Reklama

Nieszczęście przysypał śnieg

20/02/2010 18:26

Tragedia zawsze przychodzi niespodziewanie. Rodzina Z. we wsi Pękowo gmina Gzy, też jej się nie spodziewała. Dzień 6 lutego 2010 roku był, jak każdy inny. Małżonkowie Marianna lat 46 i Marek lat 50, wykonywali od rana codzienne prace gospodarskie. Ona krzątała się w domu, on poszedł do stodoły naprawiać ciągnik. W swoim pokoju 84. letnia babcia Janina, też zaczynała dzień. Ostatni dzień... .

 

Jedenastokilogramowa butla z gazem połączona gumowym wężykiem z kuchenką, to obrazek w każdym niemal domu polskiej wsi. Tak też było u państwa Z. Taką butlę z gazem przywiózł ze sklepu w Grominie 26. letni syn Rafał. Ojciec miał ją podłączyć, więc pojechał po chleb. Gdy wrócił, domu nie było.    Właściciel domu Marek Z. podłączył butlę do wężyka sprawdził, jak mówi, szczelność połączenia i poszedł do stodoły. Setki razy wykonywał tę czynność, więc o jakimś błędzie nie może być mowy.  W 10 może 15 minut potem, opowiada gospodyni, posłyszałam bardzo głośne, furkoczące syczenie z pomieszczenia poza kuchnią, w którym stała butla. Zdałam sobie sprawę, że dzieje się coś bardzo złego. Przerażona wybiegłam z domu na schody i z płaczem zaczęłam wołać męża. Mąż pędem pokonał podwórze krzycząc na mnie, że jak zwykle przesadzam. Przez otwarte drzwi, wbiegł do domu i wtedy nastąpił wybuch.
Pierwsi na ratunek pośpieszyli sąsiedzi Bardzo szybko przyjechali policjanci, a potem strażacy z OSP Gzy, PSP Pułtusk i OSP Pękowo, Pogotowie Ratunkowe, Pogotowie Energetyczne. Babcię Janinę znaleziono w jej pokoju. Siedziała na podłodze pośród gruzów. Była przytomna, mogła rozmawiać. Doznała jednak tak licznych i dotkliwych obrażeń ciała, że lekarzom w Pułtusku nie udało się jej uratować. Po około 2 godzinach od przewiezienia do szpitala, umarła.  Gospodarz Marek Z. w momencie wybuchu, miał szczęście znajdować się w miejscu ograniczonego rażenia. Obolały pokazuje sine plecy, pokaleczoną głowę, ręce i nogi. Na pytanie, co mogło być przyczyną rozszczelnienia instalacji gazowej, odpowiada zadumą i pytaniem: „Może pękł metrowej długości gumowy wężyk, bo butlę podłączyłem prawidłowo, nawet włożyłem nową uszczelkę do łącznika z reduktorem”. W gruzach znaleziono dwie nieuszkodzone butle gazowe.  
Z jednej z nich korzystała babcia. Jej dwupalnikową kuchenkę oraz butle zabrali policjanci do ekspertyzy. Z kuchenki gazowej, która służyła młodym, nic nie zostało.Oboje z żoną mają łzy w oczach. Wspominanie jest trudne, bolesne.
Zamieszkali w budynku gospodarczym  
Mówią, że wiodło im się całkiem nieźle, teraz nie mają nic. Na 10 hektarach z trzema krówkami i 60. groszami za litr mleka, trudno jest mówić o luksusach. Tak jak wszyscy polscy rolnicy przyzwyczajeni są do ciągłych egzystencjalnych braków, znoju pracy, niewygód, niedostatku. Tak jak wszyscy polscy rolnicy potrafili cieszyć się z osiągnięcia przedmiotów i spraw, które gdzie indziej traktowane są powszednio, normalnie, bez entuzjazmu. W ciągu ostatnich kilku lat wyremontowali dom, dostawili ganek, wymienili na nowe drzwi i okna, wyszykowali w  glazurze  łazienkę, założyli centralne ogrzewanie, kupili nowy sprzęt gospodarstwa domowego: pralka, lodówka itd. Wybuch zniszczył wszystko. Dorabiać się trzeba od nowa. Dobrze, że jest budynek gospodarczy, nie muszą mieszkać kątem u obcych. Sąsiedzi i rodzina podarowali im podstawowe przedmioty: łóżka, szafki, stół, pościel. Lodówkę otrzymali od zupełnie obcych ludzi z Pułtuska. Takiej wrażliwości jest więcej. Kolega Rafała uprawniony elektryk, do późnych godzin nocnych zakładał instalację elektryczną w pomieszczeniu gospodarczym, gdzie mieszkają,  i nie wziął grosza. Byliśmy brudni, zasypani pyłem, zszokowani w środku zimy, na podwórzu pośród śniegu, mówią. Każda wtedy pomoc, wsparcie, nawet dobre słowo liczyło się, jak nigdy.    Poszkodowani dziękują właścicielowi firmy „HANMIX” z Kozłówki, dziękują kolegom Rafała z firmy „BRUKER” z Sulejówka. Z każdego domu we wsi Pękowo, ktoś był pomagać. Dziękują mieszkańcom wsi Pękowo, z nazwiska wymieniają rodzinę Nowaków, sołtysa wsi Tadeusza Polańskiego i jego żonę Barbarę Polańską będącą zastępcą wójta gminy Gzy.  Gruzowisko usunięto. Smutno wygląda przysypany śniegiem fundament, przez wiele pokoleń dźwigający dom rodziny Z., który w kilka sekund zniknął z powierzchni siedliska. Z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gzach państwo Z. otrzymali wsparcie w postaci 1000 zł. Byli ubezpieczeni. Przedstawiciele PZU szybko dokonali oszacowania szkód.   
Co dalej?
Dalej liczyć trzeba na siły własne i pomoc ludzi dobrej woli. Jeżeli otrzymają odszkodowanie z PZU, na wiosnę rozpoczną budowę domu. Pieniędzy z PZU i unijnych dopłat za 2009 rok powinno wystarczyć na mury i dach, tak liczą. Na wyszykowanie budynku do stanu sprzed tragedii, potrzebne będą pieniądze, których nie mają. Czy ludzie pomogą? Samorząd gminy Gzy założył specjalne konto bankowe. Informacje w prasie i internecie trafią, do ludzi w kraju i za granicą. Ludzkie serca z daleka, pośpieszą być może  z pomocą nie mniejszą, niż solidarni sąsiedzi zza miedzy. Dom odbudujemy wcześniej czy później, mówią państwo Z., jednak życia babci Janiny, nikt już nie wróci. Pomimo podeszłego wieku była zdrowa i w pełni sił, 26 lipca ukończyłaby 84 lata. Pochowaliśmy ją na cmentarzu w Przewodowie. Ciągle będzie nam towarzyszyć jej brak i myśl, że nieszczęście mogło przecież nas ominąć. Zbigniew Tołłoczko Rodzinie poszkodowanym można pomóc, wpłacając pieniądze na konto: „SPOŁECZNY KOMITET POMOCY POSZKODOWANYM  WSKUTEK  WYBUCHU  GAZU”Bank  Spółdzielczy w Pułtusku  o/GzyNr 58 8232 0005 2600 1081 2000 0010
 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do