Reklama

Primum non nocere

12/02/2013 11:52
  W rolnictwie, podobnie jak w medycynie, obowiązywać powinna jedna z naczelnych zasad etycznych: „Po pierwsze nie szkodzić” - primum non nocere. W jednym i drugim przypadku, mamy bowiem do czynienia ze zdrowiem ludzi. 

 

Resort rolnictwa i rozwoju wsi opracował kontrowersyjny projekt Rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi, zmieniającego Rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków i trybu przyznawania pomocy finansowej w ramach działania „Program Rolnośrodowiskowy”, objętego Programem rozwoju obszarów wiejskich na lata 2007-2013. Na konsultacje społeczne przeznaczono jedynie 7 dni, motywując ten niezmiernie krótki czas, kończącym się w 2013 roku Programem rozwoju obszarów wiejskich na lata 2007-2013. Założenia projektu zmieniającego wspomniane rozporządzenie ministra rolnictwa i rozwoju wsi, od razu wzbudziły sprzeciw środowisk rolniczych związanych z produkcją ekologiczną. Dały one temu wyraz w licznych wystąpieniach pisemnych do resortu rolnictwa oraz podczas zwołanego na dzień 29 stycznia br. posiedzenia Senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Obradom przewodniczył przewodniczący komisji senator Jerzy Chróścikowski. Resort rolnictwa reprezentowała wiceminister Krystyna Gurbiel. Obecni na posiedzeniu komisji przedstawiciele stowarzyszeń rolniczych, grup producenckich oraz jednostek certyfikujących, zgłaszali sprzeciw założeniom projektu. W projekcie zmieniającym rozporządzenie chodzi m.in. o to, żeby rolnicy wchodzący w produkcję ekologiczną, jak i ci którzy już zajmują się rolnictwem ekologicznym, a rozpoczynaliby nowy 5. letni program działalności rolno środowiskowej, nie otrzymywali dotacji do sadów oraz upraw krzewów jagodowych: malin, porzeczek, aronii itd., ponieważ wsparcie byłoby tylko do truskawek i poziomek. Powody takiego podejścia do przedmiotu sprawy to m.in., jak referowała wiceminister Krystyna Gurbiel, statystyka wskazująca, że z obszarów zgłoszonych jako uprawy sadownicze jest bardzo mały zbiór owoców, tzn. ogólna powierzchnia sadów, którą dysponuje resort rolnictwa nie daje spodziewanej produkcji. Wiceminister wracała też do czasu przeszłego, wskazując na nasadzenia orzechów, chociaż były one prawnie dopuszczalne i w tej chwili nie mają nic do rzeczy, ponieważ od 2011 roku nie ma do nich dotacji. 

Ideą zawartą w projekcie zmieniającym rozporządzenie jest w pakiecie rolnictwo ekologiczne: 1/ zamknięcie naboru na uprawy sadownicze, 2/ preferowanie ekologicznych upraw poziomek i truskawek, 3/ uniemożliwienie zamiany wariantów na sadownicze i odwrotnie, 4/ uzależnienie wariantów 3 i 4 – trwałe użytki zielone, od posiadania obowiązkowej minimalnej obsady zwierząt, tj. 0,5 DJP/ha. 

Czy argumenty środowisk związanych z ekologią w rolnictwie dotowania sadownictwa ekologicznego, wpłyną na zmianę poglądu kierownictwa resortu rolnictwa? Wiceminister Krystyna Gurbiel zobowiązała się przeanalizować zgłoszone postulaty, wśród których nie brakowało gorzkich słów jak: uszczerbek w zaufaniu rolników do polityki państwa, narażanie rolników ekologicznych na straty, nieuzasadnione manipulowanie rodzącym się słusznym trendem w rolnictwie dającym zdrową żywność ekologiczną, coraz bardziej poszukiwaną przez społeczeństwo.

NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” negatywnie oceniło projekt rozporządzenia twierdząc, że uderza on w rodzimych producentów owoców ekologicznych, pozbawiając ich wsparcia do upraw ekologicznych roślin sadowniczych. Zmiany uczynią polskich producentów ekologicznych niekonkurencyjnymi w Europie, ponieważ rodzimy niedotowany produkt będzie relatywnie droższy. Takie działanie Rządu RP może doprowadzić do bankructwa wielu gospodarstw ekologicznych oraz zmniejszenia zatrudnienia, bądź trudności w funkcjonowaniu firm zajmujących się przetwórstwem i eksportem owoców ekologicznych. Zgłoszono, jakie zapisy w projekcie należy usunąć. Jerzy Puchalski – prezes Grupy Producentów „Bio-Food Roztocze” stwierdził, że wprowadzenie w życie projektowanych zmian, doprowadzi do zatrzymania produkcji owoców ekologicznych w Polsce. To miejsce na rynkach europejskich zajmą producenci z innych krajów. Rolnicy ekologiczni, a także przetwórcy ponieśli duże nakłady, zachęceni dotychczasową polityką państwa rozwoju ekologii w rolnictwie. Dorota Metera – prezes Jednostki Certyfikującej w Rolnictwie Ekologicznym BIOEKSPERT  Sp. z o.o. zwróciła uwagę, że 100% gospodarstw ekologicznych jest co roku kontrolowane i nie ma podstaw pogląd, że wszystkie uprawy  ekologiczne są niewłaściwie prowadzone przez rolników, natomiast producenci którzy nieprawidłowo pielęgnują plantacje, powinni ponosić za to odpowiedzialność. Na pierwsze owoce w sadownictwie trzeba czekać kilka lat, a na obfite zbiory jeszcze dłużej. Ponadto dawne odmiany jabłoni dają duży plon, ale co 2 lata. Natomiast uprawa poziomek w naszych warunkach klimatycznych nie udaje się, a jej preferowanie nie ma uzasadnienia ekonomicznego, gdyż nie ma na te owoce dużego zapotrzebowania. Inni uczestnicy spotkania w Senacie podnosili, że: efektem zmian w przepisach będzie upadek sadownictwa ekologicznego w kraju, a Polacy będą poszukiwane jabłka sprowadzać z zagranicy, sady będą likwidowane na rzecz innych upraw konwencjonalnych, a więc wspomaganych chemią. Zwracano uwagę, że dopłaty do rolnictwa ekologicznego i tak są niskie w porównaniu do np. 900 Euro w Niemczech, że produkowanie owoców bez chemii nie jest łatwe, wymaga poświęcenia i dlatego jedynie kilka procent rolników w Polsce podjęło się wyzwania przejścia na produkcję ekologiczną. Inne argumenty, to czyste środowisko naturalne, wolne od chemii przestrzenie wiejskie, zdrowie rolników i konsumentów. Przestrzegano przedstawicieli resortu rolnictwa przed wpadnięciem w kolejne błędy. „Zdrowa żywność, to narodowy skarb” - powiedział uczestnik dyskusji senator Andrzej Grzyb. Bez wątpienia, tak uważam, nastąpiłoby w Polsce kolejne wycinanie sadów z powodów ekonomicznych. Pierwsze było po wprowadzeniu przez prof. Szczepana Pieniążka nowych odmian jabłoni, których owoce są o wiele mniej wartościowe odżywczo, niż dawnych odmian. Rozpaczliwe ratowanie w ostatniej dekadzie tego, co może być bezpowrotnie utracone, miałoby zostać przerwane?  U kogo w gospodarstwie zachowały się jeszcze dawne odmiany jabłoni, sięgające  swoim wiekiem 50, 60 lat, wie jaka jest różnica smakowa i wartościowa odżywczo, pomiędzy ich owocami, a współczesnych odmian. I, że piękno krajobrazowe wsi spowitych takimi sadami, jest nieocenione. W powiecie pułtuskim istnieją jeszcze resztki dawnych sadów. Powstało też, dzięki zachęcie dotacyjnej, kilkadziesiąt hektarów nowych nasadzeń dawnych odmian jabłoni prowadzonych ekologicznie. Czy za podpisem ministra rolnictwa i rozwoju wsi, wszystko to pójdzie pod topór?

Uczestnicząc w posiedzeniu Senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, jako rolnik ekologiczny i dziennikarz, zauważyłem dziwne zjawisko. Z jednej strony resort rolnictwa zmierza do podcięcia rozwijającej się produkcji ekologicznej, a więc i zniszczenia wieloletniego dorobku takich instytucji jak: Społeczny Instytut Ekologiczny, Stowarzyszenie „EKOLAND” i innych oraz pracy rzeszy doradców ekologicznych, z drugiej wiceminister tegoż resortu Tadeusz Nalewajk spotyka się w szkole rolniczej w Golądkowie /12 i 13 stycznia br./ z przedstawicielami organizacji rządowych i pozarządowych: Austrii, Francji, Niemiec, Turcji, Węgier i Polski pracujących na rzecz ekologicznego gospodarowania w rolnictwie. Podczas konferencji związanej z realizacją projektu w ramach programu „Uczenie się przez całe życie – Leonardo da Vinci Projekty Partnerskie” mowa była m.in. o rolniczej bioróżnorodności – narzędziu łagodzenia klimatu. Co ciekawe, temat ten w ramach współpracy międzynarodowej, opracowywany jest przez Polskę. Zgodnie narzekano, i słusznie, że obecny system produkcji żywności oparty na intensywnej mechanizacji i stosowaniu środków chemicznych, przyczynia się do niekorzystnej zmiany klimatu, do utraty różnorodności biologicznej, do zanieczyszczenia środowiska, czego skutkiem jest brak wody, choroby, bieda i niesprawiedliwość społeczna. Żarliwie podkreślano, że zniszczone zostały tradycyjne metody rolnictwa, które ułatwiały dostosowanie produkcji rolnej do warunków klimatycznych i środowiskowych i, że jednym ze sposobów na zminimalizowanie dramatycznej sytuacji jest produkcja ekologiczna /podkreślić wężykiem/. Zacytowano też wypowiedź, wcale nie wizjonerską, bo dostrzeganą już, dyrektora IAASTD Roberta T. Watsona: „Jeśli będziemy trwać przy obecnym modelu rolnictwa, to w ciągu najbliższych 50 lat, światowa populacja nie będzie w stanie wyżywić się. Przez lata degradacja środowiska będzie się pogłębiać, a przepaść między bogatymi i biednymi będzie coraz głębsza. Wciąż możemy wykorzystać intelektualne zdolności i spróbować uniknąć tego losu. W przeciwnym razie będziemy żyć w świecie, w którym nikt z nas nie chciałby żyć”. Należy wierzyć, że te intelektualne zdolności w resorcie rolnictwa i rozwoju wsi, istnieją.

Zbigniew Tołłoczko

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do