
W listopadzie 2015 roku ukazała się książka „Konfidenci”. Trzech autorów – Witold Bagieński, Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski – opisało w niej, na podstawie dokumentów zgromadzonych w IPN, wiele osób współpracujących – zdaniem autorów – z komunistyczną służbą bezpieczeństwa. W książce jest obszerny fragment dotyczący Pułtuska i dziejów pułtuskiej opozycji antykomunistycznej. Fragment ten został opublikowany niedawno w internecie i stał się znany wielu pułtuszczanom. U niektórych zawarte w książce informacje wywołały szok, inni uzyskali potwierdzenie czegoś, o czym już wiedzieli, dla jeszcze innych najdziwniejsze są przemilczenia autorów i brak pewnych wątków.
Książka „Konfidenci” już w tytule ma postawioną tezę. Jest tak, mimo publicznie powtarzanego przez autorów stwierdzenia, że archiwa peerelowskich służb są niekompletne. Witold Bagieński powiedział: „Ze względu na olbrzymie luki w dokumentacji prowadzenie badań jest znacząco utrudnione. Nie jest ono jednak całkowicie niemożliwe. Wbrew pozorom nawet ze szczątkowej i rozproszonej dokumentacji można odtworzyć część tego, co próbowano zatrzeć i bezpowrotnie wymazać z historii”.
Luki w dokumentacji sprawiają, że nie ma możliwości pełnego opisania i zrozumienia dziejów werbowania i prowadzenia tajnych współpracowników przez Służbę Bezpieczeństwa. Nawet jeśli tylko niewielka część dokumentów „zaginęła” może mieć ona decydujące znaczenie. Nie może być więc mowy o należytej rzetelności. Autorzy są jak mechanicy z kiepskiego warsztatu, którzy zrobili nam prawie kompletny, wspaniały samochód, ale mając pełną świadomość braku hamulca każą nam jechać. Niby brakuje tylko małego elementu, ale jakże ważnego! Wyciąganie jakichkolwiek wniosków z dokumentacji, która na „luki” jest właśnie taką jazdą bez hamulca – niemal na pewno się kogoś niewinnego rozjedzie.
W książce opisana jest między innymi tzw. wpadka pułtuska z września 1986 roku. W jej wyniku rozbite zostały pułtuskie struktury opozycyjne, a kilku działaczy zostało „zwerbowanych”. I właśnie ten fakt wzbudził tak wielkie emocje. Brak części dokumentacji nie pozwala wyciągnąć kompletnych wniosków. Nie wiemy, jakich metod użyto, nie wiemy także na czym polegała współpraca. Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy współpraca wszystkich była taka sama, takie same przynosiła szkody. Sam fakt, że ktoś – zmaltretowany psychicznie bądź szantażowany – coś podpisał nie oznacza, że donosił i kapował. Takiej prawdy można dowiedzieć się z rzadkich, ale pojawiających się relacji byłych funkcjonariuszy. Zdarzali się „agenci” całkowicie fikcyjni, mający tylko poprawić statystyki. Z drugiej strony możemy nie znaleźć w esbeckich dokumentach teczek konfidentów, którzy sami zgłosili się do służby i z ideologiczną pasją donosili biorąc często jeszcze za to pieniądze.
Dziś, w wolnym i demokratycznym kraju, łatwo rzucać oskarżenia i ekscytować się esbecką dokumentacją „zawierającą luki”. To trochę taki rechot historii – autorzy o zdecydowanie prawicowych poglądach, przekonani o ideologicznej misji, rozliczają według własnego uznania „dawnych kolegów z konspiracji” na podstawie tego, co służba bezpieczeństwa napisała i co raczyła im zostawić.
Jest taka prawnicza zasada, że prawda ma wartość, jeśli jest to cała prawda. W sprawie „konfidentów” mamy nową kategorię prawdy – „prawda zawierająca luki”.
Celowo nie wymieniłem żadnego nazwiska. Opisane „luki w dokumentacji” są dla mnie wystarczająco poważne, aby nie brać udziału w swoistego rodzaju linczu. Znamienne, kto w Pułtusku najbardziej ekscytuje się tematem tej książki! Z drugiej strony wiem od pułtuszczan, że autorzy mijają się trochę z prawdą. Nie wszystkie opisane przez nich wydarzenia miały tak jednoznaczny charakter. Łatwo to można było sprawdzić – trzeba było więcej w Pułtusku popytać! Ludzie tu swoje wiedzą.
Każdy, kto choć w minimalnym stopniu interesuje się tematyką inwigilowania niepodległościowego podziemia przez służbę bezpieczeństwa, musi zauważyć, że nie można wszystkich tajnych współpracowników wrzucić do jednego worka. Uczciwość i przyzwoitość wymaga, aby worki były choć dwa – jeden z napisem „TW nikczemni” i drugi „TW tragiczni”. Ci pierwsi dla kasy i z powodów ideologicznych, ci drudzy zaszczuci, zaszantażowani i zniszczeni psychicznie.
Na koniec jeszcze jedna uwaga – autorem obszernego wstępu do książki jest Antonii Macierewicz. Trudno znaleźć w Polsce polityka o bardziej jednoznacznych i skrajnych poglądach. Dla mnie oznacza to upolitycznienie tej książki i każe zabrać ją z półki z książkami historycznymi. Są tacy, dla których wstęp autora „od mgły i brzozy w Smoleńsku” sprawia, że książkę położą na półce z fantastyką.
P.S.
Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej wszczęła 30 października 2014 r. śledztwo w sprawie zbrodni komunistycznej dokonanej przez funkcjonariuszy WUSW w Ciechanowie – funkcjonariuszy państwa komunistycznego działających w strukturach systemu państwa totalitarnego posługującego się na wielką skalę terrorem dla realizacji celów politycznych i społecznych, popełnionej w latach 1985 – 89 w Pułtusku, a polegających m.in. na przekraczaniu uprawnień i niedopełnianiu obowiązków w zakresie form i metod przeprowadzania czynności procesowych przez psychiczne znęcanie się nad zatrzymanymi działaczami opozycyjnymi Adamem Ambroziakiem, Andrzejem Ambroziakiem, Krzysztofem Milewskim, Wojciechem Świdnickim, Sławomirem Latkiem, Wojciechem Mieszkowskim oraz Markiem Zielińskim z powodu ich poglądów politycznych, oraz przynależności do organizacji niepodległościowych w przebiegu prowadzonego przeciwko nim postępowania karnego, w celu uzyskania określonych wyjaśnień, co stanowiło represje z powodu wcześniejszej działalności w/w na rzecz niepodległości bytu Państwa Polskiego.
Miejmy nadzieję, że wyniki tegoż śledztwa pozwolą precyzyjnie oddzielić konfidentów nikczemnych od bohaterów tragicznych.
Grzegorz Gerek
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie