Sądowe reformy czy ministerialny niewypał?

Pułtusk jedynie dwa razy w dziejach znajdował się w podlaskim okręgu administracyjnym. Pierwszy raz w ramach represji po powstaniu styczniowym w latach 1867 do roku 1893, drugi w 2000 roku.  W pierwszym przypadku wcielono nasze miasto do Guberni Łomżyńskiej drugim razem za czasów ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego Pułtusk podporządkowano Sądowi Okręgowemu w Łomży. W obu przypadkach aktywna opozycja społeczeństwa przeciwko wyrugowania nas z Mazowsza skutecznie unicestwiła złe zamysły rządzących. Bezsprzecznie trudniej było uczynić to w czasie zaborów, tym bardziej, że przeniesienie Pułtuska z Mazowsza na Podlasie było karą za aktywność społeczeństwa w powstaniu ale próba z roku 2000 nie przetrwała nawet kilku miesięcy. Nie pomógł nawet fakt, że ośrodkiem zamiejscowym prokuratury w Łomży kierował ulubieniec ówczesnego ministra sprawiedliwości prokurator Zbigniew Siejbik. Od tej pory nikt nie wyobrażał sobie, że próby takie w dalszym ciągu tkwią w umysłach rządzących. Szczególnie wtedy kiedy rządy objęło ugrupowanie polityczne, które wydawało się odległe w swoich sloganach wyborczych od burzenia harmonii. 

Aż tu nagle w Prima Aprilis w świecie prawniczym zawrzało. Urzędujący minister sprawiedliwości, który namaszczony został na stanowisko przez znakomitą większość prawników przesłał do prezesów sądów, do konsultacji projekt rozporządzenia, które Pułtusk przypisuje pod jurysprudencję sądu apelacyjnego w Białymstoku. Początkowo wszyscy uważaliśmy to za dobry żart ale wnet żart okazał się najprawdziwszą prawdą.    Zapytać należy zatem społeczeństwa, czyli wyborców czy rzeczywiście zamiar ministra służy wyborcom i czy jest uzasadniony. Odpowiedź na pierwsze z pytań raczej nie powinno budzić jakichkolwiek wątpliwości. Dotychczasowy sąd apelacyjny w Warszawie dla mieszkańców naszego powiatu oraz gminy Nasielsk, która znajduje się w rejonie działania sądu pułtuskiego, oddalony jest niespełna pięćdziesiąt do sześćdziesięciu kilometrów. Nowy sąd w Białymstoku dzieli od naszych wsi ponad dwieście kilometrów. Zważyć też należy, że żadna linia komunikacji publicznej nie łączy Białegostoku z naszym rejonem.  Przykładowo mieszkaniec Psucina aby dojechać komunikacją publiczną do Białegostoku musi przeznaczyć na to niemal dobę. Aby sąd rozpoznał jego sprawę, bez noclegu w hotelu nie ma szans uczestniczyć w swojej rozprawie. Zważyć przy tym należy, że każde odwołanie od wyroku w sprawie gdy wartość przedmiotu sporu przekracza 75  tysięcy złotych musi być rozpoznane w Białymstoku. Także poważniejsze sprawy karne znajdą swój epilog na Podlasiu. Czy zatem wyborcy faktycznie popierają takie pomysły ? Zapewne okaże się to jeszcze w tym roku bowiem wybory tuż, tuż. Och wydaje mi się, że rządzące ugrupowanie ktoś z opozycji pragnie wsadzić na konia forsując ten pomysł ? Na pewno to My mieszkańcy powiatu pułtuskiego w konsekwencji poniesiemy koszty tego pomysłu , ale na miejscu politycznych decydentów dwa razy zastanowić się należy czy rzeczywiście pomysł ten wart jest utraty kilkunastu tysięcy głosów. Nie znam odpowiedzi na pytanie czy pomysł ten jest faktycznie uzasadniony, ale z przyczyn podanych wyżej bardzo zastanowiłbym się nad tym czy uzasadniony faktycznie jest? 
Ze swojej strony apeluję do ministra aby dogłębnie przeanalizował swoją decyzję. Odciążenie sądu warszawskiego nie będzie aż tak istotne a negatywne skutki społeczne proponowanych zmian przekroczą z nawiązką hipotetyczne korzyści. Dodać przy tym należy, że objęty planowaną reformą mieszkaniec Żuromina do nowego sądu w Łodzi będzie miał do pokonania odległość ponad 250 kilometrów. Czy to warto Panie Ministrze?
Sławomir Kazimierczak  Autor jest adwokatem, członkiem Okręgowej Rady Adwokackiej w Płocku, Rzecznikiem Dyscyplinarnym ORA w Płocku, członkiem Komisji Praw Człowieka przy Naczelnej Radzie Adwokackiej w Warszawie.