
Podkreślano wzrost zainteresowania piwem bezalkoholowym oraz zmiany w modelu spożycia alkoholu. Ale czy naprawdę pijemy mniej? A może to jedynie sprytnie skonstruowana narracja, która ma odwrócić uwagę od kluczowego problemu?
Piwo od lat jest przedstawiane jako „lekki” alkohol, który rzekomo nie stanowi większego zagrożenia. W rzeczywistości to właśnie ono dominuje w strukturze spożycia alkoholu w Polsce.
Podczas konferencji prasowej “Piwo na fali zmian” starano się przedstawić branżę piwną jako odpowiedzialnego uczestnika rynku, który dostosowuje się do zmieniających się trendów i dba o zdrowie społeczeństwa. Wskazywano na rosnącą popularność piwa 0,0% oraz na ograniczenie spożycia alkoholu wśród młodszych pokoleń.
“Segment 0,0% jest nadzieją na poprawę wyników w branży piwowarskiej.” – mówił wprost na konferencji prasowej “Piwo na fali zmian” prezes Kompanii Piwowarskiej Igor Tikhonov.
Jednak rzeczywistość jest inna. Piwo wciąż jest wszechobecne – od reklam telewizyjnych, przez wydarzenia sportowe, aż po sklepowe promocje. Jego spożycie pozostaje na wysokim poziomie, a łatwa dostępność sprawia, że wielu ludzi traktuje je jak zwykły napój, a nie alkohol.
“Szczególnie niebezpieczne są takie postulaty, które pod pretekstem walki o zdrowie publiczne, zmierzają do zmiany struktury spożycia alkoholu w Polsce. Mam tu na myśli np. propozycję wprowadzenia urzędowych cen minimalnych na takim poziomie, który spowodowałby 40-50-procentową podwyżkę cen piwa” – stwierdził podczas konferencji prasowej “Piwo na fali zmian” Dyrektor Generalny Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego Bartłomiej Morzycki.
Branża piwna chętnie mówi o odpowiedzialnym marketingu, ale nie rezygnuje z technik, które od lat przyciągają nowych konsumentów. W reklamach nadal pojawiają się znane twarze, sportowcy czy odniesienia do aktywnego stylu życia. Piwo jest przedstawiane jako niegroźny dodatek do spotkań towarzyskich, a piwo bezalkoholowe sprytnie wykorzystuje lukę w przepisach, by wciąż obecne były skojarzenia z jego procentowym odpowiednikiem.
Mimo deklaracji branży piwnej, że konsumpcja alkoholu jest bardziej świadoma, piwo nadal jest dostępne niemal w każdym sklepie spożywczym, na stacjach benzynowych, w kioskach, a nawet w punktach sprzedaży przy trasach turystycznych. W przeciwieństwie do mocniejszych alkoholi, które często podlegają większym restrykcjom, piwo można nie tylko kupić praktycznie wszędzie, ale i o każdej porze dnia. To sprawia, że łatwość jego nabycia nie różni się od zakupu codziennych produktów spożywczych.
Dodatkowo, wiele małych sklepów oferuje piwo w lodówkach tuż przy kasach, co sprawia, że jest ono pierwszą rzeczą, jaką klient widzi podczas zakupów. To celowy zabieg, który zwiększa sprzedaż i zachęca do impulsywnych decyzji. W takiej sytuacji trudno mówić o spadku znaczenia piwa – raczej o coraz bardziej wyrafinowanych metodach jego promocji.
Mimo narracji o spadku spożycia alkoholu, piwo wciąż pozostaje dominującym napojem alkoholowym w Polsce. Statystyki są jednoznaczne – Polacy wypijają rocznie 93 litry piwa na osobę. Nawet jeśli liczby te delikatnie spadają, to nie oznacza to realnej zmiany nawyków. Spożycie piwa wciąż jest wyższe niż w przypadku innych alkoholi, a branża piwna skutecznie minimalizuje wpływ regulacji poprzez działania marketingowe i szeroką dostępność produktu.
Nie można również zapominać o tym, że piwo często jest spożywane w sposób niekontrolowany – na festiwalach, koncertach, stadionach czy prywatnych spotkaniach. O ile zakup mocniejszych trunków wymaga większej rozwagi, o tyle piwo jest traktowane jako coś niewinnego, co można pić bez większych konsekwencji. Tymczasem to właśnie ono często prowadzi do uzależnienia i problemów zdrowotnych, a także – niestety – jest podstawowym produktem związanym z inicjacją alkoholową młodzieży.
“Alkohol jest jedną z najbardziej rozpowszechnionych substancji psychoaktywnych wśród młodzieży szkolnej – 80 proc. nastolatków w wieku 15-16 lat piło alkohol i to głównie piwo, a ponad 30 proc. doświadczyło stanu upojenia.” – to smutna konkluzja raportu Instytutu Człowieka Świadomego.
Zakaz reklamy alkoholu to jedno z najskuteczniejszych narzędzi ograniczających spożycie. Petycja aktywistki i influenserki Olgi Legosz zebrała niemal 50 tys. podpisów, co pokazuje, że społeczeństwo ma dość nachalnej promocji alkoholu. W innych krajach takie regulacje przyniosły realne korzyści. Na Litwie po zakazie reklam spożycie alkoholu spadło o 20 proc, co pokazuje, że skuteczne działania mogą przynieść pozytywne efekty społeczne.
“W opinii wielu konsumentów ale i sprzedawców, piwo przestało być alkoholem. Doszliśmy do absurdu, w którym dyskonty spożywcze wydając gazetki sprzedażowe oddzielnie dedykowane alkoholom i produktom spożywczym, piwo umieszczają w sekcji spożywczej.” – to jeden z argumentów w petycji przesłanej do Sejmu.
Jeśli rząd rzeczywiście chce wpłynąć na poziom konsumpcji alkoholu w Polsce, powinien wprowadzić surowsze regulacje dotyczące reklamy i dostępności piwa. Inaczej kolejne konferencje branżowe będą jedynie próbą poprawienia wizerunku sektora, który w rzeczywistości nadal nie podejmuje realnych działań na rzecz ograniczenia spożycia alkoholu. A ucierpią na tym, bezpośrednio i pośrednio, wszystkie Polki i wszyscy Polacy.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie