
Z zawodowego obowiązku, często jednak także z przyjemnością, zmuszony jestem czytać różnego rodzaju tradycyjne i internetowe periodyki, od lewicowych po prawicowe, od lokalnych po światowych, od politycznych po kulturalne czy gospodarcze. Czytam więc także autorów lokalnych blogów, portali, gazet i biuletynów. Ostatnio, zachęcony przez kolegę po fachu, przeczytałem na stronie internetowej Pułtuskiego Obserwatora o powstającym w naszym mieście pomniku Wincentego Witosa.
Aby tekst zrozumieć przeczytałem go dwa razy, a i tak mam przekonanie, że nie wszystkie myśli autora są dla mnie jasne. No bo jak można jasno zrozumieć taki fragment:
„Nie mający najmniejszego pojęcia, czym była Rzeczypospolita Obojga Narodów. Pańszczyzna, czyli odrobek fizyczny, nawet niebezpośredni z tytułu użytkowanej ziemi. Wojciech Zaleski w książce „Tysiąc lat naszej wspólnoty” – przytacza dane „Historii Polski” PAN, gdzie jak wół jest choćby o jedno-włókowych gospodarstwach chłopskich (21,5 hektara rolnej ziemi, plus łąki i las). Gospodarstwa łanowe były normą. Zatracie ścigania chłopa z folwarków szlacheckich do innych wsi czy okolic następowało po roku. Odwoływanie się chłopa z dóbr szlacheckich do Sądu Królewskiego, później zlikwidowane w dobrach szlacheckich, ale w dobrach Kościelnych i Królewskich POZOSTAŁY. W zaborze austriackim, jak się struktura własności w takiej diecezji krakowskiej przedstawiała, może tak miłośnicy Witosa powiedzą? Ilu tych bosych chłopów było przedstawionych w niezwykle bogatej ikonografii w RON a jak to się miało podczas zaborów, gdzie RON, jako państwa nie było? Tyle, co kot napłakał było w RON.”
Przytoczony fragment to trzy akapity tłumaczące - tak mi się wydaje, „miłośnikom Witosa”, że w czasach RON bosych chłopów było tyle co kot napłakał, więc Witos pomnika mieć nie powinien! Dowody są jak wół podane w „Historii Polski” PAN!
Mimo kłopotów z percepcją tekstu mam wrażenie, że myśl przewodnią udało mi się zrozumieć – pomnik Witosa nie powinien w Pułtusku stanąć, bo polityk ten chwalił cesarza austriackiego, kolaborował z Bierutem, a nawet – tu posłużę się cytatem: „głosił bzdury propagandowe jak to szlachta w Rzeczypospolitej Obojga Narodów chłopa ciemiężyła…”. Pomnika stawiać się w Pułtusku nie powinno też dlatego, że wybitny (tak sądzę po ilości nawiązań, skrótów myślowych, mądrych słów i fraz) znawca zawiłości polityczno - historycznych uważa, że Witos winny jest podpisania tragicznego dla Polski pokoju ryskiego. Pokoju – podkreślę z naciskiem – kończącego zwycięską wojną z bolszewikami!
Podsumowując – kolaborant, zdrajca i polityk tragiczny – nie może mieć pomnika w Pułtusku. Zrozumieli! Panie i Panowie z pułtuskiego PSL! Macie ten pomnik usunąć! Dodam od siebie - cokół zostawcie. Może się przydać.
Tyle o tekście pułtuskiego autora.
Teraz kilka zdań o Witosie. Był on, obok takich postaci jak Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, Ignacy Daszyński czy Wojciech Korfanty, twórcą NIEPODLEGŁEJ POLSKI. Różniło tych polityków wiele, łączył wspólny cel – niepodległa Polska. Rzecz w 1914 roku wydająca się niemożliwą, w 1918 roku stała się faktem. W 1920 roku trzeba było tę niepodległość obronić. I co ważne – w najcięższych dniach bolszewickiej nawały na Warszawę to właśnie Witos był premierem i on mobilizował chłopów polskich do walki z najeźdźcą!
Pomnik Wincentego Witosa w Pułtusku stać powinien. Tak jak stojący już od lat pomnik Marszałka i jak pomniki Ignacego Daszyńskiego (był więźniem w carskim więzieniu w Pułtusku) czy Romana Dmowskiego, których to pomników jeszcze brakuje.
A miarą dojrzałości pułtuskich elit politycznych jest wspólne oddawanie czci tym wielkim Polakom, niezależnie od poglądów politycznych. Oni kiedyś – mimo różnic – potrafili wspólnie działać, my dziś mimo różnic powinniśmy potrafić bronić dobrej o Nich pamięci.
Grzegorz Hubert Gerek
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!