Reklama

Z cyklu „Tajemnice wiejskich cmentarzy” - Trzy groby księdza Krawieckiego

22/07/2018 17:00

Cmentarze są tak miejscem grzebania i spoczynku osób zmarłych, jak i również modlitwy. Są też miejscem zadumy nad życiem i wiecznością. Dlatego kościoły i instytucje komunalne (będące administratorem podległych sobie nekropolii) otaczają je szczególną opieką. Miejscom tym należna jest cześć religijna i głęboki szacunek.

Do niedawna, na miejscach wiecznego spoczynku doczesnych ludzkich szczątków, światełka do Pana Boga palone były okazjonalnie: a to z racji określonych świąt w naszej liturgii chrześcijańskiej, a to w dni związane rocznicowo ze zmarłym. Od kilkunastu lat, nawet na najmniejszych polskich cmentarzach, lampki i znicze palą się przez okrągły rok. Prawda, że pięknie! Zwyczaj, który przyjął się w naszej polskiej kulturze jest ewenementem na skalę światową. I nie tylko w liturgii chrześcijańskiej. Każdy najmniejszy nawet cmentarzyk zawiera jednak jakieś tajemnice, tajemnice, które skryła ziemia, a ludzie z biegiem lat, z biegiem dni, zapomnieli o nich.

Tak! Proszę Szanownego Czytelnika! Ks. Władysław Krawiecki ma trzy groby! I to wcale nie oznacza, że Jego doczesne zwłoki spoczywają w trzech miejscach. Oczywiście trumna ze zwłokami spoczywa w jednym, jedynym grobie. Ale istnieje grób symboliczny w Laskach pod Izabelinem, w okolicach Warszawy i dwa groby w usytuowane na pokrzywnickiej nekropolii: jeden były i jeden aktualny.

Ale od początku! Władysław Krawiecki urodził się w 1881 r. w Łempicach Małych (małej wiosce – 7 domów i 39 mieszkańców w 1827 r.), w parafii Pokrzywnica. Już na temat ewoluowania nazwy tej wsi możnaby napisać oddzielny artykuł. Obecnie wieś nosi nazwę Witki, ale już w 1576 r. istniała wioska Wyky. Nazwa ewaluowała przez Małe Łempice, Łempice Witki aż do dzisiejszej nazwy. Po ukończeniu gimnazjum (prawdopodobnie w Łomży) młody Władysław, podejmuje studia w Wyższym Seminarium Duchownym w Żytomierzu. W tym czasie Żytomierz stanowił jeden z najsilniejszych ośrodków polskiego życia religijnego na Prawobrzeżu Dniepru. Tutaj znajdowała się kuria diecezji łucko – żytomierskiej, siedziba biskupa, którego jurysdykcja obejmowała gubernię kijowską, podolską oraz wołyńską, w mieście była także katedra oraz jedyne na Prawobrzeżu rzymskokatolickie seminarium duchowne. Po ukończeniu tegoż seminarium, ksiądz Władysław Krawiecki pozostaje w nim jako wykładowca. Uczy dogmatyki, historii kościoła, homiletyki (dział teologii, zajmujący się kaznodziejstwem, głoszeniem kazań). I pewnie byłoby tak do końca jego doczesnego życia, gdyby nie działania wojenne I wojny światowej i gdyby na Jego drodze nie stanęła Róża Czacka.

Cofnijmy się do 22.10.1876 r. kiedy to rodzi się, z rodziców Zofii Michaliny Marii Ledóchowskiej (1845 – 07.04.1913) i Feliksa Szczęsnego Marii Czackiego (1841 – 10.07.1909), w Białej Cerkwi, Róża Maria Czacka. Dziedziczne uwarunkowania zdrowotne (słaby wzrok i ślepota), w 1898 roku, spowodowały całkowita utratę zdolności widzenia u młodej dwudziestodwuletniej, wszechstronnie wykształconej dziewczyny. Młoda hrabianka Róża Czacka za namową znanego warszawskiego okulisty dra Bolesława Ryszarda Gepnera (03.04.1864 – 1923) postanowiła poświęcić się pracy dla niewidomych („niech pani zajmie się niewidomymi, którymi w Polsce nikt się nie zajmuje”). W 1910 roku założyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, które z czasem, w sposób instytucjonalny objęło opieką kilkaset niewidomych dzieci i dorosłych. Róża Czacka uważała jednak, że tylko silne trwanie w wierze katolickiej, pojednanie z Bogiem i pełna akceptacja swojego inwalidztwa może doprowadzić do sukcesu rehabilitację osoby ociemniałej. Ponadto z dużą determinacją wprowadzała do pracy z niewidomymi najnowsze ówcześnie praktyki tyflologiczne (tyflogika - nauka zajmująca się problemami utraty wzroku), co wymagało ustawicznego samokształcenia. W czerwcu 1915 r. Róża Czacka wyjechała do Koniuch (rodzinny majątek), aby wziąć udział w uroczystościach I Komunii Świętej swego bratanka Tadeusza. Postępujące działania wojenne zmusiły ją do ucieczki na wschód. Wraz z franciszkanką, Heleną Makowiecką, zawędrowały do Żytomierza, zamieszkując (na przełomie września i października 1915 r.) w domu bezhabitowych sióstr III Zakonu św. Franciszka. Już na drugi dzień, po przybyciu do Żytomierza, hrabina Czacka udała się do kościoła seminaryjnego, trafiając na ks. prof. Władysława Krawieckiego. Ks. Krawiecki należał do solidnej, choć nieco staroświeckiej formacji. Kierował tercyjaństwem franciszkańskim, opiekując się członkami obu płci, III Zakonu św. Franciszka, utrzymując bardzo dobre stosunki z tamtejszym prawosławiem. Praktykował prawdziwe ubóstwo, otaczał swoją opieką ubogich i pensjonariuszy kilku sierocińców. Powszechnie szanowany (chociaż stosunkowo młody) magister teologii, sędzia konsystorza (zebranie duchownych w celu rozpatrzenia spraw związanych z Kościołem), profesor dogmatyki, wykładowca rubrystyki (zasady obrzędów) wywierał swoją osobowością poważny wpływ na Różę Czacką. Pod wpływem księdza Krawieckiego, Matka Elżbieta (takie imię przyjęła Róża Czacka wstępując do zakonu franciszkanek – habit zakonny poświęcił ks. Władysław; zalecenie nazywania ją „Matką” wypłynęło również od ks. prof.), ograniczyła swoją działalność charytatywną. Ks. Krawiecki miał również decydujący wpływ na decyzję Matki Elżbiety, na powrót jej do Warszawy w 1918 roku. W sierpniu tegoż roku przybywa do Warszawy z Żytomierza ks. Krawiecki, zamieszkując przy ul. Polnej. Ks. Krawiecki, cicerone duchowy franciszkanek, organizował dziesięciodniowe rekolekcje, opierając rozważania na autorach wówczas najbardziej zalecanych: św. Ignacym, św. Alfonsie i św. Franciszku Salezym. Dla użytku sióstr franciszkanek ks. Krawiecki napisał traktat o wzorowej zakonnicy, łącząc w harmonijny sposób ascezę negatywną z zasadami ascezy pozytywnej.

Podobnie jak w Żytomierzu, tak i na ul. Polnej w Warszawie, ksiądz profesor cieszył się ogólnym szacunkiem i poważaniem. Jednak nie danym mu było nieść dalej na swoich kapłańskich dłoniach posługę Bożą. Coraz częściej zdarzały się zaburzenia mowy, podczas mszy towarzyszył mu inny kapłan, przeważnie ks. Władysław Korniłowicz (05.08.1884 – 26.09.1946), jego następca, który dziwnym zbiegiem losu umiera 26 lat później na tą samą chorobę. Ks. Władysław Krawiecki umiera znosząc mężnie cierpienia, dnia 20.07.1920 r., na raka mózgu. Po mszy świętej, odprawionej w kościele franciszkanów przy ul. Zakroczymskiej, trumnę ze zwłokami przewieziono i pochowano w rodzinnym grobowcu w Pokrzywnicy. Delegacja sióstr franciszkanek po raz pierwszy wystąpiła w zakonnym stroju: czarna bluza, czarna spódnica i biały welonik. Ks. Krawiecki spoczął w grobowcu obok swojego ojca Tomasza zmarłego, w wieku 72 lat, w 1912 r.

Pierwsze założenia konstytucji Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża założonego przez Matkę Elżbietę w 1918 roku, opracował nie kto inny, tylko właśnie ks. W. Krawiecki.

Nie zapomniała Matka Elżbieta o swoim przewodniku duchowym i w alei zasłużonych cmentarza leśnego Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych w Laskach ufundowała symboliczny krzyż.

Pozostał jeszcze do wyjaśnienia trzeci, chyba już ostatni, grobowiec ks. Władysława. Otóż kilka lat temu, podczas wykonywania na pokrzywnickiej nekropoli alejek z kostki Bauma, w jednym miejscu usunęła się ziemia odkrywając zniszczoną (prawdopodobnie przez działania wojenne we wrześniu i październiku 1944 r.) kryptę grobową. Obsuwające się cegły i fragmenty cementowego sklepienia odsłoniły metalową trumnę zawierającą doczesne szczątki księdza Władysława. Trumna została przeniesiona do grobu potomków rodziny Krawieckich. Na nowej płycie grobowej pojawił się napis upamiętniający bogobojny żywot profesora seminarium żytomierskiego. Ze starego rodzinnego, granitowego pomnika usunięto (może niezbyt dokładnie) inskrypcję nagrobną.

Requiescat in pace!

Leszek Malinowski

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do