
- z redakcyjnej skrzynki
Witam redakcję Pułtuskiej Gazety Powiatowej, wczoraj przypadkowo natrafiłam na „Gawędę o Pułtusku”. Wszystkie zabytki, ulice, mosty i szkoły są mi znane z opowiadań mojej Mamy urodzonej w Pułtusku,18 marca 1915 roku. Właśnie obchodziliśmy Jej 96 urodziny i dlatego chciałabym podzielić się historia Jej życia.
Życie, gdzie wspomnienia szczęśliwych lat pułtuskich wplatały się zawsze jaśniejącą nitką w codzienne i niełatwe życie mojej Mamy... Anielka Parzuchowska była uczennica żeńskiego gimnazjum im. Klaudyny Potockiej, które mieściło się wtedy na ul. Kościuszki. Szkoła, z pięknymi tradycjami i ciekawa historia. Już wtedy organizowane były zawody sportowe w wielu dyscyplinach, przedstawienia teatralne w wykonaniu uczennic... Anielka pływała na kajakach, rzucała kulą i oszczepem, należała do prężnej drużyny harcerskiej, uczyła się bardzo dobrze i...marzyła, marzyła by po skończeniu wyższych studiów wrócić do swego rodzinnego miasta dla niego pracować i może.... kiedyś zostać burmistrzem. Po zdaniu matury pracowała dając korepetycje, by zarobić na studia, potem rozpoczęła naukę na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Przed rozpoczęciem któregoś z kolei roku studiów, wybuch II wojny światowej unicestwił wszystkie plany. Brała udział w Kampanii Wrześniowej jako sanitariuszka, później lata wojny... Powstanie Warszawskie spędzone w piwnicy z dwumiesięczną córeczką, głód, wyjście z płonącej Warszawy, tułaczka...
Po wojnie Mama skończyła Prawo, pracowała do emerytury w Narodowym Banku Polskim, wychowała w tych ciężkich czasach pięcioro dzieci. Pozostała w Warszawie do niedawna.
Siłę, aby żyć, czerpie do dzisiaj, jak nam mówi z tych pięknych, dziecięcych i młodzieńczych lat pułtuskich. Gdzie dom rodzinny, szkoła przekazująca nie tylko wiedzę, harcerstwo, które wyrabiało sile charakteru, uformowały kobietę wierną zawsze sobie.
My także, mimo że urodziliśmy się w Warszawie i od wielu lat mieszkamy daleko od Polski, przyjeżdżamy do Pułtuska przynajmniej raz w roku. Nie tylko na groby dziadków, ale dzięki Mamie miasto to jest nam bliskie, odczuwamy potrzebę pójścia do Fary, na Rynek, na ulice Piotra Skargi, gdzie nasz Dziadek miał zakład szewski..... i jeszcze raz zobaczenia go oczami pewnej młodej pułtuszczanki z lat międzywojennych, która miłość do swego rodzinnego miasta nam przekazała. I za to Jej chwała.
Pozdrawiam serdecznie Maria
Szypulska
Opis zdjęć: Zdjęcie z obozu harcerskiego pierwsza z prawej, siedzi z psem. W czapce
harcerskiej, na odwrocie dedykacja z tego zdjęcia.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie