Noc z niedzieli na poniedziałek, z 10 na 11 listopada 1918 roku dowództwo Komendy Obwodu Pułtusk Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) spędziło w hotelu „Victoria” przy Placu Teatralnym, którego właścicielką była konspiratorka Maria Szpądrowska. W napięciu oczekiwano na rozkazy z Warszawy. O godzinie 4 rano do hotelu wpadł kurier z Komendy Głównej POW, wręczając komendantowi Obwodu Pułtusk Józefowi Nodzykowskiemu i szefowi żandarmerii Obwodu Franciszkowi Słomińskiemu krótki rozkaz: „Do broni – Warszawa już wystąpiła”. Pułtuszczanie przystąpili do akcji.
Nim jednak przejdziemy do opisu wydarzeń, które nastąpiły w ów pamiętny dzień, trzeba się cofnąć o lat kilka i przedstawić działalność w Pułtusku Polskiej Organizacji Wojskowej, której w ogromnym stopniu zawdzięczamy odzyskanie niepodległości. Pułtuska POW powstała w grudniu 1915 roku. W mieszkaniu nauczyciela Zygmunta Warena w Kacicach odbyło się spotkanie założycielskie, w którym, oprócz gospodarza, uczestniczyli: Józef Nodzykowski, Franciszek Słomiński, Jan Ejdys, Władysław Konert oraz dwóch przedstawicieli Komendy Głównej z Warszawy. Utworzono pierwsze w powiecie Koło POW, a jego dowódcą został Józef Nodzykowski, kolejne Koło powstało w Grabówcu (dowódca Zygmunt Waren), a wkrótce i w innych wioskach. Także młodzież Gimnazjum w Pułtusku zorganizowała Koło POW. W marcu 1916 roku utworzono obejmujący cały powiat Obwód Pułtuski z siedzibą w Kacicach, a pierwszym komendantem został legionista por. Stanisław Widoń Bojakowski. Od początku peowiacy ściśle współpracowali z partiami politycznymi, które w swym programie miały hasła niepodległościowe: Polską Partią Socjalistyczną, Narodową Partią Robotniczą oraz przede wszystkim z Polskim Stronnictwem Ludowym. To właśnie ludowcy z podpułtuskich wsi stanowili gros założycieli POW i większość jej członków.
Do września 1917 roku następował szybki rozrost organizacji. 21 maja 1916 roku w gmachu teatru w Pułtusku odbył się odczyt pisarza Wacława Sieroszewskiego, którego wysłuchało ponad tysiąc mieszkańców miasta i okolicy i po którym wiele osób postanowiło zasilić szeregi POW. Już w maju 1916 roku działacze POW z powiatu pułtuskiego rozszerzyli swą działalność na powiat makowski. Wkrótce powstała Komenda Okręgowa POW z siedzibą w Pułtusku, której podlegały Komendy Obwodowe: w Pułtusku, Nasielsku, Makowie i Różanie (łącznie 755 osób). Komendantem Okręgu został profesor gimnazjum Stanisław Grotus Wyrwiński (następnie komendantami byli Janusz Gaładyk i Władysław Horyd). W sierpniu 1916 roku przy Komendzie Okręgu zorganizowano szkołę podoficerską, w której wykładali oficerowie Legionów. Wykłady odbywały się wieczorami w budynku Gimnazjum i różnych „ruchomych lokalach”, a ćwiczenia polowe nocą w okolicznych lasach. W lutym 1917 roku szkołę opuścili pierwsi absolwenci – 32 podoficerów przeegzaminowanych przez wyższych oficerów legionowych. Powstał również żeński oddział POW z Stefanią Aluchną na czele. W sierpniu 1917 roku Okręg Pułtuski liczył 860 osób, dysponował 190 karabinami i 17 tys. sztuk amunicji. Dnia 5 sierpnia 1916 roku w lesie pod Trzcińcem odbyła się generalna zbiórka całego Okręgu. Przy świetle księżyca zebrani złożyli uroczystą przysięgę, co wywołało łzy wzruszenia u starego żebraka Zakrzewskiego, powstańca z 1863 roku, który przypadkowo tam się znalazł. Druga zbiórka generalna Okręgu odbyła się rok później (6 sierpnia 1917 roku) w lesie pod Jackowem koło Nasielska.
Po kryzysie przysięgowym w lipcu 1917 roku i aresztowaniu wielu osób z kierownictwa POW organizacja przeszła do konspiracji (oficjalnie ogłoszono, że została rozwiązana). Okupacyjne władze niemieckie nasiliły wówczas działania przeciw POW. We wrześniu tego roku dzięki całej sieci agenturalnej udało im się aresztować wielu członków i wyższych dowódców pułtuskiej POW, w tym komendanta Obwodu Jana Dunina Knyszkiewicza. Tajna policja niemiecka wykryła siedzibę Okręgu, która mieściła się na Rybitwi w domu pani Sendowskiej, jednak komendant Okręgu wraz ze swym adiutantem zdołali uciec w przebraniu do Kacic. Poszukiwani listem gończym opuścili powiat pułtuski, a dowództwo Okręgu objął Józef Nodzykowski. Mimo masowych aresztowań i trudnej sytuacji, nowy komendant postanowił przystąpić do kontrakcji. Zorganizowano żandarmerię, czyli w istocie rzeczy służbę wywiadowczą POW, na której czele stanął Franciszek Słomiński. Wkrótce dzięki sieci własnych agentów pułtuska POW miała informacje o wszystkich posunięciach Niemców, zarówno policji, jak i wojska. Do współpracy zwerbowano Ślązaków pracujących w Starostwie, którzy nie dość, że zdradzali wszelkie tajemnice służbowe, to jeszcze dostarczali stale czyste blankiety paszportowe, co ułatwiało ucieczkę zagrożonym osobom. Dozorcy w więzieniu informowali o przebiegu przesłuchań aresztowanych, nawiązano także kontakt z żołnierzami z niemieckiego garnizonu w koszarach przy ul. Ciechanowskiej. W pułtuskiej jednostce służyło wielu Alzatczyków, którzy bardziej poczuwali się do związków z Francją, niż z Niemcami, stąd też chętnie podjęli współpracę z POW.
W sierpniu 1918 roku komendantem Okręgu Pułtuskiego został Bogdan Stachlewski, któremu podporządkowano także Okręgi w Ciechanowie, Mławie i Przasnyszu. W nocy z 14 na 15 października 1918 roku przeprowadzono próbę generalną sprawności POW. O godzinie 2 w nocy jednocześnie w całym powiecie przecięto przewody telegraficzne i telefoniczne, spalono tartaki i magazyny, a na murach pojawiły się napisy „Precz z zaborcami, niech żyje Kmdt Piłsudski!” i odezwy wzywające do gotowości bojowej.
Tymczasem 3 listopada bunt marynarzy w Kilonii zapoczątkował rewolucję w Niemczech, władzę wszędzie przejmowały rady robotnicze i żołnierskie. 9 listopada abdykował cesarz Wilhelm III, dzień później powstał rząd republikański. Wydarzenia te miały wpływ na sytuację w Polsce, m. in. w pułtuskim garnizonie przejęła władzę Rada Delegatów Żołnierskich, dość niechętnie nastawiona do dotychczasowych władz administracyjnych.
W dniu 10 listopada Zarząd Powiatowy PSL „Wyzwolenie” zorganizował w Kacicach ogromne zgromadzenie, podczas którego dokonano wyborów do Powiatowej Rady Ludowej. Podporządkowała się ona Tymczasowemu Rządowi Republiki Polskiej, który pod przewodnictwem Ignacego Daszyńskiego powstał trzy dni wcześniej w Lublinie. Wybrano Tymczasowy Komitet Wykonawczy Powiatowej Rady Ludowej w składzie: Stefan Czarnecki, Stanisław Deptuła, Fortunat Napierkowski, Maksymilian Nowicki, Gustaw Pomianowski, Jan Seroczyński, Zygmunt Załęski. Tego też dnia w lesie szpitalnym koło Płocochowa odbyły się ostatnie ćwiczenia wojskowe POW pod dowództwem Józefa Nodzykowskiego. Rozpoczęło się oczekiwanie. Aż do 4 rano w poniedziałek 11 listopada…
Ponieważ komendant Okręgu Bogdan Stachlewski wyjechał dopilnować akcji w Makowie, gdzie stacjonował szczególnie silny garnizon niemiecki, dowództwo w Pułtusku objął Józef Nodzykowski – komendant Obwodu. Po otrzymaniu rozkazu z Warszawy w miasto wyruszyły oddziały peowiaków, by jednocześnie kilku miejscach rozpocząć rozbrajanie Niemców. Zostawiono na razie w spokoju garnizon, którego ewentualne działania mieli sparaliżować sprzymierzeni Alzatczycy, a Komitet Wykonawczy Powiatowej Rady Ludowej rozpoczął negocjacje z Radą Delegatów Żołnierskich. Uderzono na Starostwo mieszące się w Zamku, magazyny aprowizacyjne i prochownię, komendę tajnej policji, posterunek żandarmerii i pocztę. Atak na Starostwo, przy którym znajdował się magazyn broni przeprowadził 24 osobowy oddział pod dowództwem Józefa Nodzykowskiego i Franciszka Słomińskiego. Z zaskoczenia obezwładniono posterunek strzegący magazynu broni, w którym zdobyto 50 karabinów i 5 tys. sztuk amunicji. Niemcy próbowali zorganizować obronę, wzywając pomocy z garnizonu. Jak wspomina Wincenty Mossakowski, na pomoc przybył im jeden pluton z koszar, jednak „widząc, że Polacy nie czynią krzywdy Niemcom, nie przejawiali chęci użycia broni. Natomiast zapewniono ich, że jeżeli złożą broń bez oporu, nic im nie grozi. Po namyśle odeszli do koszar”, a eskortował ich oddział peowiaków. Mieszkańcy miasta ujrzeli taki oto widok: „ulicą na wysokości parku idzie dwóch chłopców z karabinem, za nimi w odstępie 20-stu metrów pluton niemieckich żołnierzy z karabinami, a za nimi w odległości 20-stu metrów sekcja (1+8) peowiaków z karabinami. Dziwnie to wyglądało. […] Ta jednostka naszych eskortująca pluton niemiecki była jednocześnie ubezpieczeniem i objęła wartę przy koszarach”.
W tym czasie niemieckie posterunki strzegące magazynów aprowizacyjnych i prochowni poddały się po oddaniu kilku bezładnych strzałów. Bez walki poddała się komenda tajnej policji, gdzie w ręce peowiaków wpadła cała dokumentacja polityczna, którą następnie odesłano do Warszawy. Zajęto więzienie, z którego uwolniono wszystkich więźniów politycznych oraz, po krótkiej walce, pocztę. Zwłaszcza zajęcie tej ostatniej i uniemożliwienie Niemcom wzajemnej komunikacji było dużym sukcesem. Dzięki pomocy pracownika poczty Stefana Seroczyńskiego uruchomiono natychmiast łączność z innymi miastami. Cała akcja na terenie miasta trwała około 45 minut i nie pochłonęła ze strony polskiej żadnych ofiar. Żandarmeria niemiecka złożyła broń dopiero w nocy z 11 na 12 listopada.
Komendę miasta objął por. Ludwik Zakrocki. Do dyspozycji miał 220 ludzi. Komitet Wykonawczy Powiatowej Rady Ludowej przejął władzę w mieście w imieniu rządu lubelskiego. Do Pułtuska przybył mianowany przez rząd w Lublinie komisarz ludowy na powiat pułtuski Feliks Grzelski, który objął funkcję starosty. We wtorek 12 listopada na przystani nad Narwią zgromadzono wszystkich Niemców z administracji lokalnej i pod eskortą statkiem wyprawiono Narwią, a potem Wisłą do Włocławka. Według jednej z wersji wydarzeń odpływać mieli pod czerwoną flagą, a eskortować ich mieli przedstawiciele Rady Delegatów Żołnierskich, z którą nadal toczyły się negocjacje w sprawie uzgodnienia warunków kapitulacji. Zakończyły się one dopiero w środę 13 listopada w godzinach porannych. „Niemcy złożyli broń w kozły na placu koszarowym i o godz. 12-tej byli gotowi do odjazdu. Na ulicy przed koszarami stanęło 50 wozów chłopskich do odwiezienia Niemców. Jako eskorta przybyło nas żołnierzy polskich 50-ciu z bronią. Prócz tego załadowano na wóz 50 karabinów i dwie skrzynki amunicji, które miały służyć Niemcom w razie napadu ludności” – wspominał W. Mossakowski – „Wszystko odbyło się sprawne i ruszyliśmy. Gdy dojechaliśmy do wsi Gromin, ludność wybiegła na szosę. Moja rodzina również. Poprosiłem o coś ciepłego do okrycia. Podrzucono mi ciepłe, wełniane palto. Zakłócenie porządku nastąpiło na odcinku szosy Przewodowo-Kozłówka. Ludność, która kopała ziemniaki folwarczne okazała się agresywna, a zwłaszcza kobiety, gdyż tych było więcej. Podbiegli z motykami i kamieniami, złorzecząc Niemcom. Przed wsią Osiek kolumna się zatrzymała. Niemcy zeszli z wozów i zebrali się na polu. Przemawiał ich komendant i pastor. Podkreślili humanizm i kulturę Polaków. Pieśnią nabożną zakończyli zbiórkę i ruszyliśmy dalej”. Peowiacy odprowadzili żołnierzy niemieckich do Ciechanowa, a stąd do Mławy, gdzie przejęła ich miejscowa POW.
W Pułtusku nie było już obcych żołnierzy i urzędników. Miasto znów było w rękach Polaków.
Krzysztof Wiśniewski
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie