
Klimat przygotowań do Świąt Wielkanocnych w Kuźni Kurpiowskiej czuć było już na początku kwietnia. Na ganku, w wiosennym słońcu wietrzyły się poduszki. W Kuźni drewniane naczynia, stolnice i wałki czekały, aż czyjeś zręczne zrobią drożdżowe baby i inne smakołyki, a przy stole Halina Witkowska – Prezes Stowarzyszenia Puszcza Biała Moja Mała Ojczyzna - wiła piękne palmy. Bo palmy się wije – tłumaczy i to, co robi z baziami, zbożem i suchymi kwiatami potwierdza te słowa. Wazon napełnia się kolejnymi palmami – każda z nich jest inna – a pani Halina opowiada, jak to dawniej na Kurpiach było.
Na pewno nie było tak bogato, jak teraz. Kiedyś na wsi nie było tak pieniędzy, każdy rządził się tym, co miał w gospodarstwie. Jeśli chodzi o jedzenie, na pewno Święta Wielkanocne były mięsne. Przeważnie mięsa się piekło, do tego był żur i oczywiście jajka. Te ostatnie podawało się z chrzanem, ale nie takim jak dziś – ze słoika, tylko ręcznie tartym. Nie mogło oczywiście zabraknąć ciast, przeważnie drożdżowych, ale były też makowce i pierniki. Mała Halinka, zgodnie ze zwyczajem, chodziła do swojej chrzestnej, zanosiła jej jajka, a w zamian dostawała ciasta. Pisanki powstawały z wydmuszek, które następnie oklejano sitowiem, dodając pomiędzy kolorową włóczkę w kolorze zielonym i czerwonym. Dokładnie takie same powstają dziś w Kuźni. Można je kupić m.in. tydzień przed świętami podczas Spotkań ze Sztuką Wielkanocną Puszczy Białej, organizowanych już od 18 lat w pułtuskim Ratuszu, albo zrobić samodzielnie na warsztatach organizowanych w Kuźni. Kultura Kurpiowska to także palmy. Na Kurpiach Białych nigdy nie było zwyczaju wicia palm tak wysokich, jak na Kurpiach Zielonych. Palmy obowiązkowo powinny zawierać bazie i kłosy zbóż. Kolejny ważny „składnik” to gałązki bukszpanu, pomiędzy który można dodać cis, kwiaty suche albo zrobione z kolorowej bibuły. Taka palma po poświęceniu ma bardzo duże znaczenie - chroni ludzi, zwierzęta, domy, pola przed wszelkim złem, a postawiona w czasie burzy w oknie ochrania przed piorunami. Połknięcie bazi zapobiega bólom gardła, a nawet je leczy, zaś zmieszane bazi z ziarnem siewnym podłożone pod pierwszą zaoraną skibę zapewnia urodzaj. Skorupki z poświęconych jajek i palemek nie wolno pod żadnym pozorem wyrzucić do śmieci – można je wyłącznie spalić.
Jak widać, nie ma jakiejś przepastnej różnicy między zwyczajami wielkanocnymi dawniej i dziś. Kiedyś jednak więcej było sąsiedzkich odwiedzin i spotkań, ludzie byli bardziej ze sobą zżyci, czego życzymy nie tylko na święta, nie tylko na Kurpiach.
Zakwas na żur
Wykonanie zakwasu na żurek jest bardzo proste – wystarczy wymieszać składniki, odstawić w cieple miejsce i czekać aż procesy fermentacji zrobi swoje. Żurek na własnym zakwasie jest o niebo lepszy od „kupnego”. Broń Boże nie robimy żurku z torebki!
Składniki:
1 l przegotowanej i ciepłej wody
1 szklanka mąki żytniej z otrębami (jeśli mamy mąkę bez otrębów możemy dodać płatki owsiane)
2 - 3 ząbki czosnku (lekko rozgniecione, nie więcej)
kilka liści laurowych
kilka ziaren ziela angielskiego
piętka chleba na zakwasie (bez ulepszaczy)!
Wykonanie:
1.Do słoika wysypujemy mąkę, (ewentualnie płatki) zalewamy ciepłą wodą i dokładnie mieszamy (najlepiej drewnianą trzepaczką). Dodajemy przyprawy i czosnek oraz piętkę chleba.
2. Zakwas przykrywamy lnianą ściereczką albo gazą. Musi do niego dochodzić powietrze, więc nie zakręcamy szczelnie wieczkiem. Odstawiamy go na parę dni w ciepłe miejsce. Musi się zakisić. Od 3 do 5 dni w zależności jaką mamy temperaturę w mieszkaniu.
Po ukiszeniu wlewamy żurek do przygotowywanej zupy i zostawiamy odrobinę zakwasu w słoiku, który chowamy do lodówki. Gdy będziemy ponownie zakwas kisić wystarczy dodać 5 czubatych łyżek mąki żytniej i dolać kolejny 1 litr ciepłej wody i odstawić na parę dni w ciepłe miejsce.
zakwas na żurek. Taki zaczyn można uzupełniać na bieżąco.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!