Reklama

Hieronim, dziewczyna z rowerkiem i pułtuskie Pompeje…

​​​​​​​- Nie pozostaje nic innego jak modlić się do patrona archeologów. A jeśli modły nie pomogą, to liczyć na młode pokolenie – mówi archeolog, historyk sztuki Marek Gierlach o kryzysowej  sytuacji w ochronie zabytków archeologicznych w Polsce. Okazją do rozmowy jest odsłonięcie 1 października 2025 r. kompozycji ceramicznej na murze okalającym pułtuskie Archiwum Państwowe, będącej częścią jedynego w Polsce projektu - Skweru Archeologów. Młode pokolenie symbolizuje na ceramicznym muralu dziewczynka z rowerkiem. Dziewczynka - teraz już Pani Krystyna - istnieje naprawdę. To dawna sympatia  pana Marka, wtedy jeszcze wczesnego adepta archeologii. Spotykali się, kiedy  przyjeżdżała do dziadków i  odwiedzała jego mamę prowadzącą prace archeologiczne w Pułtusku. Skwer Archeologów ma powstać przy Archiwum Państwowym przy ul. Zaułek, jako hołd wobec archeologów i archiwistów którzy pracowali  w naszym mieście.

Kto wie ile jeszcze tajemnic może jeszcze skrywać to, co mamy pod stopami. Czy Pułtusk archeologią stoi?

Tak. Archeologią on stoi w sensie potencjalnych odkryć, które jeszcze przed miastem.

Jest Pan mocno związany z Pułtuskiem i jego odkryciami… To właśnie tutaj powstał pomysł na otwarcie Skweru Archeologów.

Ma Pani przed sobą człowieka 70-letniego, który wyszedł z rodziny archeologicznej. Tata i mama byli archeologami. Na pierwsze wykopaliska w Lemanach, niedaleko Pułtuska, pojechałem jak miałem niecałe 3 lata. Żyję z bagażem obserwacji, jak to się drzewiej chroniło zabytki archeologiczne, jak było w czasie transformacji, a jak odbywa  się to dzisiaj. Dzisiaj jest pełna dowolność, dość swobodne traktowanie wymogów metodyki badawczej. Hołd złożony skwerem, który planujemy stworzyć, i ceramiczną kompozycją na murze Archiwum, to hołd dla archeologów, którzy pracowali tutaj, jeszcze żyją i robili porządną archeologię.

Mówi Pan o sobie, że jest człowiekiem z zasadami. „Jak znajdę coś ciekawego muszę to osobiście wyczyścić, dotknąć. Mam wtedy właściwą perspektywę do oceny tego wszystkiego” - informował Pan w jednym z wywiadów

Dokładnie tak ze mną jest! Archeologia jest pracą na kolanach. Powiem przy okazji ciekawostkę dotyczącą prac. Chyba niewiele osób wie, że wrogiem archeologii jest słońce. Żeby dobrze widzieć, żeby zrobić dobre zdjęcie do dokumentacji najlepiej jak jest pochmurno i wilgotno w powietrzu. Chciałbym też powiedzieć, że Pułtusk zasługuje na stałą, dobrą ekipę archeologiczną, która zna to miejsce, zna historię miasta, jego odkrycia. I, szczęśliwie, takich archeologów tutaj znajdujemy. Ważne, by badawczo czuć się emocjonalnie związanym z miejscem badań.

Jakie prace archeologiczne w Pułtusku pan prowadził? I co powie Pan o pułtuskich Pompejach?

Odnosząc się do pierwszego pytania… Właściwie jedną, jak prowadzona była przebudowa większości historycznych ulic. A’ propos drugiej kwestii… Dzięki badaniom z lat 60., 70., 80., dzięki robotom, które tu robiłem i robili przede wszystkim moi młodsi miejscowi archeolodzy, Pułtusk archeologią stoi, jak wspomnieliśmy wcześniej. Muszę w tym momencie zaznaczyć, że tragedią jest niewykorzystanie odkryć na zamku. Jest dla mnie niepojęte, że mając coś, co jest pułtuskimi Pompejami, nigdy nie doszło do wyzyskania ich w sensie turystyczno-popularno-naukowym, nigdy nie doszło do ich wyeksponowania. A przecież budynki grodu biskupiego zachowane są do wysokości 1,5 metra. Przekopano 1/3, więc teraz byłyby wzięte pod uwagę pozostałe 2/3 i można by było zrobić to w taki sposób, żeby nie utrudniać życia przyjeżdżającym na zamek gościom.

Jak?

Na przykład robiąc drewniane pomosty. Fajnie to działa, bo ludzie mogliby dzięki temu zobaczyć na czym polega praca archeologa. Wspomnę, że kiedyś pojawił się nawet pomysł, żeby przeszklić dziedziniec. Niestety z takim rozwiązaniem zawsze jest pewien problem, ale gdyby wejście było od podziemi, można byłoby dostać się tą drogą do grodu  wczesnośredniowieczno-średniowiecznego, bo jest z XIII – XIV wieku…

Kiedy pojawił się pomysł stworzenia w Pułtusku Skweru Archeologów? To pionierski pomysł, nie ma w Polsce miejsc tego typu, będących hołdem wobec archeologów…

Kiedy działałem w Pułtusku pomyślałem sobie - „Może by tu jakiś zaułek archeologów zrobić”.  Stwierdziłem, że tym zaułkiem mógłby być fragmencik ulicy, który dochodzi do Caritasu. Poszedłem do ówczesnego burmistrza, a dobrze nam się współpracowało, i mówię  „Gdyby Pan mi pozwolił, to byśmy ufundowali tablicę „Zaułek archeologów”. Burmistrz odparł, że to miejsce jest przedłużeniem ul. Kotlarskiej, ale przyznał, że pomysł jest dobry. Kiedy uzasadniałem, że w Pułtusku tyle działo się w archeologii od lat 70., że nie może to pójść w zapomnienie, tym bardziej, że ludzie, którzy to robili są starsi ode mnie i już powoli odchodzą, więc jak nie teraz, to kiedy - burmistrz zapytał czy wiem, gdzie na Starym Mieście jest archiwum. „Trudno, żebym nie wiedział”, odparłem, skoro w 1972 czy 1973 roku moja mama prowadziła badania przy nieczynnym, zdewastowanym kościele NMP. Obok jest przecież cmentarzysko, a ja z kolegą ze szkolnej ławy zarabialiśmy tam sobie na wakacje - chciałem mieć parę groszy, więc jako dziecko archeologów „pędzlowałem” te szkielety, nuda, jak cholera! „A wie Pan – powiedział do mnie burmistrz - Tam obok jest taki dziki parking. Ja bym Panu to oddał, niech Pan robi z tym, co chce”. Mówię – dobra! To jest płaszczyzna, nie linia, więc musi być to skwer. I zacząłem przemyśliwać – w chwilach wolnych.

Najpierw był pomysł skweru, a dopiero potem, wieńczącej go kompozycji ceramicznej.

Tak. To oczywiście osobne tematy i osobno finansowane. Tak naprawdę, jak wyjdzie się z wyspy jest tylko osiedle domów jednorodzinnych, w którym każdy się zamyka… Szczególnym miejscem w tamtej okolicy jest Archiwum, ale nie jest to miejsce spotkań towarzyskich. Dalej mamy już tylko centrum handlowe z dawnym dworcem PKS,  szczęśliwie zachowanym i wpisanym do rejestru zabytków przez mojego kolegę z Ciechanowa, bo chcieli ten świetny modernistyczny projekt na fali pożądań handlowych anihilować! Zadałem sobie pytanie – jak skwer ma wyglądać? Stwierdziłem, że powinno to być miejsce spotkań. Miejsce, gdzie każdy zatrzyma się na dłużej. Gdzie usiądą chłopak z dziewczyną i się przytulą. Gdzie może przyjść Pani, która poczyta książkę, a może – o zgrozo – smakosz trunków owocowych, który dyskretnie, kulturalnie wychyli jakąś buteleczkę w papierowej torbie. Mogłoby tak to funkcjonować. Pełne spokoju, relaksu, ciszy… główne ulice są dalej, a tu jest spokój. Miejsce musi być oczywiście zakomponowane roślinnością , z „niszami” zapewniającymi intymność.

Mówił Pan, że kolejnym etapem było szukanie jednozdaniowej formułki, która by „ogarniała” projekt w sensie ideowym…

… i sięgnąłem do Listu św. Pawła do Koryntian, który zawiera słowa - „wiara, nadzieja, miłość, z nich zaś największa jest miłość”. To one mają to miejsce organizować Nie chcę jednak, żeby były tu tylko ławeczki. Muszą być punkty - źródła symbolizujące te wartości. Tak powstał pomysł, żeby na skwerze powstały źródełka. Każde źródełko ma mieć m.in. inną formę i barwę odwołujące się do tradycji i ikonografii chrześcijańskiej. Całość dopełni odpowiednio skomponowana roślinność, której autorką, na moją prośbę, jest pani po architekturze krajobrazu.

Jakie rośliny będą zdobić skwer?

Dla zwykłego zjadacza chleba taki hortus conclusus (łac.: „zamknięty ogród”), czyli rajski ogród przy kościele Najświętszej Marii Panny to są róże, ale – uwaga – odpowiedni dąb, krokusy i inne - wszystkie projektowane nasadzenia również odwołują się do tradycji religijnej.

Na Skwerze Archeologów planowana jest jeszcze jedna ciekawa instalacja

Na środku lub z boku na osi - bo osią jest oczywiście brama do kościoła i do byłego prezbiterium - będzie zegar słoneczny. Poprosiłem byłego kierownika Archiwum Krzysztofa Wiśniewskiego o wybranie 12 najistotniejszych dla Pułtuska dat, które będą na tym zegarze umieszczone.

Kto przygotował pierwsze szkice dotyczące wyglądu skweru?

Robiła je wedle tych założeń ówczesna studentka architektury Kinga Przepiórkiewicz. Ostatecznej redakcji dokonał Janusz Łabuz, znakomity emerytowany architekt płocki, mający w swym dorobku wiele projektów sakralnych, który doprecyzował szczegóły dotyczące źródełek, używając określenia wojskowo-kościelnego – jeszcze je ubogacił. Wyszedł daleko poza moje sugestie, szczególnie jeśli chodzi o źródełko wiary. Jego pomysł jest bardzo ciekawy. Projekt skweru został zrobiony tak naprawdę za jakieś małe pieniądze. Jak rozmawiamy z fachowcami to stukają się w czoło. Zebrała się grupa, do której doszli branżowcy - bo przecież trzeba mieć wodę, elektrykę, musi być parking i dojazdy - którzy zrobili to prawie za darmo. Oby projekt w całości został zrealizowany. Ja zawsze powtarzam – „staraj się zrobić coś, czego dotąd nikt inny, nigdzie w Polsce nie zrobił, żeby nie było na zasadzie kopiuj wklej z internetu”. I tak to jest! Przypomnę, że Skwer Archeologów będzie jedynym takim w Polsce. Nie ma podobnego w żadnym z Polskich miast. Ale wcześniej, w 2016 roku, na 1050 lecie Chrztu Polski, w Płońsku powstała Ścieżka Archeologów i dziękczynna Kapliczka NMP na Podgrodziu – dedykowana archeologom badającym najdawniejszą przeszłość Polski i Mazowsza…

Słyszałam o historii dotyczącej patrona projektowanego miejsca…

...historia była następująca… Odsłaniając relikty bramy świętojańskiej poznałem się z p. Januszem Borzyńskim, prezesem tutejszego Domu Rzemiosła i opowiadałem mu o skwerze. Powiedział - „Słuchaj, przecież wy, jako archeolodzy, musicie mieć jakiegoś świętego patrona. Zrobiło mi się nieswojo… Wie Pani, ja kształciłem się w czasach głębokiej Polski Ludowej. Tam nie uczono takich rzeczy. I nagle okazało się, że patronem archeologów jest święty Hieronim, jeden z ojców Kościoła. Jednocześnie, co spowodowało, że serce zaczęło bić mocniej, jest on również patronem archiwistów – dodajmy, również uczonych i studentów (to, a propos nadziei pokładanej w młodym pokoleniu). Stąd ostateczny pomysł, żeby nazwa skweru brzmiała - Skwer Archeologów i Archiwistów pod patronatem świętego Hieronima. Przewodnikiem stała się lektura wydanych w latach 50. w trzech tomach przez oficynę PAX- u Hieronimowych listów i to jeszcze przed „odwilżą” Tenże święty pochodził z patrycjuszowskiej, rzymskiej rodziny, były to czasy wczesnego chrześcijaństwa. Przedstawiany jest często z lwem, który, jak głosi legenda, towarzyszył mu na pustyni. Rzeczonego świętego Hieronima możemy także uważać za prekursora ekologii… Zaczerpnięte fragmenty z jego listów znajdą swoje miejsce zarówno na murze archiwum, jak i tym otaczającym Skwer. A wracając do kompozycji… Pomyślałem sobie, że skwer będzie samoistnym bytem, ale trzeba wytłumaczyć dlaczego, dla upamiętnienia kogo ten skwer powstanie. W formie i treści niebanalnej…

Czyli ceramika... Dlaczego akurat ona?

Inspiracją jest ceramika na Dworcu PKS. 

Co zawierać będzie kompozycja ceramiczna na murze okalającym pułtuskie Archiwum Państwowe?

Kompozycję – układ ceramicznych prostokątnych, płaskorzeźbionych płyt organizują dwa wyobrażenia figuralne: św. Hieronima, patrona całości i - po stronie przeciwnej – Dziewczynki z rowerkiem. Pomiędzy nimi rozmieszczono dobrane odpowiednio wyobrażenia najciekawszych zabytków archeologicznych z pułtuskich badań i najcenniejszych archiwaliów, m.in. karty złotego kodeksu pułtuskiego. Płyty rozmieszczone uskokowo i zróżnicowane wymiarem czynią tę kompozycję bardziej czytelną i nie monotonną. A swoją drogą dobór zabytków i ich zestawienie nie są zupełnie przypadkowe. Dlaczego takie ? A to już pozostawiam czytelnikom i widzom do wyrozumienia…  Krystynka… Dziewczynka z rowerkiem…Nastolatka, która w czas wakacji przebywała u dziadków w domku opodal. Nie mając na miejscu koleżanek śmigała swoim niebieskim składakiem wskroś kościoła i wykopu archeologicznego mojej mamy, zaglądając do niego i interesując się tym, co tam wyeksplorowano. A że w tym wykopie pracowałem to tak się i zaczęło…ta sympatia...

To sympatia, o której nie zapomina się do końca życia. Jaka była między Wami różnica wieku?

To była piękna historia. I kiedy po latach byłem znów w Pułtusku poszedłem do domku, w którym mieszkali jej dziadkowie, znalazłem tam małżeństwo, które odkupiło od nich dom. Przedstawiłem się, opowiedziałem tę historię. Pani wzruszyła się, powiedziała, że ma stary notatnik, w którym znalazła kontakt do ciotki Krystynki. Zadzwoniłem do niej-  równie wzruszona powiedziała, że Krystyna bywa często w Pułtusku. Zostawiłem numer telefonu, powiedziałem, gdzie można mnie znaleźć. Minął poniedziałek, nikt nie zadzwonił. Wtorek, środa, czwartek podobnie. W piątek mówię - zadzwonię raz jeszcze. Akurat miałem przerwę w pracy, bo kopaliśmy ulicę przy Ratuszu. Idę przez rynek i nagle wpadam w objęcia. Krystyna! Zrobiliśmy oczywiście „niedźwiedzia” i poszliśmy na kawę, a później na spacer. Długo gadaliśmy… Okazało się, że rowerek, na którym kiedyś jeździła zachował się do dzisiaj. A różnica wieku? Krystynka miała wówczas lat niespełna 14, a ja chyba około 17. Piękny czas...

Wykonanie elementów ceramicznych, które będą zdobić mur przy pułtuskim Archiwum zlecono uczennicom Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Jana Matejki w Nowym Wiśniczu. Dlaczego wybrano tę szkołę?

Studiowałem też historię sztuki. Co roku mieliśmy tzw. objazdy, czyli tak jak archeolog jedzie na praktykę na wykopaliska, tak historyk sztuki musi poznać ileś zabytkowych obiektów. Jeśli będzie Pani w Krakowie warto na dzień pojechać trasą Kraków-Tarnów. Po drodze są nieprawdopodobne zabytki, m.in. Nowy Wiśnicz z pięknym Zamkiem Lubomirskich. Dzisiaj przebiega tamtędy autostrada A4, ale wtedy, aby dotrzeć do Wiśnicza trzeba było wjechać na grzbiet trasy, by po jakimś czasie dojechać do miejsca, w którym miało się Wiśnicz u stóp. Gdybym wtedy nie zajął miejsca w autokarze po prawej stronie, nigdy bym o wiśnickim plastyku nie wiedział. Po prawej stronie na wzgórzu zobaczyłem wtedy ceglany XIX-wieczny galicyjski budynek obłożony nieprawdopodobną ilością ceramiki, płaskorzeźb, postaci historycznych. Później sprawdziłem, że jest to jest jedno z najstarszych, powojenne Liceum Sztuk Plastycznych im. Jana Matejki, które w tym roku obchodzi 75-lecie. Okazało się, że mają klasę ceramiki. Zatem sprawa była już prosta, chociaż najpierw usłyszałem „Panie. Daj Pan spokój! My takich rzeczy na zlecenie nie robimy!” Mimo wszystko zapytałem czy mogę przyjechać. Zgodzili się. Powiedziałem na czym polega projekt, zapytałem czy młodzi adepci sztuk pięknych nie mogliby zrobić elementów ceramicznych w ramach prac dyplomowych. Okazało się, że nie mogą, bo prace dyplomowe są określane przez szkołę. Na szczęście 13 dziewcząt zaangażowało się w realizację naszego projektu. Przekazałem ikonografię -inspirację, czyli informację jak mniej więcej poszczególne elementy mają wyglądać – św. Hieronim, dziewczynka z rowerkiem, zdjęcia zabytków. Reszta to już ich wyobraźnia. Na ceramicznym cokole znajdziemy ich imiona i nazwiska.

Kompozycja płaskorzeźb ceramicznych będzie przedstawiać…

12 elementów… wśród nich Świętego Hieronima, dziewczynkę z rowerkiem, zabytki. Z archeologii będą to garnek, tzw. pielgrzymia legitymacja, średniowieczne okucie noża o kształcie kobiety, kafel, złoty dukat z XVI wieku, waga szalkowa, klucze gotyckie. Z archiwaliów jest m.in. Kodeks Pułtuski, pieczęć miasta.

W środę mural będzie oficjalnie odsłonięty. A cały Skwer Archeologów?

A to już nie do mnie pytanie… Chciałbym tylko powiedzieć, że w tym kraju dostaję furii, jak słyszę, że czegoś się nie da zrobić…

 

Dziękuję za rozmowę

Anna Jadaś

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 01/10/2025 17:53
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do