
Uwikłani we „wpadkę pułtuską”
O bohaterach tragicznych, esbekach nikczemnych i historykach gorliwych na przykładzie fragmentu dziejów pułtuskiej opozycji antykomunistycznej z lat 80 – tyc h
Jesienią ubiegłego roku ukazała się książka „Konfidenci”. Autorami jej są Witold Bagieński – pracownik naukowy IPN, Sławomir Cenckiewicz – profesor, historyk, publicysta oraz wykładowca Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, wnuk przedwojennego komunisty, po wojnie oficera UBP oraz SB MSW, Przewodniczący Komisji d/s Likwidacji WSI i Piotr Woyciechowski – Wiceprzewodniczący Komisji d/s Likwidacji WSI, członek Komisji Weryfikacyjnej d/s WSI, ekspert komisji sejmowych, m.in. śledczej w sprawie PKN Orlen, wnuk oficera zamordowanego w Katyniu, w 1992 roku kierował Wydziałem Studiów gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza. To on współtworzył tzw. „listę Macierewicza” i ta jego praca z 1992 ma związek z książką, ale o tym dalej.
Piotr Woyciechowski jest autorem fragmentu książki poświęconego Pułtuskowi i pułtuskim „konfidentom”. Głównym bohaterem, w zamiarze autora negatywnym, jest Wojciech Świdnicki, pułtuszczanin, działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Warszawskiego) i... „konfident”. Przy okazji bezrefleksyjnie podani na tacy są inni pułtuscy „konfidenci”. Autor nie wyjaśnia i nie informuje, czy podpisanie zobowiązań było wynikiem szantażu, zastraszenia, psychicznego znęcania się, czy też może wynikało z powodów ideologicznych, pobudek materialnych lub innych. Ot tak po prostu – wrzuca informację bez konicznego wyjaśnienia, zapytania bohaterów, czy choćby rzetelnego opisania przyczyn i okoliczności złożenia podpisów przez tych mieszkańców Pułtuska. Z wielu osób ujawnia nazwiska jeszcze dwóch - to Andrzej Ambroziak i jego nieżyjący ojciec. Piotr Woyciechowski upublicznia fakt podpisania przez nich dokumentów SB, przykleja łatkę „konfidentów” (sam tytuł książki jest tezą) i zostawia Czytelnika osamotnionego z licznymi pytaniami bez odpowiedzi. W małym jakby nie było mieście, jakim jest Pułtusk, plotka i sensacja rozchodzi się rozchodzi szybko. Ludzie mówią, opowiadają, dodają i rozbudowują. Efekt nie jest przyjemny dla mimowolnych bohaterów książki. W zastępstwie autora dochować więc trzeba niezbędnej w takiej sytuacji „należytej staranności”. Trzeba wyjaśnić Czytelnikom przyczyny zdarzeń, przedstawić kontekst i choć zasugerować próbę postawienia się w sytuacji ludzi uwikłanych we „wpadkę pułtuską” ze smutnej jesieni 1986 roku.
Zapewniamy, że warto przeczytać cały tekst w najbliższym wydaniu Pułtuskiej Gazety Powiatowej.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie