
Z Marcinem Biesiekierskim, właścicielem małej gastronomii – Grill Baru, rozmawiała Ewa Kowalczyk.
Grill Bar działa w Pułtusku od niedawna, ale już zdobył szerokie grono wielbicieli burgerów. Jak bar funkcjonuje w czasie epidemii? Czy prowadząc małą gastronomię zdążył Pan odczuć już konsekwencje wprowadzenia stanu epidemii?
Rzeczywiście GRILL BAR działa od niedawna. Otworzyłem lokal stacjonarny pod koniec stycznia br. Szczerze mówiąc jestem wręcz zaskoczony, że tyle osób mi zaufało i skusiło się spróbować naszego burgera. Mamy już także szerokie grono stałych Klientów, którzy zamawiają nasze jedzenie nawet kilka razy w tygodniu. Korzystając z okazji chciałbym im wszystkim podziękować, za to, że są ze mną.
Od dawna planowałem otworzyć w Pułtusku burgerownię. Często sam miałem ochotę zjeść takiego prawdziwego, wołowego burgera, jednak niestety trzeba było wyjeżdżać poza Pułtusk, żeby go skosztować.
Niestety, po niedługim czasie od otwarcia, przyszło nam stawić czoła ogromnemu, światowemu kryzysowi. Szczerze mówiąc nie jest łatwo...
Cały wywiad do przeczytania w aktualnym, 17 numerze PGP.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!