawej stronie wywiązała się zażarta strzelanina. Ciężkie karabiny maszynowe grzmiały od strony zajętej przez Niemców. Przerażenie musiało być wielkie bo wojsko natychmiast zaległo. Wszyscy padli na ziemię. Atak załamał się a nagle zaczęły bić niemieckie moździerze i seriami ckm – ów. Niemcy strzelali amunicją świetlną co potęgowało wrażenie. Kiedy więc z prawej rozległy się krzyki – czołgi wystarczyło to by wojsko zaczęło się chaotycznie cofać. Po kilku chwilach nie było już zwartych i dowodzonych kompani czy batalionów. Był chaos który przeradzał się w paniczną ucieczkę. Nie pomogły krzyki oficerów.
W godzinach popołudniowych 3 września dowództwo Armii Modlin zrozumiało w pełni tragizm sytuacji. 20 dywizja była kompletnie wyczerpana, z prawej strony Mazowiecka Brygada Kawalerii zepchnięta została daleko do tyłu, Niemcy zaczęli okrążać Mławę a ich zagon pancerny parł do Ciechanowa. Wszystko wskazywało na to, że wojska polskie zostaną na północnym Mazowszu rozbite. Kiedy atak na Grudusk zakończył się klęską nakazano odwrót wszystkich sił. 20 dywizja i rozbite pułki 8 cofały się na Modlin i Płońsk. Także Nowogródzka Brygada Kawalerii dostała rozkaz wycofania się do Sierpca a wkrótce jeszcze dalej aż do Płocka. Ułani z 25 pułku byli lekko sfrustrowani. Nie mieli okazji walczyć z Niemcami a przyszedł rozkaz opuszczenia niezłych stanowisk bez walki. Jan Estkowski z żalem opuszczał stanowisko. Jego brygada rozpoczęła odwrót do do Płocka.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Komentarze opinie