Reklama

Kultura młodzieży w Pułtusku - stragany i spędzanie czasu na świeżym powietrzu

26/11/2023 17:00

Młodzi w naszym mieście nie żalą się. Przywykli, że nie są grupą, na którą zwraca się szczególną uwagę. Nawet podczas wyborów nie proponuje im się specjalnie rozwiązań, które ułatwiają i uatrakcyjniają ich życie w niewielkiej społeczności, aby w przyszłości nie uciekali do większych miast. Młodzi stają się natomiast widzialni i często krytykowani, kiedy starają się zapełnić sobie czas na własną rękę. A że miejscem ich spotkań jest Rynek i znajdujące się na nim stragany… – Skoro ludzie narzekają, że młodzież siedzi na straganach, to niech czymś, atrakcyjnym dla młodych, te „stragany” zapełnią! – mówi naszemu portalowi młody mieszkaniec Pułtuska.

– Młodzież nie ma gdzie iść, siadają na straganach, piją, palą i to jest cała kultura! – martwi się seniorka z Pułtuska. – Jak przejeżdża się w tych okolicach, człowiek myśli, że jakaś patologia siedzi – dodaje dwudziestokilkulatka. – A za moich czasów siedzieliśmy w Magdalence – wspomina czterdziestokilkulatek z Pułtuska – zresztą tylko ona była.

Symboliczne, stojące na rynku nazywanym „giełdą”, stragany, sprowokowały nas do spojrzenia na Pułtusk oczami m.in. dorastającego człowieka. Jak żyje się w mieście niektórym jego rówieśnikom, czy czują się „zaopiekowani”? Jak spędzają czas wolny? Czy mają swój pomysł na rozwój naszego miasta? – Młodzi niech siedzą w domu i wezmą się za naukę! – ktoś teraz pomyśli. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Przecież każdy, dla własnego zdrowia, także psychicznego, potrzebuje kontaktu z rówieśnikami i odpoczynku od obowiązków, niezależnie od tego czy to senior czy młodzież. Świat młodych nie wygląda jednak różowo…

Żółte kraty, kółka, nikt nie pluje i nie sika…

- Spożywczy, „żółte kraty” – wtajemniczeni wiedzą o czym mowa… co za problem iść z pełnoletnim kolegą, który pokaże dowód osobisty i kupi ci co chcesz… Później na straganik. Albo do samochodu i na straganik dopiero po wypiciu… Likwidacja komendy policji to dla wielu osób duży plus i korzystają z okazji. Często tak się zdarza – dzieli się spostrzeżeniami z wieczornych wyjść na miasto nastoletni mieszkaniec Pułtuska. – Nikt nie niszczy straganów, a czy jest czysto? Wiele osób siedzi, ale nikt nie pluje, nie sika pod straganami. Ale wiadomo, różne mogą być sytuacje, dlatego zanim usiądę zawsze sprawdzam, czy jest czysto. Nie zgadzam się z tym co słyszę, że na straganach dzieją się same złe rzeczy, bo większość jest nazwijmy to - neutralna. Wszystko zależy od tego w jakim środowisku się obracasz i jak się zachowujesz. Poza tym nie ma tu zakazu siedzenia. To miejsce publiczne. Pułtusk to jest spoko miasto, a Rynek – to młodzieżowe miejsce. Pytasz kto tu siedzi? Wszyscy. Są młodzi, osoby starsze – żartujemy, że to taka podstarzała młodzież w podeszłym wieku… A stragany, jako że wieczorami i w nocy nie są okupowane przez sprzedawców, są świetnym miejscem spotkań. Ludzie lubią tu być, bo to takie nasze centrum miasta. Tu zawsze dużo się dzieje. Już się tak przyjęło, że w tym mieście na Rynku jest najciekawiej. I nikt tego nie zmieni, ludzie rynek zawsze będą uwielbiać i tu siedzieć. To miejsce kultowe, z historią. Największą atrakcją zmotoryzowanej młodzieży jest jeżdżenie wokół Rynku samochodem i patrzenie kto siedzi w Magdalence. Jedna dziewczyna chyba 78 razy te kółka robiła! Komentowano, że jej samochód na powietrze jeździ, tyle razy okrążała rynek.

Ławeczki, bloki, przystanki

- Pułtusk jest takim miastem, że nie trzeba się bardzo wysilać, żeby sobie gdzieś usiąść, bo to co mamy, to z pewnością dużo ławek! Jest sporo takich miejsc – chociaż przyznam, że może nie stricte dla młodzieży przeznaczonych – ale to nie przeszkadza – i tam też młodzież często się spotyka i spędza czas. Gdzie są te miejsca? Poza rynkiem… na przykład pod blokami... Poza tym jest skarpa, Vendo, fontanna, Dom Polonii i przystań, skate park i jakieś przystanki… Tak, nawet na przystankach siedzimy! Nie muszę wspominać o stadionie – tam młodzież spotyka się często na trybunach, jest Park Jordanowski, Park Trzeciego Maja – takie zacisze, bardzo lubię to miejsce, ma swój klimat, jest spokojnie i… dużo miejsc do siedzenia i podobno wszędzie kamery – opowiada chłopak.

Co słychać na „giełdzie”

Dlaczego rynek nazywany jest „giełdą”? Czy nazwa nawiązuje do giełdy samochodowej, z którą kojarzą się zaparkowane tu masowo samochody, czy do sprzedawców i odbywającego się na rynku handlu, czy chodzi o obrót innymi „towarami”? Zdania są podzielone. –Myślę, że to byłoby głupie, gdyby ktoś na straganach handlował narkotykami lub dopalaczami – ocenia nastolatek i kontynuuje - Wprawdzie policja wyniosła się z okolicy, ale często tędy jeździ. Legitymują! Słyszałem, że kazali dmuchać w balonik. Wszystko zależy od tego, jak zachowują się ludzie, którzy tutaj siedzą. Jeśli nie budzą podejrzeń - mundurowi odjeżdżają. Kiedyś siedzieliśmy tam ze znajomymi, policjanci zrobili kilka kółek, patrzyli, ale nie zatrzymali się. Wśród nas są tacy, którzy potrafią się zachować i tacy, do których można mieć uwagi. Ale tak chyba jest w każdej grupie wiekowej czy zawodowej. Więc nie można generalizować, że wszyscy są źli.

Kozaczki, lodówa i szukanie wrażeń

- Z tego co obserwujemy z rówieśnikami, w naszym mieście są takie osoby, które szukają wrażeń, lubią sobie wyjść i po prostu kogoś pobić. Niektórzy nawet nie chcą kasy, tylko mają ochotę komuś kolokwialnie mówiąc „przylać”. To są takie „kozaczki”, którym sprawia to przyjemność – mówi nasz rozmówca. - Słyszałem, że mojego znajomego pobili w wakacje, ale podobno nie zgłosił tego na policję. Myślę, że tak jest chyba w każdym mieście, wszędzie można za nic dostać w głowę. Na szczęście to rzadkie przypadki. Najbardziej niebezpiecznie jest w okolicy koszar. Koleżanka opowiadała, że wracała wieczorem do domu, bała się, bo właśnie w tym rejonie szli za nią panowie i krzyczeli niecenzuralne epitety, zachowywali się, jakby byli naćpani lub pijani. To największe zadanie dla miasta – zaprowadzić tam spokój i porządek. A czy nie powinno być więcej policji?    Nie. Jest jej dużo. Kiedy wracam wieczorem cały czas jeżdżą. A to nieoznakowani, a to „lodówa” jeździ. Taki policyjny bus, do którego można niepokornych zapakować. Niestety policja nie może być wszędzie… Może warto pomyśleć o kamerach… - dodaje.

W Pułtusku trzeba znaleźć swoje miejsce

-Jak ktoś szuka, na pewno takie znajdzie. I nie jest prawdą, że to miasto emerytów. A argument, że młodzi stąd uciekają? Czasem każdy potrzebuje zmiany otoczenia, czasem powodem jest brak interesującego kierunku na uczelni, czasem po prostu ktoś musi więcej zarabiać, bo zarobki w naszym mieście pozostawiają wiele do życzenia. Bez większej gotówki szansa na własne mieszkanie pozostanie w sferze marzeń. Chciałbym tu zostać, o ile będzie można tu rozwijać się i pracować za odpowiednią stawkę. Ktoś musi pomyśleć, jak zachęcić młodzież do pozostawania w naszym mieście. Podczas wyborów słyszałem o tanich mieszkaniach na wynajem dla młodych, byłoby to jakieś czasowe rozwiązanie. Może o takiej inwestycji warto pomyśleć i w Pułtusku…- mówi młody pułtuszczanin.

Miasto dla wszystkich, ale…

Pięknie jest w Pułtusku – zachwyca się dwudziestokilkulatka, która zdecydowała się pozostać w Pułtusku po maturze. Nastolatek nie podziela jednak jej entuzjazmu. – Nie ma czegoś, co mogłoby wzbudzić mój zachwyt, ale wszystko jest zbalansowane. Gdybym miał narzekać wskazałbym na jedno - w Wyszkowie, Legionowie są organizowane koncerty, a w Pułtusku nie. Nawet w Pokrzywnicy był Zenek Martyniuk, u nas nic! Brakuje tego typu publicznych wydarzeń, integrujących mieszkańców, przyciągających turystów, niekoniecznie z disco polo, czekamy na coś ambitniejszego oczywiście. Nie wiem, dlaczego dożynki były na stadionie, dla lądującego helikoptera? Ktoś chyba nie do końca to przemyślał. Aż się prosi, żeby taka impreza odbyła się na rynku. Tak szczycimy się określeniem „Wenecja”, ale nie robimy nic, aby tak, jak ta prawdziwa przyciągnąć do nas ludzi, firmy, pieniądze, ciekawe wydarzenia.

– Starsza młodzież jeździ do Wyszkowa, gdzie jest klub – dodaje przysłuchujący się rozmowie pułtuszczanin, pan pod pięćdziesiątkę. – Bardzo dużo ludzi z Pułtuska można tam spotkać. Są tam na przykład koncerty. Nawet Cree występował. Niestety w naszym mieście nie znalazł się żaden chętny, żeby coś podobnego otworzyć. Musi być przedsiębiorca i miejsce. Zanim się pojawi, ludzie będą wydawać pieniądze w innych miastach.

Wiele osób zgodzi się chyba z tym, że nasze jest wręcz idealne, aby odbywały się tu rozmaite wydarzenia, także w plenerze. – Mamy przecież scenę – mówi nasz młody rozmówca. – Powinno być więcej atrakcji, ktoś powinien pomyśleć o ciekawszym wykorzystaniu Rynku. Żeby wreszcie przestał pełnić funkcję najdłuższego w Europie brukowanego parkingu. Parking nie przyciągnie do nas niczego – ani turystów, ani atrakcji. Chciałbym abyśmy korzystali z walorów miejsca, w którym mieszkamy i zaczęli wykorzystywać atut miasta, jakim jest jego historia. Przecież nie wszystko trzeba unowocześniać na siłę. Widziałem na zdjęciu mojego taty dawną kamienną fontannę, pasowała do naszego rynku, miała klimat, szkoda, że już jej nie ma… każdy mógłby wrzucić monetę przepowiadającą powrót do Pułtuska w przyszłości, a pieniądze przeznaczylibyśmy później na osoby uboższe mieszkające w naszym mieście albo na bezdomne zwierzęta, np. psy lub koty spod mostu zakochanych. Może kiedy zepsuje się nasza, nowoczesna, wrócić do starego pomysłu? Ktoś musi popchnąć to miasto do działania i wykorzystania swoich walorów. Skoro ludzie narzekają, że młodzież siedzi na straganach, to niech czymś te „stragany” zapełnią! Pomysłami, działaniami, wydarzeniami, żeby miasto wreszcie zaczęło żyć.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do