Reklama

7 grzechów samorządów na 25 lat ich istnienia

22/09/2015 12:11

We współczesnej Polsce z powodzeniem funkcjonuje kilka mitów. Jednym z nich jest ten o wielkim sukcesie, jakim jest polski samorząd. Powtarza go wielu ludzi związanych... z samorządami właśnie. Wypisz, wymaluj - towarzystwo wzajemnej adoracji! 

25 lat temu powołano w Polsce do życia samorządy gminne. W 1999 roku doszły do nich także samorządy powiatowe i wojewódzkie. Obchody 25-lecia samorządów w Polsce trwają cały rok, choć największe natężenie miały w maju. Wielu mówców i prelegentów opowiadało na różnorakich uroczystościach, ile to „zrobiliśmy” przez te lata kilometrów dróg, ile „wybudowaliśmy” szkół, ile „uruchomiliśmy” oczyszczalni ścieków, czy też ile „położyliśmy” chodników. Słuchacz tych wszystkich opowieści może pomyśleć, że gdyby nie nasi dzielni wójtowie, burmistrzowie i radni to Polska cofnęłaby się do epoki kamienia łupanego! A tymczasem samorząd w polskim wydaniu ma więcej wad niż zalet. Kilka z nich jest naprawdę poważnych – niczym grzechy główne. Spróbujmy je wymienić:

 1. Amatorszczyzna i głupota

Założenie, że skoro ktoś jest wybrany przez społeczeństwo, musi być bardzo mądry, jest największą głupotą i grzechem samorządu. Większość radnych, w wielu przypadkach, podejmuje decyzje w sprawach, o których nie ma zielonego pojęcia. Warto bowiem wiedzieć, że radni miejscy głosują między innymi nad takimi sprawami jak uznanie drzewa za pomnik przyrody, podatek od nieruchomości, celowość budowy chodnika w konkretnym miejscu, statut Miejskiego Domu Kultury, powstanie nowej spółki miejskiej czy też wielomilionowym budżetem miasta. Tematyka od ekologicznej poprzez podatkową, społeczną i historyczną, aż do zawiłych kwestii prawnych. Nie sądzę, aby w Polsce było choć kilka osób, które w każdym z tych tematów mogą się wypowiedzieć kompetentnie. Chcąc w naszym kraju zostać „cieciem” w państwowej firmie, trzeba mieć kwalifikacje i zaświadczenie od psychologa. Chcąc zostać radnym trzeba mieć tylko głosy!

Twórcy polskiej reformy samorządowej wykazali się także cechą, której nie można nazwać inaczej niż głupota. Otóż tworząc podział Polski na nowe województwa, brano pod uwagę argumenty polityczne (kto chciał, z kim, w jakim województwie, itp.) i popełniono takie „arcydzieła politykierstwa” jak włączenie Sokołowa Podlaskiego do Mazowsza, a Wysokiego Mazowieckiego do Podlasia. Gorzów Wielkopolski jest więc w Lubuskiem a Rawa Mazowiecka w województwie łódzkim. Niech nikt też nie próbuje szukać Białej Podlaskiej i Radzynia Podlaskiego na Podlasiu. Zdaniem wszystkowiedzących samorządowców, zajmujących się w 1998 roku podziałem Polski na województwa, te dwa miasta są na Lubelszczyźnie.

2. Gigantyczne koszty

Biorąc pod uwagę wątpliwą wartość decyzji radnych (jak się na czymś konkretny radny nie zna to nie powinien głosu zabierać), wydane na tychże radnych pieniądze są zmarnowane. Tyle podpowiada zwykła logika. W samorządzie jednak ona nie działa, więc każdy radny (bez względu na wiedzę i doświadczenie) ma taką samą dietę. W skali Polski i w skali tych 25 lat nigdy tak wielu nie wzięło tak wielkiej kasy za zrobienie dla tego kraju tak niewiele.

 

3. „Kolesiostwo”

Samorząd to nie profesjonalna firma. W firmie bowiem o zatrudnieniu decydują kompetencje i przydatność do konkretnego zadania. W samorządzie, w większości przypadków, najważniejsza jest legitymacja partyjna bądź przynależność do konkretnej grupy „towarzysko – polityczno – biznesowej”. Pełno jest w Polsce dyrektorów, których jedyną zaletą jest to, że są „swoi”. O efektach takiego stanu rzeczy dla instytucji, którymi kierują, nie trzeba chyba nikomu mówić. Nie wytykając zbyt wiele konkretnym osobom, proponuję prześledzić, kto w ostatnim roku dostał pracę w jednostkach podległych samorządowi miejskiemu – prawicowcy wylatują, a ludowcy przylatują. Klasyka gatunku!

 

4. Brak odpowiedzialności

Samorządowiec nie ponosi odpowiedzialności za swoje decyzje. Oczywiście nie dotyczy to działalności kryminalnej – gdy ukradnie pieniądze albo w mało inteligentny sposób weźmie łapówkę, konkurent polityczny może donieść do prokuratury i na tym kończy się kariera samorządowca. Chodzi mi o odpowiedzialność za złe decyzje. Jako swego rodzaju przykład podam rozwiązywanie przez nasz samorząd powiatowy problemu szpitala w Pułtusku. Przez ostatnich kilka lat samorządowcy zastosowali wszystkie już chyba sposoby – od fuzji z innymi szpitalami, poprzez spółkę, powołanie kilku różnych dyrektorów aż do prywatyzacji szpitala. Można mieć wrażenie, że zarządzanie szpitalem odbywało się metodą prób i błędów. Gdyby w taki sposób ci sami ludzie rządzili prywatną firmą, już dawno by ona upadła, a i pewnie zarzuty za działanie na jej szkodę by się pojawiły. W samorządzie nic takiego nie mam miejsca, a jeśli za jakiś czas pojawi się pomysł oddania szpitala w zarząd Marsjanom, to nikt się dziwić nie powinien!

 

5. Oszukiwanie demokracji

Od ubiegłego roku wybieramy radnych w wyborach bezpośrednich w stosunkowo małych okręgach wyborczych. Efekt jest taki, że zdarzają się sytuacje, gdy w okręgu gdzie uprawnionych jest 800 osób, na wybory idzie 40%, czyli ok. 320. Spośród pięciu kandydatów najlepszy z nich ma wynik 90 głosów (30 z rodziny, reszta po prośbie!), czyli niewiele więcej niż 10% uprawnionych. Jeśli to jest demokracja to ja dziękuję.

Wybory większościowe mają sens tylko i wyłącznie, wtedy gdy stosuje się drugą turę dla dwóch najlepszych kandydatów. Zwycięzca musi bowiem otrzymać poparcie połowy wyborców!

 

6. Rozbuchanie

W 1990 roku, kiedy powstawały samorządy, w pułtuskim ratuszu i urzędzie rejonowym (dzisiejsze starostwo) pracowało mniej więcej 1/3 pracowników w porównaniu z aktualną obsadą. Wtedy nie było jednak ani jednego komputera, a tylko parę kalkulatorów. Samorządowcy mają, niezależnie od opcji politycznej, skłonność do rozbudowania aparatu samorządowej władzy. W większości przypadków wynika to z chęci zatrudnienia „swoich”.

 

7. Upolitycznienie

Nawet jeśli samorządowcy często mówią, że w swoich działaniach wystrzegają się polityki to i tak w efekcie na ich decyzje wpływają kwestie polityczne. Nawet te, wydawałoby się, od polityki dalekie. Kilka lat temu Rada Miasta Pułtuska miała podejmować decyzję o przyznaniu medalu „Zasłużony dla Pułtuska”. Po długich targach ustalono, że medale będą trzy, gdyż trzy (prawica, lewica i ludowcy) frakcje polityczne były w ówczesnej radzie. Gdyby byli jeszcze narodowcy, przedstawiciele PO i dajmy na to liberałowie, medali byłoby sześć. Nie dlatego, że sześć osób akurat w tym roku zasługiwało na odznaczenie, ale dlatego, że nawet takimi sprawami rządziła polityka w wykonaniu politykierów.

W czerwcu br., na pułtuskich uroczystościach „25 lat samorządu” przyznano 10 medali „pro Mazovia”. Sześć dostali działacze „ludowców”. Przedstawiciele prawicy ani jednego. Dlaczego? Dlatego, że Marszałek Województwa przyznający medale jest z PSL, a uroczystość organizowały samorządy miejski i powiatowy, kierowane przez ludzi z PSL. Gdyby w Sejmiku rządził PiS to medale dostałoby zapewne pięciu działaczy prawicy i ani jeden z PSL. Taka właśnie jest samorządowa demokracja – ważne jest kto medale przypina, a nie komu!


Przez te 25 lat samorządy wybudowały w Polsce tysiące kilometrów dróg, położyły miliony płytek chodnikowych, w setkach szkół i hal sportowych odbyły się fantastyczne uroczystości z przecięciem wstęgi przez dumnego wójta czy burmistrza. Księża wylali dziesiątki litrów wody święconej na te wszystkie pomniki idei samorządności. Tylko że w tym samym czasie można by było – moim zdaniem – zrobić więcej i taniej, gdyby polskimi gminami i polskimi miastami rządzili mianowani przez wojewodów urzędnicy, legitymujący się ukończeniem specjalistycznych szkół administracji terenowej. Wspierani przez kilkuosobowe, pochodzące z bezpośrednich wyborów, zarządy gmin, byliby uwolnieni od konieczności zabiegania o względy tych czy innych „koterii”. Bez zbędnych kosztów związanych z dietami radnych, zajmowaliby się zarządzaniem sprawami Polaków. Nie traciliby czasu na przeciąganie na swoją stronę tego czy innego radnego z opozycji.

Oczywiście taki scenariusz nie jest w Polsce możliwy – dochowaliśmy się bowiem przez te 25 lat nowej klasy społecznej „homo samorządowiec”. Wraz z rodzinami (najczęściej już odpowiednio ulokowanymi), kolegami, wspólnikami (od biznesów – czytaj zamówień), towarzyszami, klientami i pretendentami na klientów, jest to potężna grupa ludzi. Aktywna, ruchliwa, doświadczona. Decydująca o pieniądzach i mająca dużo czasu na urządzanie nam Polski... pod siebie!

Grzegorz Hubert Gerek 


Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo pultusk24.pl




Reklama
Wróć do